Znaleziono 0 artykułów
22.01.2023

Podróże solo: Najważniejsze jest to, czy lubisz siebie

Nina na Sri Lance, 2021 / Archiwum prywatne

Jedni decydują się na samotne podróże z braku towarzystwa, inni z chęci przeżycia przygody i zrobienia w życiu czegoś szalonego. Dla Niny podróże solo to ani sytuacja podbramkowa, ani spontaniczny pomysł, lecz wybór, który stał się częścią jej stylu życia. Opowiedziała nam o tym, jak przygotowuje się do samotnych wypraw, co jej dają, oraz o tym, czy jest się czego bać.

Bez zbędnych szczegółów

Nina od lat zajmuje się prowadzeniem długoterminowych projektów dla dużych korporacji. Skrupulatne planowanie pracy całego zespołu oraz wybieganie w przyszłość to jej codzienność, co naturalnie wiąże się z dużą odpowiedzialnością i jeszcze większym stresem. Praca daje jej jednak możliwość i środki do częstego podróżowania, z czego korzysta przy każdej możliwej okazji. Na krótsze i dłuższe urlopy jeździ z rodziną, przyjaciółmi, zawsze organizując je na własną rękę, spontanicznie, a czasem z dużym wyprzedzeniem. Jednak ze wszystkich opcji jedna wciąż wzbudza ekscytację zwłaszcza wśród nowo poznanych osób – długie, samotne wyprawy ze szkicowym planem. Te ceni sobie szczególnie. Zwiedziła w ten sposób m.in. Tajlandię, Malezję, Singapur, Wietnam i Sri Lankę i część Europy.

Na pierwszą samotną podróż wybrała Tajlandię, Malezję i Singapur. Dużym wsparciem okazał się jej ówczesny szef Kanadyjczyk- Troy, który w młodości sam dużo podróżował z plecakiem i chętnie udzielił jej półtoramiesiecznego urlopu. Miała 25 lat i nie przyznała się rodzicom, że zabiera ze sobą tylko plecak i żadnego kompana. – Mamie wolałam zaoszczędzić stresów. Oczywiście, moi znajomi znali plan i informowałam ich na bieżąco, że u mnie wszystko OK – opowiada.

Wiele osób skrupulatnie planuje długie, dalekie wyprawy, zwłaszcza gdy są zdani tylko na siebie. Z Niną jest zupełnie inaczej.

– Pierwsza podróż nauczyła mnie, że nie ma sensu bukowanie noclegów z dużym wyprzedzeniem, bo nie sposób przewidzieć wszystkiego, a przecież plany zmieniasz tylko dla siebie. Noclegi to akurat najmniejszy problem – tłumaczy. Pytam, w jaki sposób w takim razie przygotowuje się wcześniej do podróży.

Ważne, aby przed podróżą zapoznać się z danym regionem, wiedzieć, co chce się zobaczyć, jakie panują tam obyczaje, co wypada, a co nie i zawsze pamiętać, że to ja jestem gościem i to ja mam się dostosować. A poza tym – oddać się chwili. Im jestem starsza, tym bardziej ściągam z siebie presję zobaczenia wszystkiego. W tych samotnych podróżach ważne jest też, aby pobyć ze sobą, zatrzymać się, odpuścić, popatrzeć przed siebie, a jeśli trzeba, to także i za siebie, poczytać książkę, a nie tylko odhaczyć atrakcje turystyczne.

Wietnam 2019 / Archiwum prywatne

Jak mówi, już pierwsza podróż z plecakiem nauczyła ją, jak mało rzeczy naprawdę potrzebuje, a każda dodatkowa lniana bluzka, która pewnie pięknie wyszłaby na zdjęciu, to głównie dodatek do dźwigania. Wielokrotnie podkreśla, że trzeba być otwartym na zmianę planu, nie robić nic wbrew sobie: – Jeśli coś, co zaplanowałeś, okazało się niewypałem, nie brnij w to, odpuść, zrób coś innego, co sprawi ci radość. Poza tym, będąc samemu, mimo całej otwartości, trzeba mieć oczy dookoła głowy, a poza intuicją kierować się rozsądkiem.

