Jej gadżety przypominają małe narzędzia tortur, ale Skin Witch ma dobre zamiary. Ulubiona kosmetyczka Hailey Bieber i Sofii Richie praktykuje holistyczne podejście do pielęgnacji, a efektem jej zabiegów jest rozświetlenie nie z tej ziemi.
Twarz trochę ziemista, nos nieco garbaty, tu i ówdzie brodawki, na widok których uciekają nie tylko dzieci. Nawet dorosłych przeszywa dreszcz na samą myśl o czarownicach, jakie pamiętają z kreskówek i ilustrowanych książeczek, czytanych im, o zgrozo, przez rodziców przed snem. Zanim czarownice zaczęto winić za porywanie niewiniątek i warzenie podejrzanych mikstur, uważane były za cudotwórczynie, których wyjątkowe zdolności i znajomość medycyny naturalnej pozwalały leczyć nawet najbardziej poważne schorzenia. Dziś nazwalibyśmy je pewnie znachorkami. A ich podejście do lecznictwa mogłoby zyskać miano holistycznego. I właśnie do tej tradycji odwołuje się Emma Goodman – ulubiona kosmetyczka Hailey Bieber, znana w sieci jako Skin Witch.
Goodman ma kilkanaście lat doświadczenia – pracowała jako masażystka i terapeutka, uczyła jogi i refleksologii, którą wykorzystuje teraz w przeprowadzanych zabiegach. Przydomek „czarownicy” przylgnął do niej przypadkiem. W zabiegach pielęgnacyjnych Goodman bardzo często używa kryształów i kamieni, przeprowadza je natomiast na podstawie faz Księżyca. Gdy jedna z dziewczyn, trochę dla żartu, nazwała ją skin witch, stało się to jej oficjalnym pseudonimem i hasłem, które podekscytowane gwiazdy zaczęły sobie przekazywać w wielkiej tajemnicy.
Gabinet Goodman, a także jej praktyki sekretem już na szczęście nie są, a znane i zadowolone klientki chętnie chwalą się cudownymi rezultatami na Instagramie. Myślicie, że naturalny blask bijący od Hailey Bieber i Sofii Richie to jedynie zasługa genów? Dziewczyny regularnie oddają się w ręce „czarownicy z LA”, by w sposób holistyczny zadbała o ich skórę, a przy okazji ukoiła nerwy, poszukała najbardziej problematycznych obszarów w ich organizmach i pobudziła lub – wręcz przeciwnie – stonowała nabuzowaną strefę yang.
Bo mimo że rezultaty zabiegów wykonywanych przez Goodman mają być widoczne na twarzy, podczas wizyty zajmuje się całym ciałem klientki. Wykorzystując wiedzę, doświadczenie, ale też największe odkrycia medycyny wschodniej, „zmusza” ciało do tego, by odkryło w sobie zasoby do samodzielnej regeneracji. Zabiegi na twarz wykonywane przez Goodman w ogóle nie przypominają tych znanych z większości gabinetów, a nawet Instagrama, który widział już wszystko. Lekarka stosuje w nich tradycyjny masaż i refleksologię Dien Chan, techniki równoważące czakrę, pracę z oddechem, a nawet terapię czaszkowo-krzyżową.
Goodman wychodzi z założenia, że skóra jest odzwierciedleniem nie tylko tego, co w danym momencie dzieje się w naszym organizmie (problemy hormonalne, alergie spożywcze, głębsze schorzenia, o których czasami nawet nie wiemy), ale także tego, jak się czujemy. Dlatego bez względu na to, jaki zabieg będzie wykonywać, zawsze zaczyna od wprowadzenia klientki w stan wyciszenia i relaksu. Aby mogło się to dokonać na poziomie zarówno ciała, jak i umysłu, wykorzystuje moc natury. Zaprasza do głębokiego oddychania i medytacji oraz prosi, by położyć się na specjalnej macie z ametystu, który wprowadzi układ nerwowy w stan odpoczynku. Czasami zakłada też klientkom maski tlenowe, usprawniające pracę komórek.
Oczywiście nie robi tego wszystkiego sama. Do dyspozycji ma całą armię wyspecjalizowanych gadżetów, które wyglądają jak narzędzia tortur, ale działają cuda. Dobra wiadomość jest taka, że można używać ich samodzielnie, w domowym zaciszu. Roller yin-yang sprawdzi się jako element codziennego masażu twarzy przed nałożeniem kremu na noc, a wykonane z szarego agatu gua-sha poradzą sobie ze zmęczoną cerą.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.