
Urodzona w Dublinie w połowie lat 80. projektantka nie poszła do pierwszej komunii. – Zazdrościłam trochę moim koleżankom, że mogły przebrać się w te pełne przepychu białe sukienki – śmieje się Rocha, posyłając na wybieg modelki wyglądające trochę jak niewinne uczennice, a trochę jak panny młode w drodze do ołtarza.
Redakcja brytyjskiego „Vogue’a” z najnowszego pokazu Simone Rochy wybrała sześć sukienek, które z powodzeniem mogłyby włożyć panny młode. Chociaż nie zostały pomyślane jako ślubne, łączą odcień kości słoniowej z bufkami, falbankami i koronkami. W sam raz na letnie wesele dla dziewczyn, które chcą uniknąć ciężkich kreacji księżniczek.

Ale zamysł pochodzącej z Dublina projektantki był inny, a nad wybiegiem wcale nie unosił się radosny nastrój. Raczej podniosły. Bo inspiracją dla Irlandki, która na londyńskim tygodniu mody zadebiutowała w 2010 roku, były ceremonie, obrzędy i rytuały o większym ciężarze gatunkowym. – Narodziny, życie i śmierć – mówiła projektanta, opisując inspiracje do swojej kolekcji. Chcąc przedstawić krąg życia, sama powróciła do korzeni. Większość kolekcji została uszyta z wełny z irlandzkich wysp Aran. Odcienie złamanej bieli, kremu czy kości słoniowej to naturalne, niefarbowane kolory tego włókna.
Rocha, wychowana w laickim domu, obsesyjnie powraca do katolicyzmu, którym przesiąknięta była Irlandia jej młodzieńczych lat. Mówi, że inspirowała się Maryją, a także świętym Malachiaszem z Armagh. Zgodnie z jego przepowiednią za czasów papieża Franciszka nastąpi koniec czasów. Nic dziwnego, że optymizm nie towarzyszył Simone przy pracy.

Co nie zmienia faktu, że stworzyła rzeczy piękne. Jej słynna już biżuteria tym razem przypominała lekkie pnącza, torebki wyglądały jak uszyte z kwiatów, a kokardki, atrybut małej dziewczynki, niepokojąco doszyto nawet do całkiem dorosłych sukienek. Ubrania, a raczej szaty, oprócz naturalnego odcienia wełny były czarne albo purpurowe niczym ornaty. Niepokojące wrażenie robiły zasłonięte koronkowymi welonami twarze. Modelki równie dobrze mogły być pannami młodymi, Madonnami z obrazów noszonych podczas procesji Bożego Ciała albo ofiarami składanymi na stosie, żeby uratować ludzkość od zagłady. Apokaliptyczny ton, który zdaje się pobrzmiewać w kolekcjach wielu projektantów, nie oznacza jednak, że dobra zabawa już się skończyła. Wręcz przeciwnie, taniec na wulkanie, zwłaszcza na tygodniach mody, trwa w najlepsze.

Zaloguj się, aby zostawić komentarz.