W Azji nigdy nie jesteś sama

– Tuż po wylądowaniu w Bangkoku i przed zameldowaniem się w pierwszym hostelu od razu zostałam zaproszona na drinka przez rodzeństwo z Argentyny – opowiada o swojej pierwszej z wielu wizyt w Azji. – Byliśmy głośną grupą młodych, roześmianych ludzi, którzy cieszyli się chwilą, ale też nie mogli się doczekać co przyniesie kolejny dzień.  Już wtedy wiedziałam, że moja samotna wyprawa będzie już tylko z pozoru samotną, bo od tego momentu, w zasadzie do ostatniego dnia, ktoś mi w tej podróży towarszyszył. Wszystko jest oczywiście kwestią otwartego usposobienia, a gdy takie masz, w Azji nigdy nie jesteś sam – opowiada.

Do Azji jeszcze wracała, także z ówczesnym partnerem, i przyznaje, że to zupełnie inne doświadczenie niż samotna wyprawa. Na taką po raz kolejny zdecydowała się na 30. urodziny, znowu na własnych zasadach. W 2019 r. przejechała część Wietnamu na motorze. – Jak dotąd, to była najpiękniejsza podróż mojego życia. Zarezerwowałam tylko pierwszy hotel w Hanoi. Wiedziałam z grubsza, co chcę zobaczyć, miałam ogólnie wyznaczoną trasę, konsultowaną ze znajomymi, którzy mieli już doświadczenia z Witenamem. Prócz motoru, poruszałam się pociągami, busami, tak-tukami, skuterami, które są bardzo popularnym środkiem transportu. Bez problemu można go kupić, a po wyprawie sprzedać – opowiada.

Nina w Wietnamie 2019 / Archiwum prywatne

Początkowo wyruszyła w podróż motorem ze zorganizowaną grupą, jednak ciągłe zatrzymywanie się, żeby robić zdjęcia, nie było jej planem na podróż, dlatego odłączyła się. Kiedy obrany kierunek z jakiegoś powodu przestał spełniać jej oczekiwania – zmieniała go. – Nie mogłabym pozwolić sobie na podobny zwrot w akcji, będąc w grupie – tłumaczy. – Dlatego zawsze uważałam, że wolę jechać na wakacje sama niż z obcymi. Po sobie dokładnie wiem, czego się spodziewać, nie kładę na siebie żadnej presji, kiedy zrobię jakiś błąd, po prostu wyciągam z niego lekcję.

Na kolejny samotny kierunek wybrała Sri Lankę w 2021 r. Jak na każdą podróż, miała przygotowany research, zaznaczone główne punkty na mapie i wstępnie założyła, że podzieli wyjazd na część trekkingową z dość intensywanym zwiedzeniem i cześć przeznaczoną na odpoczynek nad oceanem przeplatany nauką surfingu i jogą.

- Kolejny raz samotny wyjazd skończył się poznaniem wspaniałych, inspirujących ludzi, z którymi dzieliłam eksplorowanie wyspy - dodaje.

Lekcje czujności

Kiedy myślimy o samotnie podróżującej młodej kobiecie, od razu nasuwa się pytanie – czy się nie boi. Nina do tej pory dwukrotnie znalazła się w sytuacjach, które mogłyby skończyć się zupełnie inaczej, ale, na szczęście, stały się lekcjami, dzięki którym jest o wiele bardziej czujna.

Po bezproblemowych wakacjach w Azji południowo-wschodniej postanowiła spotkać się z zapoznanym tam znajomym w Amsterdamie. Skorzystała z popularnego portalu Couchsurfing. Niestety, trafiła na zorganizowaną grupę oszustów – w pierwszej wolnej chwili podszywany właściciel mieszkania przetrząsnął jej walizkę. Straciła pieniądze, prawo jazdy i prezenty dla znajomego, a sprawa skończyła się zgłoszeniem na policję. – Na fali optymizmu po Azji, gdzie spotkały mnie same dobre rzeczy i wspaniali ludzie, uśpiłam swoją czujność. Po tej sytuacji w Amsterdamie może nie straciłam wiary w ludzi, ale obiecałam sobie, że już nigdy przez brak czujności nie pomogę takiej sytuacji zaistnieć.

