Znikające z mapy świata wyspy i kraje, gwałtowne zmiany klimatyczne, wymierające coraz szybciej gatunki – to nie apokaliptyczna wizja z filmu science fiction, lecz prawdopodobnie niedaleka przyszłość nas wszystkich. Najwyższy czas powziąć kroki, żeby przeciwdziałać globalnemu ociepleniu. To, jak zapobiec ekologicznej katastrofie, stało się głównym tematem trwającego w Katowicach Szczytu Klimatycznego ONZ COP24. Wielu, w tym zaangażowana w ekologię Areta Szpura, zadaje sobie jednak pytanie, czy wydarzenie przyniesie realne skutki.
Szczyty klimatyczne ONZ, czyli COP (Conference of the Parties, konferencja stron), to konferencje, podczas których światowi przywódcy negocjują działania na rzecz polityki klimatycznej. Hasło przewodnie Szczytu, który trwa właśnie w Katowicach, brzmi „Changing together”. Bierze w nim udział ok. 30 tys. osób, w tym – politycy, ekologiczni aktywiści, reprezentanci organizacji pozarządowych, przedstawiciele środowisk naukowych i biznesowych ze 196 krajów. Głównym celem wydarzenia jest wypracowanie ścieżki wdrożenia porozumienia paryskiego. Chodzi o przyjętą w Paryżu podczas COP21 w grudniu 2015 roku pierwszą w historii umowę międzynarodową, która zobowiązuje wszystkie państwa świata do działań na rzecz ochrony klimatu. Polska gości Szczyt po raz trzeci. Niestety, delikatnie mówiąc, nie zaczęła swojej prezydencji w najlepszy sposób. Po wypowiedziach prezydenta i premiera pozostał wielki niesmak. W dodatku na wydarzeniu zabrakło takich przywódców, jak podający w wątpliwość istnienie globalnego ocieplenia prezydent USA Donald Trump. Nie przyjechali także Władimir Putin czy kanclerz Niemiec Angela Merkel. Na szczęście można też dostrzec dobre strony, bo na Szczycie pojawiło się wielu młodych ludzi, którzy nie wahają się wziąć spraw w swoje ręce. Być może więc to właśnie w przedstawicielach najmłodszego pokolenia, a nie w przywódcach światowych mocarstw drzemie nadzieja na lepsze jutro?
Żółta kartka
Naukowcy nie pozostawiają złudzeń. Jeśli nie zaczniemy działać szybko i ambitnie oraz nie podejmiemy kroków w celu zapobieżenia najbardziej katastrofalnym skutkom zmiany klimatu, czeka nas zagłada. Dlatego należy zrobić wszystko, by zatrzymać poziom wzrostu światowej temperatury na poziomie 1,5 st. Celsjusza. Większość delegatów, którzy przyjechali na COP24, ma świadomość, że – aby nie dopuścić do najczarniejszego scenariusza – potrzebne są natychmiastowe, radykalne kroki. Takie jak rezygnacja z paliw kopalnych. Ale nie przywódcy Polski. Trudno chyba wyobrazić sobie bardziej niefortunny początek Szczytu niż wypowiedź prezydenta RP. We wtorek Polska otrzymała tradycyjną, przyznawaną przez organizacje pozarządowe antynagrodę – Skamielinę Dnia. To niechlubne wyróżnienie dostają państwa, które zaprezentują fatalną postawę podczas konferencji. Skamielina trafiła do Polski po słowach Andrzeja Dudy, który w poniedziałek przekonywał, że użytkowanie węgla nie stoi w sprzeczności z ochroną klimatu.
Fatalnego wrażenia dopełniła mocno kontrowersyjna wystawa wyrobów z węgla, którą można oglądać w pawilonie Katowic. Aktywistka Caroline Rance z Friends of Earth Scotland napisała na Twitterze: „Stoisko Polski jest dosłownie zrobione z węgla. Węgiel na podłodze, bryły węgla jako ściany, prezentacja mydła, żelu pod prysznic i biżuterii z węgla. Tylko przypomnę, że to wszystko dzieje się podczas rozmów na temat klimatu pod egidą ONZ”. Nie tylko węgiel przyczynił się do nie najlepszego wizerunku Polski. Wielkim faux pas jest też pełne mięsa menu. Organizacja EAT zamieściła na swojej stronie wykres, który pokazuje, ile gazów cieplarnianych generują serwowane gościom Szczytu potrawy, takie jak zawinięta w boczek wołowina. Delegaci mogą też napić się z jednorazowych kubeczków, podczas gdy od dłuższego czasu słyszymy przecież, jak ważne jest ograniczenie odpadów. Aktywiści ekologiczni zwracają też uwagę na fakt, że Szczyt sponsorują firmy związane z paliwami kopalnymi. Wszystko to sprawia, że organizacje pozarządowe, takie jak Greenpeace, dały Polsce żółtą kartkę. – Polska prezydencja zaliczyła poważną wpadkę na samym początku. Od tego, jak potoczą się dalsze negocjacje, jest uzależnione, jak będzie wyglądał kształt drogi dojścia do porozumienia paryskiego. Pierwsze słowa prezydenta i premiera brzmią w tym kontekście bardzo niepokojąco, jakby nie mieli świadomości, w jakim miejscu się znajdują i jakie zagrożenie nad nami wisi – mówi rzeczniczka Greenpeace’u, Katarzyna Guzek. Jednocześnie dodaje, że słowa przedstawicieli rządu stoją w sprzeczności z tym, co myślą Polacy, którzy w sondażach głosują za odejściem od wykorzystywania węgla. – Ważne, że politycy są świadomi, że robienie i mówienie rzeczy sprzecznych z duchem szczytu klimatycznego już nie uchodzi, że są za to mocno krytykowani ‒ przekonuje Guzek.
