W 1994 roku na łamach „New York Timesa” ukazał się tekst poświęcony dwóm topowym wówczas aktorkom – Julii Roberts, znanej z ról ofiar czekających na mężczyznę-wybawcę, i Sharon Stone, która do perfekcji opanowała portretowanie niezależnych kobiet. Artykuł nosił tytuł „Odwieczne pytanie: Czy Stone umie grać?”. Sharon została zaszufladkowana po pierwszej znaczącej roli w „Nagim instynkcie”. Pracowała z największymi w branży i przez największych została skrzywdzona. Gdy w 2001 roku doznała udaru, straciła wszystko. Pracę, męża, dziecko oraz szacunek do samej siebie. Jej filozofia? – Nieważne, jak upadasz. Ważne, jak się podnosisz.
Gdy trzy lata temu, podczas gali „GQ”, Sharon Stone odbierała nagrodę Kobiety Roku, powiedziała: – Teraz chciałabym, żebyśmy wszyscy cofnęli się do momentu, który zmienił moje życie. Następnie, tak jak w kultowej scenie z „Nagiego instynktu”, usiadła, rozsunęła nogi, skrzyżowała je i założyła jedną na drugą. – Stoję przed wami silna, szanowana, dumna. A to nie było proste, po tym jak uznano, że jedyne, co umiem robić, to właśnie to. I raz jeszcze założyła nogę na nogę.
Cena nadziei
Dorastała w Meadville, w północno-zachodniej Pensylwanii. „Mieliśmy tam kilka barów, parę kościołów, fabrykę suwaków” – wspominała w niedawno wydanej autobiografii „Pięknie jest żyć dwa razy”. „Tory łączyły miasta portowe, w których mieszały się ze sobą heroina, prostytutki i wszystko, co najgorsze”. A trzeba dodać, że to obszar w dużej części zamieszkiwany przez Amiszów.
Ze względu na wysoki iloraz inteligencji (IQ 154) do szkoły została posłana, gdy skończyła pięć lat. Jako 17-latka uczęszczała już na zajęcia z literaturoznawstwa i architektury nowożytnej na pobliskim uniwersytecie Edinboro. – Jestem dziewczyną znikąd. Ale miałam wielkie marzenia. O Hollywood – mówiła w jednym z wywiadów. Klasyki kina oglądała w telewizorze, który w dobre dni miał trzy działające kanały. Występowała w szkolnym teatrze, a latem wystawiała sztuki na przydomowym podjeździe. Początkowo chciała być reżyserką. Później zdała sobie sprawę, że to zawód, do którego kobiety się zniechęca.
Gra o wszystko
Po problemach z prawem starszego brata rodzice Sharon postanowili zadbać o jej przyszłość. Mamie właściwszy od niepewnej branży filmowej wydawał się modeling, więc zgłosiła córkę do konkursu piękności. Stone wygrała w edycji Hrabstwa Crawford. Miss Pensylwanii nie została, ale jury poleciło jej, by spróbowała sił w Nowym Jorku. W 1977 roku spakowała manatki i cztery dni po opuszczeniu Meadvill podpisała kontrakt z agencją Eileen Ford. Na zmianę reklamowała kosmetyki Maybelline i restauracje Burger Kinga. Po dwóch latach ciężkiej pracy wróciła do marzeń o filmie. Zamieszkała w Los Angeles, a za zarobione pieniądze opłaciła kursy aktorskie. „Ponieważ [jako nastolatka] często zaglądałam do mieszkania, które mój brat kryminalista dzielił z moim handlującym trawą chłopakiem-myślicielem, czułam się poniekąd gotowa na życie w Hollywood” – pisała.
