Znaleziono 0 artykułów
25.08.2024

Jak Lucinda Chambers została jedną z najważniejszych osobowości świata mody

25.08.2024
Fot. Emma Harries

Nie czuję się wyjątkowa, raczej postrzegam siebie jako osobę zwyczajną. A skoro jestem zwyczajna, zakładam, że takich kobiet jak ja jest na świecie mnóstwo. Projektując dla siebie, tworzę więc też dla nich – mówi Lucinda Chambers, jedna z najbardziej wpływowych stylistek w historii współczesnej mody.

Mam to szczęście, że mama nie była wobec mnie szczególnie wymagająca. To dało mi poczucie wolności, mogłam robić wszystko, co chciałam – tłumaczy Lucinda Chambers. Jej matka, Anne, była krawcową, to ona nauczyła Lucindę szyć i ozdabiać ubrania, zabierała ją do luksusowych domów handlowych, gdzie przyglądały się nowym kolekcjom, robiły notatki i pomiary, a to, co wpadło im w oko, odszywały w domu ze starych tkanin kupionych gdzieś na londyńskiej Portobello Road. Matka pasjonowała się też wnętrzami. Lucinda docenia dziś, że przez pierwsze 18 lat życia przeprowadzały się jakieś 18 razy. Matka kupowała mieszkania, odnawiała je i urządzała, by szybko sprzedać z niewielkim zyskiem i cały proces zacząć od początku.

Lucinda Chambers: Doceniam lata spędzone w „Vogueu”, podróże, pracę z najlepszymi fotografami

Fot. Emma Harries

Gdy miały już tych przeprowadzek serdecznie dość, obie zapisały się do Hornsey College of Art. Anne szło świetnie, Lucindzie wcale. Nie mogła znaleźć swojej specjalności. Nieco bezradna wymykała się do pracowni jubilerskiej, gdzie nauczyła się robić biżuterię z przezroczystego plastiku, którą potem sprzedawała na targu Camden i w kilku sklepikach. Pewnego dnia znajomy zobaczył kolczyki jej autorstwa na zdjęciu w gazecie lifestyleowej rozdawanej w metrze. Lucinda nie mogła uwierzyć, że coś, co stworzyła przy kuchennym blacie, trafiło do sesji mody. Zaintrygowana postanowiła poznać tajniki tego procesu. Zaaplikowała na projektowanie mody, ale jej podanie odrzucono bez nawet rzucenia okiem na portfolio. Szukała więc zatrudnienia w miejscach związanych z ubiorem – pracowała w sklepach odzieżowych albo jako garderobiana przy tworzeniu kostiumów na festiwal teatralny w Edynburgu. Odwiedzała księgarnie, by czytać magazyny o modzie, i tak wymyśliła sobie „Voguea” na miejsce, w którym zrobi karierę. Zgłosiła się do redakcji i przepracowała w niej 36 lat – z niedługą przerwą na kierowanie działem mody w miesięczniku „Elle”, który na brytyjski rynek wprowadziła Sally Brampton w 1985 roku. W 1992 roku, za rządów Alexandry Shulman, Lucinda awansowała na szefową działu mody w „Vogueu” i pełniła tę funkcję przez kolejnych 25 lat. Zwolniono ją w 2017, pięć miesięcy po redaktorce naczelnej, gdy stery w piśmie przejął Edward Enninful. Ten trudny moment w karierze Chambers okazał się jednak nowym otwarciem. – Głęboko wierzę i zawsze wierzyłam w to, że zmiany, nawet te nie po naszej myśli, zawsze są zmianami na lepsze – mówi. Przy okazji podkreśla, że i tak z największymi wyzwaniami mierzyła się w życiu prywatnym i żadna zawodowa roszada nie mogłaby się z nimi równać. Chambers nie budowała swojej tożsamości na tytule, z którym związała się na większą część swojej spektakularnej kariery. – Nigdy nie wiodłam życia w stylu „Vogue”. Odpuszczałam większość imprez i obiadów, jakieś 99,9 procent – mówi półżartem. Wolała jadać kolacje w kuchni z przyjaciółmi niż na salonach z kontrahentami. – Zawsze powtarzam moim podwładnym i asystentkom, że „Vogue” to tylko wieszak – wspaniały i bezcenny, ale tylko na jakiś czas odwieszasz na niego swój kapelusz – mówi. – Niezwykle doceniam lata spędzone w „Vogueu”, podróże, pracę z najlepszymi fotografami. Prowadzenie własnej małej firmy nie daje takich możliwości, bezpieczeństwa ani komfortu – podkreśla. Utrzymuje, że przez te 36 lat w redakcji każdego dnia kochała swoją pracę i nigdy nie fantazjowała o jej porzuceniu. Myślała tylko o kolejnej sesji. Napędzana perspektywami na przyszłość, nie prowadziła archiwum projektów, które współtworzyła, a były ich tysiące.

Lucinda Chambers współpracowała z Miuccią Pradą, Molly Molloy, Consuelo Castiglioni

Fot. Emma Harries
Fot. Emma Harries

W czasach „Voguea” Chambers pełniła rolę konsultantki marek z różnych półek. Z Miuccią Pradą związała się od jej pierwszego pokazu (najbardziej obeznani kojarzyli wtedy tę markę jako niszowego producenta toreb podróżnych) na dekadę. Potem z Jil Sander i Consuelo Castiglioni, z którą w bliskiej relacji trwała od otwarcia domu mody w 1994 roku do dymisji Castiglioni w 2016. Niemal zbiegło się to z jej pożegnaniem z „Vogiem”. Wtedy postanowiła z Molly Molloy z Marni założyć autorską luksusową markę Colville opartą na kooperacji z rzemieślniczkami z całego świata i szalonej estetyce Chambers. – Nie czuję się wyjątkowa, raczej postrzegam siebie jako osobę zwyczajną. A skoro jestem zwyczajna, zakładam, że takich kobiet jak ja jest na świecie mnóstwo. Projektując dla siebie, tworzę więc też dla nich – tłumaczy.


Fot. Jeff Boudreau

Cały tekst znajdziesz w wydaniu „Vogue Polska” na wrzesień 2024 roku. W sprzedaży od 22 września. Zamów numer już dziś z jedną z trzech okładek do wyboru na vogue.pl 

Kamila Wagner
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Jak Lucinda Chambers została jedną z najważniejszych osobowości świata mody
Proszę czekać..
Zamknij