
Deva Cassel w „Lamparcie” świeci jasno jak sycylijskie słońce. Netflixowa ekranizacja klasycznej powieści „Lampart” daje światu nową gwiazdę – córkę Moniki Bellucci i Vincenta Cassela. I niewiele więcej. Ten serial na podstawie książki Giuseppego Tomasiego di Lampedusy nie mógł się nie udać, a jednak razi staroświeckim charakterem i nadmiernym przepychem.
Książę Giuseppe Tomasi di Lampedusa pisał „Lamparta” w latach 50. XX w. w konwencji powieści XIX-wiecznej. W jednej z najgenialniejszych włoskich książek wszech czasów uchwycił moment zjednoczenia Włoch w latach 60. XIX w., któremu początkowo sprzeciwiali się arystokraci, tacy jak jego przodkowie. Zwolennicy Burbonów na Sycylii z pewnością nie czekali na wyzwolenie ze strony armii Garibaldiego.

W 1963 r. powstała adaptacja równie kultowa jak sama powieść. W tytułowego Lamparta wcielił się wówczas Burt Lancaster, a towarzyszyli mu Alain Delon i Claudia Cardinale. Obraz Luchina Viscontiego zdobył Złotą Palmę w Cannes, podbił serca widzów i zapisał się w historii kina.
Nowej ekranizacji „Lamparta” nie brakuje realizacyjnego rozmachu
Ponad pół wieku po sukcesie klasyka „Lamparta” na mały ekran przeniósł Richard Warlow („Wąż”, „Ripper Street: Tajemnica Kuby Rozpruwacza”). Dostał włoską obsadę, ogromny budżet i zadanie nakręcenia kolejnego netflixowego hitu. Popis dał operator Nicolai Brüel, który zatopił kadry w sycylijskim słońcu, które razi tak mocno, że nie da się w nie bezpośrednio patrzeć. Tak samo powinno być z Lampartem, onieśmielającym w książce swoim blaskiem. Kim Rossi Stuart w roli Dona Fabrizia nie roztacza jednak wokół siebie tej władczej aury (może to za sprawą uderzającego podobieństwa do… inżyniera Karwowskiego z „Czterdziestolatka”). Dziwi więc jego wpływ na ludzi – widz zaczyna zastanawiać się, czy nie chodzi wyłącznie o jego pozycję, a nie osobiste zasługi.
Księciu Salina przeciwstawiono jego siostrzeńca, wiedzionego ambicją Tancrediego. Przed zakochaną w nim kuzynką, Concettą (utalentowana Benedetta Porcaroli z włoskiego hitu Netflixa, „Baby”), roztaczał wizję równości, wolności i braterstwa. Sam jednak przywdział czerwoną koszulę i wziął udział w wyprawie tysiąca, licząc na sławę, chwałę i najwyższe urzędy w nowo powstającym państwie włoskim. Cynik, karierowicz i oportunista nie żył zgodnie z wartościami wyznawanymi przez jego ród.

Deva Cassel gra antagonistkę głównej bohaterki, Concetty
W serialu przesunięto akcenty z powieści tak, by na główną bohaterkę wyrosła Concetta – najpierw naiwna nowicjuszka, potem nieszczęśliwa kochanka, w końcu wprawna graczka. Jako jej antagonistkę ustawiono dziewczynę znikąd, Angelicę (Deva Cassel), której ojciec – dorobkiewicz, nuworysz i prostak – kupił pozycję w socjecie. Nie zaszkodziło też jej anielskie piękno. Sprzątnęła Concetcie sprzed nosa Tancrediego, by razem z mężem snuć szczwane plany podboju Rzymu.
„Lampart” wpisuje się w serię ostatnich produkcji kostiumowych o XIX w. z feministycznym zacięciem, na czele z „Bridgertonami”, „The Buccaneers” czy „Dickinson”. Ale podczas gdy w najpopularniejszym z tych seriali – „Bridgertonach” – uwspółcześniono nie tylko ścieżkę dźwiękową, lecz także emocje i motywacje bohaterów, tu wydają się zaklęte w czasie, a w efekcie nadmiernie melodramatyczne, a nawet telenowelowe.
Deva Cassel objawia się w „Lamparcie” jak kiedyś jej mama w „Malenie” (2000) Giuseppe Tornatore. Tam tytułowa bohaterka została ukarana za swoje piękno, tu Angelica wykorzystuje swoje oddziaływanie na mężczyzn, także na księcia, dla zysku. Gdy kupczy swoim ciałem, to wyłącznie dla politycznych korzyści. Jeśli coś po tym „Lamparcie” zostanie, to właśnie rola młodej aktorki. Przebiegłe piękno, niepohamowany głód na życie, drapieżna ambicja – gwiazda rysuje współczesny obraz kobiecości, jednocześnie z wdziękiem nosząc zjawiskowe kreacje projektu kostiumografa Carla Poggiolego.
Choć formalnie po śmierci księcia schedę po nim przejmuje syn, tak naprawdę Lampart pałeczkę przekazuje córce, a w szerszym ujęciu – Angelice, która dokonała awansu społecznego. Tak rozpocząć się miała równość, także płci.
„Lampart” pokazujący nieuchronność zmian powinien rezonować z widzami w czasie niepokojów społecznych. Wówczas schyłek epoki arystokracji robił miejsce dla demokracji. A dziś? W wielu miejscach na świecie podważa się osiągnięcia tego najlepszego z dotychczas wymyślonych systemów. Te zmiany nie zdają się nieść za sobą postępu. „To nasze lato jest długie i smutne jak rosyjska zima”, pisał o Sycylii Lampedusa.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.