Rozpoczęła castingowy maraton. Po staraniach o angaż w produkcjach klasy D, które spełzły na niczym, zmieniła taktykę. Zgłosiła się jako statystka do filmu Woody’ego Allena „Wspomnienia z gwiezdnego pyłu”. Dostała rolę, jej postać zyskała imię („piękna dziewczyna z pociągu”) i dwie minuty na ekranie. Potem poszło z górki. Uwagę krytyków zwróciła w komediodramacie „Różnice nie do pogodzenia” (1984), gdzie zagrała u boku Ryana O’Neala. Rozpoznawalność zyskała jako żona Arnolda Schwarzeneggera w „Pamięci absolutnej” (1990). – Szkoda tylko, że w tym właśnie czasie źle pokierowano moją karierą. Popełniono błędy, które kosztowały mnie wiele lat pracy w różnych parszywych filmach – mówiła w jednym z wywiadów. Gdy doszła do ściany, zgodziła się na sesję dla „Playboya”. – Byłam spłukana. Pomyślałam też, że mimo nieśmiałości czas powiedzieć ludziom, iż potrafię być sexy. Podobno pięć minut po ukazaniu się magazynu zaproponowano jej przesłuchanie do „Nagiego instynktu”.
Gloria
Był rok 1991, kiedy nieznanego jeszcze nikomu scenarzystę Joego Eszterhasa obudziły koszmary. Śnił mu się wieczór z byłą kochanką, tancerką go-go, która przykładając mu pistolet do skroni, zapytała: „Czemu nie pociągnąć za spust?”. Po przebudzeniu senna zmora przerodziła się w inspirację. Przez 13 kolejnych dni Joe nie wychodził z mieszkania – pisał scenariusz do filmu o brutalnie zamordowanym właścicielu klubu, do „Nagiego instynktu” (tytuł też podpowiedział mu wewnętrzny głos). Gdy skończył, o materiał zabiegały trzy największe studia filmowe. Ostatecznie został sprzedany za trzy miliony dolarów, rekordową stawkę w latach 90. XX wieku. Produkcja przedefiniowała gatunek erotycznych thrillerów, została czwartym najbardziej dochodowym filmem 1992 roku i otrzymała dwie nominacje do Oscara. Tak ogromnego sukcesu nie osiągnęłaby jednak bez odpowiedniej morderczyni.
Początkowo do roli Catherine Tramell rozważano Kim Basinger, Julię Roberts, Meg Ryan i Michelle Pfeiffer. Gdy 12 aktorek odmówiło, nadarzyła się okazja dla Sharon, której menadżer przez siedem miesięcy wydzwaniał do reżysera z prośbą o zdjęcia próbne. Okazała się idealna – z pozoru delikatna i powściągliwa, ale za jej porcelanową powierzchownością drzemała złamana socjopatka. Brawurową rolę doceniły komisje MTV Movie Awards i Saturna (nagrodzona w kategorii najlepsza aktorka) oraz Złotych Globów (nominacja). Jej honorarium podskoczyło do pięciu milionów i wreszcie mogła przebierać w rolach. W show „Late Night” w 1992 roku skwitowała swój tryumf słowami: – W poniedziałek byłam dziewczyną, która po kolejnym przesłuchaniu martwiła się, czy dostanie rolę. Po piątkowej premierze wszyscy przechodnie skandowali moje imię.
Awans na pierwsze strony gazet miał też swoje ciemne strony. Prasa rozpisywała się o niej jako o gwieździe porno. Gdy z nominacją do Złotego Globu zjawiła się na czerwonym dywanie, zgromadzeni wybuchli śmiechem. Zarobiła tylko 500 tys. dolarów, podczas gdy partnerujący jej Michael Douglas zgarnął dwudziestoośmiokrotnie wyższą stawkę. Jej nazwisko nie znalazło się też na plakatach promujących film.
