Znaleziono 0 artykułów
05.11.2021

Polskie aktywistki na szczycie klimatycznym COP26: Patrzymy rządzącym na ręce

Łucja Kudłak / Fot. Przemysław Stefaniak

Przyjechałyśmy na COP26, by patrzeć politykom i polityczkom na ręce. Nie wierzymy w dobrą wolę rządzących, zbyt wiele razy nas zawiedli – mówią aktywistki z Młodzieżowego Strajku Klimatycznego i Greenpeace, które razem z tysiącami protestujących przyjechały do Glasgow. Organizowany przez ONZ szczyt potrwa do 12 listopada. Czy spotkanie światowych przywódców coś zmieni?

Szczyt klimatyczny Organizacji Narodów Zjednoczonych COP26 zapowiadany był jako spotkanie ostatniej szansy na powstrzymanie katastrofy klimatycznej. Z powodu pandemii dwutygodniowe obrady przeniesiono na listopad 2021 roku. Do szkockiego Glasgow przylecieli przywódcy ponad 200 państw, by razem omówić najpilniejsze wyzwania klimatyczne i stworzyć wspólny front działania. Pełne patosu zapowiedzi i deklaracje nie zrobiły jednak wrażenia na aktywistach i aktywistkach, którzy postanowili tłumnie przyjechać do Szkocji, by tam domagać się realnych zmian. Na miejscu są również polskie działaczki i działacze Młodzieżowego Strajku Klimatycznego oraz Greenpeace. Prosto z Glasgow relacjonują nam przebieg wydarzenia i panującą tam atmosferę.

Fot. Przemysław Stefaniak

–  Pochodzimy z różnych miejsc w Polsce, jesteśmy w różnym wieku, ale łączy nas świadomość powagi naszej sytuacji. Przyjechałyśmy na COP26, by patrzeć politykom i polityczkom na ręce. Nie wierzymy w dobrą wolę rządzących, zbyt wiele razy nas zawiedli – mówią. – Jesteśmy alternatywną reprezentacją naszego kraju. Mamy coś, czego brakuje polskim dyplomatom – wyobraźnię potrzebną do zrozumienia skali skutków kryzysu klimatycznego i odwagę, by żądać tego, co z pozoru wydawać się może niemożliwe, a jest niezbędne, by doprowadzić do zatrzymania nadchodzącej katastrofy – dodają.

Pomimo trwającej pandemii i innych obowiązków, młode aktywistki zdecydowały się przyjechać do Glasgow, by razem z innymi działaczami i działaczkami reprezentować pokolenie, którego przyszłość stoi pod znakiem zapytania: – Nie powinniśmy tu być – chcemy skupiać się na studiach, być na lekcjach w szkole, spędzać czas z bliskimi. Ale wiemy, że musimy tu być, od decyzji zgromadzonych tu polityków i polityczek zależy nasza przyszłość.

Fot. Getty Images

Podczas, gdy światowi przywódcy przybyli do Glasgow prywatnymi odrzutowcami (w sieci momentalnie zaroiło się od wyliczeń dotyczących emisji CO2 z ich podróży), polskie działaczki zdecydowały się na wielogodzinną podróż pociągami, a później autobusem. Na miejscu zatrzymały się w wiosce protestujących. Spotkanie z dziesiątkami aktywistek i aktywistów z całego świata wynagrodziło im trudy podróży: – Wszyscy chcemy mieć pewną i bezpieczną przyszłość, ale każdy z nas pochodzi z zupełnie innego miejsca. To dla nas bardzo ważne, że są tu też osoby z państw Globalnego Południa, z obszarów najbardziej dotkniętych skutkami kryzysu klimatycznego. Ich perspektywa wciąż jest wymazywana w międzynarodowych negocjacjach, ale to właśnie dzięki ich obecności możemy walczyć o sprawiedliwość klimatyczną.

Pomimo różnych doświadczeń, ich postulaty są takie same: – Domagamy się, by politycy w końcu zaczęli słuchać głosu nauki. Jesteśmy zmęczone pustymi obietnicami, brakiem działań. Ignorancją wobec kryzysu klimatycznego, skupieniem na zyskach. Chcemy, by za deklaracjami złożonymi na tym szczycie poszły działania, bez których nie ma bezpiecznej przyszłości – mówią. I dodają, że aby osiągnąć sprawiedliwość klimatyczną, państwa Globalnej Północy, w tym Polska, muszą wziąć odpowiedzialność za gospodarki, które doprowadziły do kryzysu klimatycznego i spłacić dług państwom, które do jego powstania przyczyniły się w nieproporcjonalnie mniejszy sposób, ale odczuwają jego skutki znacznie dotkliwiej już dziś.

Fot. Przemysław Stefaniak

Z relacji aktywistek wyłania się obraz dwóch opozycyjnych stron, które są na miejscu w Glasgow. Z jednej strony mamy podstarzałych przywódców wygłaszających przydługie przemówienia, spierających się przed kamerami, by wieczorem wspólnie bawić się na przyjęciu u brytyjskiej rodziny królewskiej. Z drugiej – młodych, świetnie przygotowanych ludzi, którzy domagają się natychmiastowych decyzji i działania. – Politycy i polityczki bronią status quo. Nie rozumieją skali tego kryzysu i nie proponują adekwatnych do niego rozwiązań. Młodzi ludzie na ulicach wiedzą, że czas się kończy. Mówimy wspólnym głosem.

Zapowiadany „szczyt ostatniej szansy” szybko stał się karnawałem hipokryzji. Tydzień po rozpoczęciu COP26 wciąż brakuje konkretów, dominuje greenwashingowa narracja i obietnice bez pokrycia, a w tle dyskusji majaczą cienie wielkich korporacji (przypomnijmy, że sponsorami poprzednich szczytów były takie firmy, jak BP czy Engie, specjalizujące się w wydobyciu paliw kopalnianych). Na wydarzenie nie dotarł prezydent Chin Xi Jinping, choć to właśnie Państwo Środka pozostaje głównym producentem CO2 na świecie. Z kolei prezydent USA Biden dotarł na miejsce z kilkusetosobową świtą, poruszającą się każdego dnia po mieście przeszło 50 samochodami.

Fot. Przemysław Stefaniak

Mimo to, protestujący nie tracą nadziei na zmianę: – Poprzednie szczyty klimatyczne, a nawet tak obszerne umowy międzynarodowe jak porozumienie paryskie, nie doprowadziły do zmian na miarę kryzysu klimatycznego. Wspólne podejmowanie decyzji jest ważnym elementem zmiany, ale za deklaracjami muszą iść zdecydowane działania – mówią. Krokiem w dobrą stronę może być koalicja antywęglowa, która zakłada odejście od węgla państw rozwijających się do lat 40. Wśród sygnatariuszy znalazła się również Polska.   

Bez względu na finał wydarzenia, nie mają zamiaru zaprzestać walki. Bo presja ma sens. Szczególnie, gdy stawką jest nie tylko bezpieczna przyszłość dla wszystkich, ale i teraźniejszość.

Julia Właszczuk
  1. Styl życia
  2. Społeczeństwo
  3. Polskie aktywistki na szczycie klimatycznym COP26: Patrzymy rządzącym na ręce
Proszę czekać..
Zamknij