Dlaczego ostatniego dnia zdjęć porozstawiano wiadra? W czym księżna Diana była podobna do księcia Filipa? Co gwiazdy „The Crown” myślą o swoich bohaterach – i o swoich następcach? Tego i wiele więcej dowiedzieliśmy się podczas serii wirtualnych spotkań z brytyjską obsadą serialu w sierpniu 2020 r.
W dzień premiery czwartego sezonu zaglądamy za kulisy kultowego brytyjskiego serialu. Akcja rozpoczyna się pod koniec lat 70., w momencie objęcia urzędu premiera przez Margaret Thatcher. Kończy się zaś na początku lat 90., kiedy świadomość powagi małżeńskiego kryzysu księżnej Diany i księcia Karola dociera nawet do królowej Elżbiety II. Pomiędzy tymi cezurami widzowie mogą liczyć na miłosną słodycz i gorzką zdradę, chwile triumfu, przerażenia, a także niepewności. Na przestrzeni 10 odcinków dowiadują się, jak szokująco krótki był okres poprzedzający zaręczyny lady Spencer z dziedzicem tronu. Przyglądają się zdrowotnym perturbacjom księżniczki Małgorzaty – zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Przeżywają wojnę na Falklandach i próby obalenia apartheidu w RPA. Wreszcie od środka poznają wydarzenie, o którym królowa nie mówiła nigdy: włamanie Michaela Fagana, który w 1982 r. w środku nocy „odwiedził” Elżbietę II w jej sypialni w pałacu Buckingham. Małżeńskie problemy Elżbiety i Filipa, które często wyznaczały ton poprzednich sezonów, to już przeszłość. Teraz królewską parę zajmują turbulencje w związkach ich dzieci: księżniczki Anny, księcia Andrzeja i, przede wszystkim, księcia Karola, którego życie, wraz z pojawieniem się pięknej młodej żony, tylko się komplikuje.
Bliżej wycofanego księcia
>>„Podczas którejś z prób czytanych Peter Morgan [scenarzysta – red.] wykrzyknął: „O rany, wy wszyscy jesteście o niebo lepsi tym razem”. Oczywiście, że tak. Na początku człowiek strasznie dużo się nad wszystkim zastanawia, szuka idealnych gestów, intonacji. Więc jego gra jest w pewnym sensie nieco siłowa. A za drugim razem już trochę z tymi bohaterami pożył, przyzwyczaił się. Bardziej ufa też innym aktorom<<, tłumaczy Helena Bonham Carter. Olivia Colman, ekranowa Elżbieta II, zwraca uwagę na inną okoliczność: „Ponieważ czwarty sezon pokazuje czas, który znamy, z którego mamy już osobiste wspomnienia, zagranie [swoich postaci – red.] było jednocześnie trudniejsze”.
Księżna Diana, grana przez młodziutką Emmę Corrin, to jedna ze świeżych twarzy w tej doskonałej ekipie. Lady Spencer przeżywa w małżeństwie bardzo trudny czas. „Diana była jak na swój wiek niedojrzała, książę Karol – bardzo stary duchem. To zdecydowanie nie pomagało”, zauważa Emma, która dołączyła do zespołu w tym sezonie. W grę wchodzi nie tylko napięcie pomiędzy nią a mężem i presja ze strony mediów. Atmosferę komplikuje też brak zrozumienia ze strony teściów, choć bez dwóch zdań książę Filip jest jej zdecydowanie bardziej przychylny... Wcielający się w męża królowej Tobias Menzies widzi między nimi pewne podobieństwa. „W pewnym sensie zarówno Filip, jak i Diana, wchodząc w swoje małżeństwa, byli outsiderami. Myślę też, że Filip naprawdę uważał małżeństwo syna za dobrze dobrany związek. Oboje z żoną wiedzieli, że być może Karol nie jest idealnym kandydatem na tron i taka żona u jego boku wydawała się na początku wzmocnieniem”. Menzies sugeruje też, że Diana się Filipowi po prostu podobała – ten rodzaj kobiecości, piękna. >>Ale w tej relacji, jak w każdej w „The Crown”, w dziwny sposób mieszają się kwestie rodzinne i kwestie władzy. Rodzina królewska to gąszcz często niezrozumiałych zasad z tradycji<<, zauważa Brytyjczyk. Jedyną osobą, która zdaje się widzieć potencjał dysfunkcjonalności nowego związku, jest księżna Małgorzata, jak zawsze fenomenalnie interpretowana przez Helenę Bonham Carter. W końcu jej bohaterkę w przeszłości również dotknęła małżeńska polityka dynastyczna, z czego nigdy do końca się nie otrząsnęła. Ekranowy Karol, Josh O’Connor, prosi jednak, by odnotować, że twórcy serialu nie wykorzystują przywileju znajomości przyszłości i nie stawiają na małżeństwie Karola i Diany krzyżyka od początku. „Tam była miłość, prawdziwa miłość. Poczucie, że ich relacja jest wyjątkowa”, podkreśla aktor. „Chcieliśmy uwypuklić momenty szczęścia i bliskości, a nie od początku grać tragedię, którą, jak wiadomo, wszystko się skończyło”, dopowiada Corrin. Od początku jednak na związek księcia i księżnej Walii cień rzuca romans Karola z Camillą Parker-Bowles, graną przez charyzmatyczną Emerald Fennel. Jedyną osobą, która bez ogródek mówi księciu, co myśli o jego postępowaniu, jest siostra Anna (znana z trzeciego sezonu Erin Doherty). „Nie wiemy, co naprawdę mówili sobie Karol i Anna, ale wiemy, że byli bardzo blisko. Wspaniale było grać sceny tych głęboko ludzkich rozmów”, zauważa. Obie bohaterki działają trochę jak wentyle pozwalające bliżej poznać wycofanego na co dzień księcia.
