Ślub Lorny McGee i Davida Doherty’ego połączył dwa elementy tożsamości ważne dla pary młodej: irlandzką tradycję oraz ducha nowoczesnego Londynu. Stylistka „Vogue’a” opisuje te niecodzienne przygotowania do wyjątkowego dnia – od wyboru sukienki po przebieg samej ceremonii.
Od zaręczyn do ślubu Lorny McGee i Davida Doherty’ego minęło siedem lat. Jak opisuje Lorna, ona i David długo rozważali miejsce, w którym się pobiorą. Oboje pochodzą z Irlandii, co jest dla nich ważnym elementem tożsamości, jednak po 15 latach życia w Londynie zdecydowali, że to właśnie stolica Wielkiej Brytanii bardziej jest ich domem. „Tutaj urodził się nasz piękny syn. Jego i nasze życia toczą się tutaj i to właśnie tu zbudowaliśmy razem coś, z czego jesteśmy dumni”, pisze w osobistym liście dla „Vogue’a” Lorna. Jednak nie zamierzali pomijać elementów ważnych dla kultury irlandzkiej: po ceremonii, zaplanowali występ Cary Dillon. Jak opisuje McGee, „Cara, która pochodzi z małego miasteczka niedaleko od miejsca, skąd jesteśmy ja i David, ma niezwykły talent i jest jedną z najważniejszych przedstawicielek tradycyjnej irlandzkiej muzyki na świecie. Można śmiało powiedzieć, że ja i David jesteśmy jej wielkimi fanami, podobnie jak nasz syn, który dorasta, słuchając irlandzkiej muzyki w domu. Dzień po ślubie, Theodore zapytał mnie czy Cara, która występowała na weselu, była prawdziwą Carą Dillon. Stwierdził, że to bardzo cool. I właśnie tak było”.
Panna młoda przed ślubem przymierzyła tylko jedną sukienkę – prostą slip dress The Row, znalezioną w butiku marki na Mount Street w Londynie. Miała jedynie dwie przymiarki, przerywane przez strajk w metrze, jej własne freelancerskie zlecenia i podróże. I chociaż cały proces przypominał sesję zdjęciową organizowaną na ostatni moment, wszystko dobrze się ułożyło, co Lorna odczytała jako znak od wszechświata, żeby nareszcie przeżyć ten moment.
Ostatecznie Lorna i David zdecydowali się na ślub w kościele imienia Świętej Ethereldy w centrum Londynu. Budynek wybudowany został w 1210 r. i jak opisuje panna młoda, nadal czuć w nim ducha przeszłych dekad. „Zaczęłam się zastanawiać, czy moja sukienka bieliźniana nie jest przypadkiem zbyt prosta jak na to bogate wnętrze, więc napisałam do swojej przyjaciółki, redaktorki naczelnej polskiego „Vogue’a” – Iny Lenakiewicz, która niedawno sfotografowała ślubną kolekcję Erdem. Zapytałam: »Czy ten biały welon jest tak samo piękny w rzeczywistości?« Od razu odpowiedziała: »Tak, zdecydowanie«. Okej, pomyślałam, to będzie mój wybór. Oczywiście, nie był jeszcze dostępny, to byłoby za proste. Czas nie do końca mi sprzyjał, ale Ina pomogła mi kontaktując się z Erdemem, żeby dowiedzieć się, kiedy będzie można kupić welon”, pisze Lorna. Welon pojawił się kilka dni później, więc panna młoda miała szansę go kupić.
Na wieczór, Lorna zdecydowała się na minisukienkę marki Tod’s. „Zakochałam się w niej na sesji z Ylang Mess, która stwierdziła: »Musisz ją mieć«. Dobrałam do niej czarne szpilki-kaczuszki od Gucci.”
Na koniec wydarzenia odczytano wiersz Seamusa Heaneya, opowiadający o utworzeniu silnej opoki. Laurze i Davidowi, którzy znają się od 14. roku życia, można pogratulować tego osiągnięcia.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.