Trądzik, zmarszczki, opuchlizna, przebarwienia, blizny i deformacje twarzy. Branża mody, przez lata oskarżana o promowanie wyidealizowanego wyglądu i nieosiągalnych standardów piękna, stała się miejscem inkluzywnym.
Trądzik, zmarszczki, opuchlizna, przebarwienia, blizny, deformacje, a nawet otarcia. To wszystko można było zobaczyć na twarzach modelek i modeli podczas pokazów na sezon jesień-zima 2022. Od wybiegu u Ricka Owensa przez Vetements, Ester Manas, Valentino po Maitrepierre. Naturalistyczne podejście może szokować, a nawet w pierwszym momencie odrzucać. To najlepszy dowód na to, że w kwestii szeroko pojętej tolerancji jest jeszcze dużo do zrobienia.
Rok 2022 wydaje się na dobre przypieczętowywać ruch skin positivity w lifestyle’u, modzie i popkulturze. Przełomowy był jednak w tej kwestii rok 2017 – to wtedy zadebiutowała kampania marki Rihanny, Fenty Beauty, stawiająca na różnorodność w każdym urodowym aspekcie. W tym samym roku po raz pierwszy zobaczyliśmy „nieidealną” skórę na wybiegu. Modelki i modele z trądzikiem różowatym pojawili się u malezyjskiego projektanta Moto Guo w trakcie wiosenno-letniego tygodnia mody w Mediolanie. Za kulisami pokazu jeszcze długo dyskutowano, czy był to tylko realistyczny makijaż stworzony na potrzeby performansu czy wynik castingu. To nie miało jednak większego znaczenia. Branża odczytała przekaz. Było jasne, że nadszedł czas zmian. Różnorodność tekstur, kolorów i zmian skórnych pojawiająca się w przestrzeni publicznej pozwala na przyzwyczajenie się do wyglądu zwyczajnych ludzi. To droga do normalizacji, która w przyszłości wpłynie na poprawę jakości życia osób do tej pory stygmatyzowanych, czy o zaniżonej samoocenie.
Tym samym z przyjemnością ogłaszamy, że najmodniejsza skóra sezonu jesień-zima 2022 to nie „dewy skin”, czy „glass skin”, a „skin that we live in”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.