Kto liczy na odpowiedź na tytułowe pytanie, srogo się zawiedzie. Twórczyni serialu Shondzie Rhimes nie udało się odkryć tajemnicy sławnej oszustki Anny Sorokin. „Kim jest Anna?” to raczej kolejna wariacja na temat amerykańskiego snu, który staje się koszmarem.
Shonda Rhimes z przytupem zaczęła współpracę z Netfliksem. „Bridgertonowie” długo utrzymywali się na pozycji najpopularniejszego serialu w historii platformy. Choć sagę rodzinną z czasów regencji produkowała wytwórnia Shondaland, na twórcę serialu gigantka telewizji wytypowała stałego współpracownika, Chrisa Van Dusena. Sama ostrzyła sobie zęby na historię Anny Sorokin – przedstawiającej się jako Anna Delvey, dziedziczka europejskiej fortuny – która przebojem zdobyła nowojorską socjetę. Rhimes, słynąca z wielosezonowych tasiemców: „Chirurgów”, „Skandalu” czy „Sposobu na morderstwo”, tym razem postanowiła ograniczyć się do miniserialu zamkniętego w dziewięciu odcinkach. Wyszło o osiem za dużo. „Kim jest Anna?” to materiał na mocny film, a nie pierwszą odsłonę anthology series w duchu „American Crime Story” konkurenta Shondy, Ryana Murphy’ego.
Anna Sorokin: Sukces za wszelką cenę
Tytuł oryginalny – „Inventing Anna” – o wiele lepiej oddaje zamysł twórczyni. Postawiła sobie wyzwanie odkrycia tajemnicy it-girl, która od prawie pięciu lat siedzi w więzieniu. Wszyscy bohaterowie serialu mają więc obsesję na punkcie Anny. Okryta niesławą ciężarna dziennikarka Vivian Kent (Anna Chlumsky w identycznej roli jak w „Figurantce”), której artykuł o Annie ma uratować karierę, wiesza na ścianie pokoju dziecięcego selfie bohaterki. Jej ambicja równać się może chyba tylko z obsesją Carrie Mathison z „Homeland”. Postać Kent z fikcyjnego magazynu „Manhattan” jest wzorowana na Jessice Pressler, której tekst stanowił inspirację dla scenarzystów (Pressler napisała też o striptizerkach, które oszukiwały bogaczy – na tej podstawie nakręcono „Ślicznotki” z Jennifer Lopez). Za wszelką cenę Sorokin chce pomóc też adwokat, Todd Spodek (Arian Moayed z „Sukcesji”). Trwają przy aresztowanej intrygantce także niektóre przyjaciółki (inne sprzedały ją w imię własnej kariery). Trudno zrozumieć, dlaczego ktokolwiek mógłby chcieć poświęcić się dla domniemanej dziedziczki.
Julia Garner, która w „Zawód: Amerykanin”, „Ozark” i „Asystentce” stworzyła postaci wyraziste, zniuansowane, bezbronne i silne jednocześnie, jako Anna jest nieprzekonująca, niesympatyczna i nieciekawa. Od Sorokin przejęła akcent – ni to niemiecki, ni to rosyjski. W niemal każdej scenie nerwowym ruchem poprawia okulary. Zadaje bezczelne pytania albo wypowiada jeszcze bardziej bezczelne stwierdzenia (pyta Vivian, czy jest w ciąży, czy po prostu gruba). Rhimes w usta bohaterki wkłada frazesy o amerykańskim śnie. Choć największy banał każe wypowiedzieć przyjaciółce Anny, Neff (Alexis Floyd), pracującej w jednym z luksusowych hoteli, które Anna oszukała. – W Nowym Jorku wszyscy pragną prestiżu, pieniędzy, władzy albo miłości – mówi dziennikarce, tłumacząc, że Anna nie była żadną przestępczynią, tylko dziewczyną znikąd marzącą o sukcesie. Sama Anna określa się jako bizneswoman. A jej adwokat – też wywodzący się spoza elity – widzi w niej ucieleśnienie emigrantki szukającej na Manhattanie swojej ziemi obiecanej.
„Kim jest Anna?”: Opowieść o współczesnym świecie
Rhimes Anny nie wybiela ani nie oczernia. Ocenia świat, który ją stworzył – z jego dwulicowymi hipokrytami, którzy sprzedają duszę za lajki, przelot prywatnym samolotem i noc w pięciogwiazdkowym hotelu. – Zawsze lepiej być VIP-em – głosi swoje mądrości Anna. Twórczyni serialu marzyła się celna diagnoza epoki influencerek z Instagrama. Zapomniała o jednym. By z dystansem opowiedzieć o minionych czasach, potrzebny jest… dystans. Nieprzypadkowo w „American Crime Story” czy „Pam & Tommy” dokonuje się właśnie rewizji lat 90. z jego kultem gwiazd, przemocy i seksu. Po 30 latach widzimy rzekomą epokę niewinności w całej jej brutalności. Shonda próbuje opowiedzieć na gorąco historię, która dopiero się wydarza, a jednocześnie spiąć ją klamrą krytycznego komentarza. A trudno być jednocześnie w środku i na zewnątrz.
Rhimes uznała zapewne, że wysyp serialowych i filmowych biografii sprzyja opowieściom o gwiazdach (choćby fałszywych gwiazdach jednego sezonu), które tak naprawdę diagnozują czasy, z którymi te osobowości musiały się zmierzyć. Zwiodła ją Sorokin. Okazało się, że dała się nabrać na Annę, tak jak wcześniej nowojorska elita. Może najważniejszym przesłaniem serialu jest właśnie to, że Anny nie ma. Skoro do każdego selfie można włożyć inną perukę, dla każdego inaczej się ubrać i w każdym miejscu zachowywać inaczej, łatwo ulepić siebie tak, jak się chce (jak zresztą broni Annę jej adwokat). Figurą naszych czasów staje się więc oszustka.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.