Drugi incydent, który zapalił Ninie ostrzegawczą lampkę, miał miejsce na Sri Lance. Wracała do swojego hotelu przez pola herbaty, kiedy, gdy przechodziła przez jedną z wiosek, dołączyły do niej dzieci: około pięcio- i jedenastoletni chłopcy, którzy towarzyszyli jej rozbawieni. Z jakiejkolwiek komunikacji nic nie wyszło, gdyż dzieci nie znały angielskiego. Poczęstowała ich słodkościami, które akurat miała przy sobie. Po drodze mijali szkołę z boiskiem, gdzie nastolatkowie grali w piłkę. Odprowadzili ją za wioskę. W pewnym momencie starszy z chłopców zagrodził jej drogę i w kółko powtarzał jedno zdanie z seksualnym kontekstem. – Absurd tej sytuacji był chyba najbardziej przerażający – opowiada Nina. – To dziecko pewnie nawet nie miało świadomości, co mówi, ale sposób, w jaki to robił, wyprowadził mnie z równowagi. Zaczęłam krzyczeć, machać butelką z wodą, co wystraszyło ich i uciekli, a ja wróciłam do hotelu już biegiem. W takich sytuacjach głowa od razu podpowiada ci wszystkie scenariusze z kategorii „co by było, gdyby”. Przez ten kuriozalny incydent, bo na szczęście nie był niebezpieczny, byłam rozdrażniona przez kolejne dni, a to był sam początek mojej podróży po Sri Lance.

Nina traktuje te dwie sytuacje jako lekcje, które miały być pewną łagodną formą nauczki, by nie podchodzić do wszystkiego i wszystkich z bezgraniczną ufnością.

Jest się czego bać?

Nina w Wietnamie, 2019 / Archiwum prywatne

– Samotne podróże nie są kwestią odwagi – mówi mi Nina. – Myślę, że w dużej mierze mamy kulturowo zakorzenione lęki, zwłaszcza dziewczynki w Polsce wychowuje się, wpajając im, jak świat zewnętrzny jest niebezpieczny. Poznałam mnóstwo samotnie podróżujących dziewczyn i chłopaków z całego świata, którzy byli zachęcani przez rodziców, by zrobili sobie „gap year”. Nam się każe gonić za karierą, a jeśli robisz sobie przerwę od szkoły czy pracy, to jesteś postrzegana jak przegrana albo przegrany. Sama ciągle spotykam się z pytaniami, czy nie mam, z kim wyjechać, mało kto jest w stanie zrozumieć, że po prostu lubię samotne podróże. A z drugiej strony, mam znajomych, których samotność stopuje – mają środki, ale nie mają, z kim wyjechać, więc nie jadą.

Sri Lanka 2021 / Archiwum prywatne

Pytam ją, co poradziłaby osobie, która chciałaby wyruszyć w podróż sama, jednak czuje lęk przed nieznanym.

– Oczywiście rozumiem, że to nie jest forma spędzania czasu odpowiednia dla każdego – wyjaśnia. – Zachęcam do wypisania sobie własnych obaw na kartce i zmierzenia się z nimi, kiedy są już wypowiedziane na głos. W ten sposób łatwiej jest sobie zracjonalizować własne lęki, znaleźć rozwiązanie, przewidzieć różne scenariusze wyjścia z tych niebezpiecznych sytuacji i przygotowania się do nich w miarę możliwości. Ale też nie zakładajmy z góry najgorszego – dobre nastawienie to połowa sukcesu.

