Alessandro Michele pokazał pierwszą kolekcję haute couture dla domu mody Valentino. Projektant w pokazie na wiosnę-lato 2025 połączył motywy ze wszystkich epok w historii mody. Inspiracje tłumaczy w opasłym tomie podarowanym dziennikarzom zamiast zwyczajnej informacji prasowej.
Wszystko wszędzie naraz – Alessandro Michele gościom swojego pierwszego pokazu kolekcji haute couture dla domu mody Valentino zafundował doświadczenie multiwersum. Gdy modelki przechadzały się po wybiegu, w tle migotały podświetlone wyrazy. Ich czcionka przypominała trochę wykresy giełdowe na Wall Street. Z powodzeniem można by ją też wykorzystać na promie kosmicznym lecącym na Marsa. Wyrwane z kontekstu słowa – tytuły, nazwiska, pojęcia – sprawiały wrażenie chaotycznego zbioru. Scenografia oddawała przebodźcowanie naszych czasów. Często nie potrafimy skupić się na komunikacie dłuższym niż kilka sekund czy kilka zdań. W głowie wirują nam idee, plotki, wspomnienia. Zmieniają się w niewiarygodnym, oszałamiającym, zawrotnym tempie.
Nowy dyrektor kreatywny rzymskiego domu mody nazwał więc kolekcję „Vertigineux”, co oznacza właśnie tę nieuchwytną prędkość. Jak przetworzyć te wszystkie informacje? Michele sięga po sprawdzony sposób Umberto Eco – listy pomagające uporządkować chaos. Włoski semiotyk, który pisał bestsellery, zdaje się fascynować projektanta. Przygotowując się do pokazu, Michele twierdził wszak, że w innym życiu najchętniej wciąż by się uczył. Zajął się jednak nie badaniem starożytnej architektury, średniowiecznych zwojów czy renesansowych obrazów w murach uczelni, ale tłumaczeniem kalejdoskopu epok, nawiązań, skojarzeń na język mody. Odsłaniając zagubienie w gąszczu znaczeń, projektant pokazał też, w jaki sposób mierzy się z przepastnymi archiwami Valentino, jednej z najbardziej ikonicznych marek. Jako archiwum twórca traktuje jednak właściwie każdy tekst kultury.
Alessandro Michele zachwyca u Valentino. Takiego haute couture jeszcze nie było
Wśród 48 looków widać zachwyt nad kolumnami doryckimi, sukniami czarownic z bajek, surrealizmem, flapperkami, Tudorami, Marleną Dietrich, Orlando, Marią Antoniną. Najważniejsza okazuje się postać arlekina, w którego charakterystyczną kratę przyoblekł suknię z pierwszej sylwetki. Arlekin, czyli błazen, ktoś na wzór naszego Stańczyka – tak być może postrzega własną rolę w świecie mody.
W każdej z sylwetek ten burzyciel porządku zawarł wiele powiązanych ze sobą światów – na tle motywów z malarstwa pojawiają się charakterystyczne dla Valentino czerwienie, falbany, kokardki. Żaden z tych detali nie pełni jednak jedynie funkcji ozdobnika – zaprzęgnięto je do niesienia znaczeń.
Widać, że Michelemu od razu spodobało się haute couture – aż dziwne, że nie projektował go wcześniej. Ten intelektualista wśród projektantów dopiero uchyla drzwi swojej biblioteki Babel.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.