Chociaż przedstawiciele rządu nie wystawili Polsce najlepszej wizytówki, ich słowa pozostają w opozycji do przekonań obywateli. Z danych Greenpeace’u wynika jasno, że aż 69 proc. Polek i Polaków chce odejścia od węgla do 2030 roku. Z kolei badania CBOS-u mówią, że 61 proc. obywateli opowiada się za odejściem od węgla już w ciągu najbliższych lat. Świadomość ekologiczna Polaków rośnie z roku na rok, coraz więcej osób stawia na przyjazne dla klimatu środki transportu, rezygnuje z jedzenia mięsa, stosuje się do zasad filozofii less waste. Nie do przecenienia jest fakt, że bardzo wielu spośród nas zdaje sobie sprawę, iż zmiany klimatu stanowią największe zagrożenie dla ludzkości. – Polki i Polacy nie chcą żyć w świecie, w którym spala się paliwa kopalne. Bardzo wyraźnie widać więc, jak wielki jest rozdźwięk pomiędzy słowami prezydenta i premiera a tym, czego chcą obywatele – tłumaczy Katarzyna Guzek.
Znani zieloni
Oprócz przywódców państw w COP24 biorą też udział ekologiczni aktywiści. Chociaż ostatecznie na konferencji nie pojawił się bardzo oczekiwany Leonardo DiCaprio, i tak nie brakuje wielkich nazwisk. W poniedziałek Arnold Schwarzenegger mówił o tym, że tylko działając lokalnie, uda nam się wygrać walkę z groźnymi zmianami klimatycznymi. Były gubernator Kalifornii podkreślał, że chociaż prezydent Trump twierdzi, że globalne ocieplenie nie istnieje, to lokalni włodarze robią, co w ich mocy, aby ograniczyć emisję związków węgla, i dążą do zwiększenia wykorzystania odnawialnych źródeł energii. Aktor za przykład podał Kalifornię – stan, który konsekwentnie stawia na rozwój zielonych technologii. Powiedział, że gdyby cały świat poszedł drogą Kalifornii, w 10 lat obniżylibyśmy emisję gazów cieplarnianych o 25 proc. Zapytany przez prezydenta COP, Michała Kurtykę, o swoje największe marzenie Schwarzenegger odparł, że chciałby jako Terminator cofnąć się w czasie i od samego początku uniemożliwić wydobywanie paliw kopalnych.
– Los świata jest w naszych rękach – zarówno decydentów, jak i zwykłych ludzi. Większość świata naturalnego zmierza ku zagładzie, która jest już na horyzoncie. Stanęliśmy w obliczu katastrofy na skalę globalną, największego zagrożenia od tysięcy lat – przekonywał także w poniedziałek znany biolog, autor filmów przyrodniczych BBC, Sir David Attenborough. Słynny popularyzator wiedzy o środowisku naturalnym zwrócił też uwagę na fakt, że coraz więcej ludzi na świecie popiera działania na rzecz ochrony klimatu, nawet jeśli są one kosztowne. – Mieszkańcy świata przemówili, a ich przesłanie jest jasne: czas ucieka. Chcą, abyście wy, decydenci, działali. Społeczeństwo obywatelskie wspiera was w podejmowaniu trudnych decyzji, ludzie są gotowi na poświęcenia w codziennym życiu, by zmiany mogły się wydarzyć. Razem jesteśmy w stanie tego dokonać – apelował Attenborough.
Nie od dziś wiadomo, że przemysł tekstylny jest drugim największym trucicielem środowiska. Dlatego nikogo nie powinno dziwić, że na COP24 przemówi Stella McCartney. Znana z propagowania ekologicznej, odpowiedzialnej mody projektantka miała przyjechać na wydarzenie osobiście, ale prawdopodobnie zostanie z jej udziałem zorganizowana telekonferencja. McCartney ma się odnieść do zmory naszych czasów, czyli systemu fast fashion, który w największym stopniu prowadzi do nieodwracalnych zmian w środowisku naturalnym. Stella przedstawi też kartę zrównoważonej mody, którą stworzyła wraz z ONZ. Nieoficjalnie wiadomo, że dokument został podpisany przez największe marki fast fashion. Karta zobowiązuje je do stosowania bardziej ekologicznych metod produkcji.
