Zinterpretowany na nowo western o dawnych kochankach z ulubieńcami publiczności – Pedrem Pascalem i Ethanem Hawke’em – to najgorętszy film festiwalu w Cannes. Pedro Almodóvar, czerpiąc z gatunkowej konwencji, w swoim półgodzinnym filmie stworzył nową jakość. Z reżyserem współpracę podjął Anthony Vaccarello z Saint Laurent, który zaprojektował kostiumy.
Na który seans podczas trwającego właśnie Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes prawie się nie dostałam? Czy był to nowy Indiana Jones? Scorsese z DiCaprio i De Niro? Kostiumowy melodramat z Johnnym Deppem? Otóż nie! Niewiele brakowało, by koło nosa przemknął mi pokaz 31-minutowego filmu Pedra Almodóvara „Strange Way of Life”. Dopiero dorzucone w ostatniej chwili do programu dodatkowe pokazy pozwoliły mi zajrzeć na Dziki Zachód, gdzie rozgrywa się akcja romansu z Ethanem Hawke’em i Pedrem Pascalem w rolach głównych.
„Strange Way of Life” (oryginalny tytuł „Extraña forma de vida” pochodzi od otwierającej film piosenki Caetana Veloso) przyciągało wielkimi nazwiskami. Almodóvar to uwielbiana przez festiwale marka (filmy pokazuje ostatnio na zmianę w Wenecji i w Cannes), Ethan Hawke zawsze wzbudza entuzjazm publiczności, a Pedro Pascal to obecnie najgorętsze nazwisko w branży. Tego ostatniego nie było akurat na festiwalu, bo pracuje nad nowym projektem, ale dwaj pierwsi wpadli, by spotkać się z publicznością. Czwartym muszkieterem w stylowej produkcji był Anthony Vaccarello z Saint Laurent. Cannes takie współprace lubi – wystarczy wspomnieć pokazywany tu w 2019 roku „The Staggering Girl” Luki Guadagnino i domu mody Valentino. „Strange Way...” jest debiutem Saint Laurent Productions firmowanej przez słynny dom mody. – Jesteśmy dumni, będąc pierwszą marką, która w pełni angażuje się w biznes produkowania filmów – mówi Vaccarello. To naturalny krok dla firmy, która pod kierownictwem urodzonego w Belgii Włocha chętnie wplatała filmowe konteksty i aluzje do swoich kolekcji, a realizowane we współpracy ze znanymi reżyserami krótkie metraże były jej znakiem rozpoznawczym, jak zrealizowana z Gasparem Noé „Lux Æterna”.
Spotkanie kochanków po latach
Filmowa historia jest równie prosta, co charakterystyczna. Jest rok 1910. Po 25 latach w nietypowych okolicznościach spotykają się dawni kochankowie. Gdy poznali się jako najemnicy, byli młodzi i wolni. Dziś, po pięćdziesiątce, są już w innym miejscu – z obowiązkami i życiowym bagażem. Jake (Hawke) to poważany szeryf, Silva (Pascal) jest farmerem od lat mieszkającym po drugiej stronie pustyni. Jake to obowiązkowy służbista, Silva – czarujący i ciepły krętacz. Serca i ciała nie da się jednak oszukać, dawny ogień ożywa w pierwszych sekundach spotkania. Ale Jake zastanawia się, dlaczego Silva wrócił właśnie teraz. Ten twierdzi, że po prostu musiał jeszcze raz zobaczyć dawnego ukochanego. Szybko okazuje się, że miał w tym także inny, równie istotny interes…
Gdy po wspólnie spędzonej nocy przychodzi pora, by się ubrać, Jake w niczym nie przypomina namiętnego kochanka sprzed paru godzin. Tymczasem Silva nadal mówi językiem emocji. Jake ściga mordercę, którym najprawdopodobniej jest syn Silvy. Kowboj miał nadzieję, że uda mu się to Jake’owi wyperswadować, apelując do jego serca, ukazując dramat ojca w żałobie za marzeniem o dobrym synu. Jake pozostaje zimny, nieczuły i zdystansowany. Najwidoczniej tylko alkohol pozwala mu zrzucić gorset przekonań, co wolno, a czego nie. Żadne argumenty byłego kochanka nie działają. Zaczyna się walka ze sobą, z czasem, z przekonaniami. Ale czy z tej sytuacji ktokolwiek jest w stanie wyjść zwycięsko?
Okazuje się, że Almodóvar, choć niekojarzony z gatunkiem, jest fanem westernów. Reżyser świetnie obsadził główne role, czerpiąc zarówno z aktorskiego warsztatu gwiazd, jak i zespołu towarzyszących im skojarzeń. Ekranowe emocje – mimo że pokazane w mikroskali, ledwie naszkicowane – wciągają. Za plan zdjęciowy posłużyły zbudowane w Almeríi na potrzeby legendarnej trylogii Sergia Leone dekoracje, które przez 50 lat niszczały, nabierając autentyczności. Kompozytor Alberto Iglesias unikał skojarzeń ze spaghetti westernem, stawiając na klimat amerykańskich klasyków. Jak to u Hiszpana bywa, wystrój wnętrz (scenograf Anxton Gómez), choć z epoki, wykracza daleko poza to, co rzeczywiście mógłby zastać gość na ścianach farmerskiej chatki na prerii. Obok prac Maynarda Dixona dostrzec można bowiem obraz Georgii O’Keeffe.
Nowa interpretacja westernu
Prawdziwe pole do popisu miał Vaccarello. Saint Laurent odpowiada za całą filmową garderobę. Inspiracją były nie tyle realne trendy z pierwszej dekady XX wieku, ile filmowe stylizacje gwiazd grających postaci z tamtych czasów. Zielona kurtka Pedra Pascala to nawiązanie do „Zakola rzeki” Anthony’ego Manna z Jamesem Stewartem. Czarny outfit Jake’a, syna Silvy, to oko puszczone do stylizacji Burta Lancastera z „Vera Cruz” Roberta Aldricha. Szeryf Jake nieprzypadkowo zaś kojarzy się z postaciami kreowanymi przez Kirka Douglasa. – Zawsze podziwiałem kobiety w filmach Pedra, są jednocześnie silne i wrażliwe. W „Strange Way of Life” postaci męskie cechuje podobna złożoność – podkreśla projektant.
Mistrzowie westernu tacy, jak Howard Hawks, John Ford, John Sturges czy Raoul Walsh, byli przy tym projekcie duchowymi ojcami Almodóvara. Ale Hiszpan wypełnia lukę, tworząc opowieść o kowbojach, których łączy nieskrywana namiętność. Almodóvar wspomina „Dwa złote colty” Dmytryka z Anthonym Quinnem i Henrym Fondą. – Ten film da się zrozumieć, tylko jeśli bohaterowie są kochankami, ale to słowo nigdy nie pada. Dlatego ostatecznie ten film czyta się jako dziwny western z nieudanym scenariuszem – mówi reżyser.
„Strange Way of Life” stanowi przedsmak tego, co mogłoby powstać, gdyby udało się zrealizować pełnometrażowy nieheteronormatywny western. Ta miniaturka to filmowa przystawka zaostrzająca apetyt na danie główne.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.