Nina przyznaje, że inaczej podchodzi się do samotnie podróżującego mężczyzny, inaczej do kobiety, które mimo prężnie rozwijającej się blogosfery i obecności w mediach podróżniczek influencerek z imponującymi zasięgami, nadal zaskakują spotkane w trasie. Pytam ją, jak traktowali ją lokalsi podczas podróży po krajach azjatyckich. – Zawsze są nastawieni bardzo przyjaźnie. Jeśli ty ich szanujesz, ich tradycje i obyczaje, oni też będą cię szanować. Zdarzało mi się spać w domach lokalsów, którzy wynajmowali pokoje gościom. Wszędzie byłam przyjęta bardzo miło, jeśli miałam już jakieś obawy, to bardziej wobec innych podróżnych. Kiedy zatrzymywałam się na nocleg w jakiejś wietnamskiej wiosce, to było lokalne wydarzenie, dzieciaki zbiegały się zobaczyć motor, a starsi podchodzili do mnie z delikatną nieufnością. Często patrzymy na świat z europocentrycznej pozycji, czujemy się z jakiegoś powodu wyjątkowi. A my jesteśmy dla nich tak samo obcy, jak oni dla nas. Udając się w taką podróż, trzeba wyjść ze stereotypowego myślenia. Oczywiście, wszystko zależy od kraju i kultury, do jakiej wkraczamy, dlatego zawsze trzeba się pod tym kątem przygotować. Wiele osób w egzotycznych krajach chciałoby cały czas chodzić w bikini, nawet na ulicach, nie zważając na tamtejszych mieszkańców, co jest nie w porządku.

Samotność w raju

Kiedy pytam ją, czy samotne podróże są lepsze od tych w towarzystwie, nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Mówi, że wszystko jest kwestią towarzystwa i nie zrezygnuje z wyjazdów z przyjaciółmi czy rodziną, które także uwielbia. Jednak już bez zastanowienia wymienia plusy samotnych wypraw.

– Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że podróżując z kimś, nigdy nie poznasz tylu nowych ludzi. Zawsze trzeba szukać kompromisów, dostosować się do innych, troszczyć się o komfort drugiej osoby. Kiedy jestem sama, wystarczy mi nocleg na materacu, a dobrze wiem, że niewielu moich znajomych zgodziłoby się na to. Kiedy decydujesz się na podróż sama ze sobą, każda chwila wypełniona jest czymś nowym.

Nina w Tajlandii, 2015 / Archiwum prywatne

Ale nie wszystko zawsze jest takie kolorowe. – Oczywiście czasem, kiedy patrzysz na jakieś zachwycające miejsce, chciałabyś te emocje z kimś podzielić, ale jesteś sama. Nie sposób przecież opowiedzieć o wszystkich pięknych widokach, które widziałam, o smakach, które poznałam. A poza tym, podróżując samotnie, raczej nie ma się bogatego folderu zdjęć, na których grasz pierwsze skrzypce. W Azji chciałam spróbować jak najwięcej potraw, ale kiedy nie masz ich z kim dzielić, nie spróbujesz tyle, ile byś chciała.

Nina mówi, że minusem są też względy ekonomiczne, gdyż kosztów dojazdu, wyżywienia czy noclegu nie ma z kim podzielić.

Trzeba lubić siebie

Zdecydowanie się na daleką i długą samotną podróż nie jest decyzją, którą podejmuje się z dnia na dzień. Nina decyduje się na takie wyprawy regularnie, powiedziała mi już o swoich planach wyjazdu do Mongolii, a wcześniej do jednego z krajów Ameryki Południowej albo na karaibską wyspę. Pytam, co jej dają samotne podróże.

– Chyba dopiero podróżując samotnie, czuję, że żyję naprawdę – mówi bez wahania. Żyję według swoich zasad, zgodnie z tym, co ja chcę, staram się nie robić niczego przeciwko sobie. To jest zgoda na wielu płaszczyznach. Otwiera mnie to bardzo na świat – wyjaśnia. – Ważne w podróżach solo jest przełamanie się i wyjście ze strefy komfortu. Ale najważniejsze, czy lubisz siebie, bo czas bardzo szybko to zweryfikuje. To jest także możliwość sprawdzenia siebie, tego, jak radzę sobie w wielu sytuacjach, które nie spotkałyby mnie na wakacjach all inclusive. Kiedy wracasz do swojego kraju, korzystasz z tego doświadczenia. Podczas wielu podróży uświadomiłam sobie, że będąc samemu, określenie „muszę” automatycznie zastępuję słowem „mogę”.

Ewelina Kołodziej
  1. Styl życia
  2. Społeczeństwo
  3. Podróże solo: Najważniejsze jest to, czy lubisz siebie
Proszę czekać..
Zamknij