Nadzieja w młodych
O negatywnym wpływie mody na środowisko wie dobrze projektantka i ekoaktywistka Areta Szpura. Areta zrezygnowała ze współtworzenia odnoszącej sukcesy marki Local Heroes, żeby poświęcić się ekologii i uświadamianiu ludziom, że każdy może coś zmienić. Dziś Areta będzie panelistką Klimatycznego Festiwalu Filmowego odbywającego się przy okazji Szczytu. Szpura zwraca uwagę na fakt, że ekologia i walka o zatrzymanie groźnych zmian klimatycznych powinny być ważne dla wszystkich bez wyjątku, bo każdego z nas dosięgną ich negatywne skutki. – Ta sytuacja nie dotyczy tylko przyszłych pokoleń, ale także nas samych, tu i teraz. Mało kto zdaje sobie sprawę, że nie chodzi tylko o Arktykę czy Antarktydę, lecz o zmiany, które widać każdego dnia. Powodzie, susza i tornada – to wszystko nas dotyczy. Nie trzeba mieszkać w Kiribati, państwie, które niebawem zniknie pod wodą, żeby dostrzec problem, który również dotyczy bezpiecznej z pozoru Polski – przekonuje. Ale zaznacza też, że alarmujące doniesienia nie powinny być powodem do załamania, lecz motorem do działania i czynnikiem jednoczącym ludzkość. – Moc jest w nas. Nie możemy czekać z założonymi rękami, że przywódcy coś ustalą, musimy zacząć działać. Nie chodzi tylko o to, żeby kupować lokalnie, unikać plastiku czy nie jeździć autem, ale też o to, by wprowadzać zmiany w swoich firmach, zakładać firmy, które będą zmianami, czy inwestować w akcje i firmy na całym świecie, które chcą tworzyć nowe realia – tłumaczy Areta.
Zwraca też uwagę na fakt, że młode pokolenie, którego sama czuje się częścią, jest pierwszym, na którym spoczywa tak wielka odpowiedzialność za istnienie przyszłych pokoleń. – To odpowiedzialność, ale też sposobność, żeby się wykazać. Piękna jest mobilizacja ludzi, to, że przypominamy sobie, że jesteśmy jednym gatunkiem i tkwimy w tym razem. To pozytyw tej sytuacji. Powinniśmy tak funkcjonować na co dzień, nie tylko w obliczu wizji zagłady – przekonuje Areta. To, że młodzi ludzie mają świadomość problemu, widać wyraźnie na szczycie w Katowicach, gdyż przyjechało tam również wielu nastoletnich aktywistów. Takich jak 15-letnia Szwedka Greta Thunberg, która jeszcze przed swoim wystąpieniem na COP24 stała się sensacją na światową skalę. Wszystko za sprawą zapoczątkowanego przez nią strajku szkolnego. Dziewczyna regularnie opuszcza jeden dzień zajęć, by protestować pod szwedzkim parlamentem. Chce w ten sposób zwrócić uwagę świata na problemy klimatyczne. Powiedziała, że nie będzie chodzić do szkoły, ponieważ politycy nie szanują nauki.
Greta słynie z bezkompromisowej postawy i niezwykłej – jak na swój wiek – dojrzałości. Odkąd skończyła dziewięć lat, oszczędza światło i papier, obecnie nie je mięsa, kupuje tylko to, co niezbędne, po mieście porusza się wyłącznie na rowerze, a do Katowic przyjechała pociągiem i samolotem elektrycznym. Podczas COP24 15-latka miała odwagę wystąpić przed ogromną publicznością i wytknąć politykom, że robią za mało, by zapobiec katastrofie. Błagała ich, aby pomyśleli o przyszłości jej i całego młodego pokolenia. – Nie potrzebujemy nadziei, tylko działania. Gdy będziemy działać, nadzieja przyjdzie sama ‒ powiedziała młoda Szwedka zapytana o to, czy uważa, że jest jeszcze nadzieja na uniknięcie ekologicznej katastrofy. Thunberg inspiruje także rówieśników, którzy dzięki niej podejmują w swoich państwach kroki, żeby zapobiec globalnemu ociepleniu. Słuchając jej, można liczyć na to, że jeśli młodych osób takich jak Greta będzie więcej, ujrzymy jednak światełko w tunelu. Niezależnie od tego, jak zakończy się trwający do 15 grudnia Szczyt Klimatyczny COP24, warto pamiętać, że zmiana zaczyna się od każdego z nas, dlatego powinniśmy zacząć działać już dziś.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.