Śmiertelne błogosławieństwo
Scenę z przesłuchania w „Nagim instynkcie”, podczas której Stone na zmianę krzyżuje i rozzuwa nogi, do dziś uznaje się za najczęściej pauzowaną w historii kina. – Po zakończeniu zdjęć usiadłam na sali projekcyjnej, by zobaczyć ostateczny efekt. Po raz pierwszy ujrzałam na ekranie swoje krocze, choć wielokrotnie byłam zapewniana, że nic nie widać. – Musisz zdjąć majtki tylko dlatego, że odbijają światło – słyszałam wcześniej. Od prawnika usłyszała, że może doprowadzić do wykasowania sceny. „Postanowiłam sobie zadać kilka pytań. […] wiedziałam, jaki film kręcę. Do cholery, walczyłam o tę rolę i jak dotąd tylko jeden reżyser [Paul Verhoeven] zawalczył o mnie. […] W końcu zgodziłam się, żeby ujęcie zostało w filmie. Dlaczego? Ponieważ to było właściwe, dobre dla filmu i dla postaci” – tłumaczyła w autobiografii. Zrozumiała wówczas, że żądna krwi Tramell była jej kluczem do wolności. Jako dziecko obserwowała, jak jej dziadek molestował jej młodszą siostrę. Ten sam mężczyzna kilkadziesiąt lat wcześniej bił jej matkę do nieprzytomności. „Kiedy grałam […], sięgnęłam do tamtego gniewu. Sięgnęłam do mroku w sobie i odkryłam go przed całym światem”.
Na rozstaju
„Powiedziałam kiedyś «Chcę być na tyle dobra, żeby siedzieć naprzeciwko Roberta De Niro i grać swoje»” – pisała w „Pięknie jest żyć dwa razy”. W „Kasynie” z 1995 roku jest taka scena. Stone wbiega do restauracji, siada, a po chwili wchodzi on, De Niro we własnej osobie. Rola diwy z półświatka przyniosła Sharon jednak o wiele więcej. Szkatułkowo budowaną postać doceniono nominacją do Oscara, wpisano do rejestru najlepszych czarnych charakterów współczesnego kina i nagrodzono upragnionym przez nią Złotym Globem. – Na miesiąc przed galą zgłosiłam się do Very Wang z prośbą, by uszyła mi sukienkę. Chciałam wyglądać nonszalancko, jakbym właśnie skończyła imprezę przy basenie, jakby mnie ten „konkurs” nie interesował. Tak bardzo nie chciałam być przegraną, że wyłączyłam umysł. Nie słyszałam, jak wyczytali moje nazwisko. Pamiętam tylko, że Tom Hanks klepnął mnie w ramię i powiedział: „Zasługujesz. Nie maż się i daj dobre show”.
Potem jeszcze znalazła się w plebiscycie stu najseksowniejszych gwiazd w historii kina, stu najlepszych gwiazd filmowych wszech czasów i największych badasses. Ale to, że rzeczywiście jest twardzielem (czy jak podaje słownik angielsko-polski: kozakiem, koksem i pieprzonym gnojkiem), ostatecznie miała udowodnić z dala od planu zdjęciowego.
Krew na piasku
Miała 43 lata, była u szczytu kariery, kiedy „otworzyła oczy i zobaczyła, że pochyla się nad nią mężczyzna” – wspominała w autobiografii. „Nieznajomy gładził mnie po głowie, po włosach, o Boże, był taki przystojny. Wolałabym, żeby to był mój kochanek, a nie ktoś, kto właśnie powiedział: «Doszło u pani do krwawienia w mózgu»”. To był udar połączony z krwawieniem także do kręgosłupa oraz zatok. Zanim jednak lekarze połapali się, co i jak, mijał dziewiąty dzień. Decyzję o operacji dającej jeden procent szans na przeżycie musiała podjąć rodzina. Po siedmiu godzinach Stone opuściła blok z platynowym implantem zamiast tętnicy i rozpoczęły się fizyczne tortury oraz emocjonalny rollercoaster.
Niedługo przed udarem zgłosiła się na prewencyjną mammografię. „I oczywiście, [lekarz] powiedział, że mam guza. I to sporego. […] uważał, że trzeba go usunąć […]. Odpowiedziałam […]: «No cóż, skoro to rak, wycinajcie obie [piersi]». Powinnam za to dostać Oscara”, pisała. Poddała się zabiegowi rekonstrukcyjnemu piersi. „Niestety mój chirurg plastyczny uznał, że lepiej będę wyglądać z większymi, „lepszymi” cyckami. […] Zmienił moje ciało bez mojej wiedzy i zgody”. Teraz zasklepiające się rany potęgowały i tak już ogromny ból. Straciła 19 kg. Praktycznie nie chodziła. O tym, jak poważny był jej stan, przeczytała w magazynie „People”. Gdy wyszła ze szpitala, okazało się, że mąż, wydawca prasowy Phil Bronstein, zaczął układać sobie nowe życie. Złożył pozew rozwodowy i odszedł do kochanki. Potem zaczął walkę o prawo do opieki nad wspólnie adoptowanym synem. Wygrał. – Cząstka mnie powtarzała tylko: straciłaś wszystko. Przyjaciele się odwrócili – jej historia okazała się zbyt przytłaczająca, rozczarowująca. Wypadła z listy gwiazd w studiach filmowych. Uzależniła się od uśmierzających ból opioidów.
Casanova po przejściach
Sharon często mówi o tych, którym zawdzięcza „wszystko”, którym jest „bezgranicznie wdzięczna”. Wśród najczęściej przewijających się nazwisk jest Martin Scorsese (za to, że ją poprowadził), Robert De Niro (za to, że mogła posmakować jego talentu), Mick Jagger (za to, że poradził jej, by w każdym nowym mieście zasłaniała okna folią aluminiową, na lepszy sen), Quincy Jones (za to, że zaoferował jej pomoc, gdy inni ją zostawili) i jej synowie (w połowie lat 2000. adoptowała jeszcze Lairda i Quinna). Za to, że dzięki nim żyje. „[Po udarze trwałam] jakby w otchłani. Zagubiona, zaskoczona, rozespana i zdruzgotana. Aż pewnego dnia mój synek wszedł do sypialni […], stanął przed moim łóżkiem w śpioszkach, spojrzał i powiedział: «Koniec z piżamką, mamusiu». Walczył o mnie […]. Podniosłam się […], podjęłam wysiłek”, pisała we wspomnieniach.
Przestała pić, zmieniła dietę, codziennie ćwiczyła czytanie i zapamiętywanie linijek scenariuszy. W jej przemianie dużą rolę odegrał buddyzm, wsparcie zaprzyjaźnionych mnichów. By powrócić do pełnej sprawności, potrzebowała siedmiu lat (do dziś boli ją prawa strona głowy). Wróciła na ekrany. Jeszcze silniej zaangażowała się w aktywizm – na rzecz społeczności LGBT+, osób chorych na AIDS i tych w kryzysie bezdomności. Dzieci, dorosłych, starszych. A także kobiet obarczonych schorzeniami mózgu. W 2016 roku, zainspirowana kampanią Hillary Clinton, powróciła na uniwersytet w Edinboro, by ukończyć studia. Miała 58 lat. Zmiany zaszły także w zarządzaniu jej karierą. Jak przyznała w rozmowie z „New Yorkerem”, nie ma menadżera. – Chciałam podejmować własne decyzje, być zatrudnianą przez reżyserów, których lubię. Nie chcę być rozmieniona na drobne. Mówi też, że otrzymuje więcej ofert pracy z Instagrama niż wtedy, gdy reprezentowali ją profesjonaliści (wyczekiwany projekt? „Kobieta w ogniu” na podstawie powieści Lisy Barr).
Dawniej, pod dyktando agentów, musiała stworzyć publiczną personę. Ta zabawa trwała do jej 50. – Byłam zmęczona – tłumaczyła. Dziś podczas wywiadów żartuje, przejmuje kontrolę, czasem nawet rapuje (wystąpienie w NBC). – Naprawdę bardzo podobało mi się bycie Sharon Stone. Ale bardziej cieszę się byciem sobą. Kocham moje życie, karierę i dzieci. Nawet wrogów i ludzi, którzy próbowali mi podciąć skrzydła. Byli moimi najlepszymi nauczycielami.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.