Margaret Thatcher iskrzy
Tarcia między Dianą i Karolem wypełniają znaczną część tego sezonu. Ale to nie jedyny intrygujący serialowy konflikt. Dramaturgiczną osią są też napięcia między królową a premier Margaret Thatcher, graną przez posągową Amerykankę Gillian Anderson. Olivia Colman nie mogła nachwalić się nowej ekranowej partnerki: „Znaczną część aktorskiej roboty wykonują w serialu charakteryzatorzy i pion kostiumowy. Ale stylizując Gillian, prześcignęli sami siebie! Jej wygląd, głos i sposób chodzenia [były perfekcyjne]. Kiedy grałyśmy sceny, siedząc naprzeciwko siebie, miałam wrażenie, że widzę ducha!”. Rozliczne audiencje Thatcher u królowej, czy to w pałacu Buckingham, czy w zamku Balmoral, zawsze mają pewien komediowy podtekst. „Napędem Thatcher przez całe życie była polityka. A kiedy wreszcie odniosła sukces, zdobywając najwyższą polityczną posadę w kraju, dociera do niej, że od teraz zaczyna się kontrola, że będzie co tydzień na dywaniku u królowej”, śmieje się Colman. „Thatcher nie rozumiała ukrytych, niewypowiedzianych zasad rządzących rodziną królewską”, tłumaczy Menzies. >>Jej niechęć do przywileju wyższej klasy w pewnym sensie wyznacza ton tego sezonu. Używanie klasy jako narzędzia do usadzania ludzi to cecha bardzo głęboko wpisana w angielską tożsamość. Nie trzeba dogłębnego tłumaczenia, po prostu mówi się: „Nie należysz do tego klubu i tyle. Na swój sposób imponuje mi jej przesłanie<<. Między Elżbietą II i jej premierką od pierwszej chwili lecą iskry. „Były w podobnym wieku, więc początkowa intuicja podpowiadała Elżbiecie, że się dogadają. Królowa była niewątpliwie podekscytowana perspektywą pracy z pierwszą w historii kobietą na stanowisku premiera. Ale tylko na początku”, kręci głową Colman. „Jak mawiał książę Filip: dwa niedźwiedzie nie mogą mieszkać w jednej klatce”, dopowiada Menzies. Bonham Carter przypomniała mu przed chwilą, że w pierwotnej wersji scenariusza Filip miał mówić, „że dwie kobiety w okresie menopauzalnym nie mogą jednocześnie rządzić krajem”, jednak to kontrowersyjne zdanie nie trafiło do wersji emisyjnej. Filmowa Małgorzata nie ufa nikomu, kto nie umie czerpać z życia przyjemności. Nie przepada więc za Thatcher, która, według Bonham-Carter, „była pracoholiczką harującą właściwie od momentu narodzin”.
Pogaduszki z następcami
Spotkania z prasą, nawet te wirtualne, to nie tylko poważne analizy, lecz także chwile frywolnych żartów, a nawet wygłupów. Bonham Carter wyznała zebranym dziennikarzom, że w ogóle nie umie chodzić na szpilkach i że „może być to powód, dla którego w większości scen Małgorzata siedzi lub nie widzimy jej nóg”. Olivia Colman zdradziła, że grające w serialu corgi, ukochane psy królowej Elżbiety II, były jej posłuszne, bo zawsze miała w kieszeniach ich ulubione ciasteczka. Ale nie zawsze było sympatycznie. Ostatniego dnia zdjęciowego Colman tak strasznie się pochorowała, że na planie trzeba było porozstawiać... kubły. „Grałam bardzo emocjonalną scenę z Joshem. Ale wydaje mi się, że widoczne na jego twarzy przerażenie wynika nie z mojej sugestywnej gry, ale z lęku, że puszczę mu pawia na buty”.
Jak aktorzy czują się, znając swoich następców? „Ta seria jest szekspirowska nie tylko ze względu na tematy, lecz także tę ciągłość”, mówi O’Connor, którego rolę w sezonach piątym i szóstym przejmie znany z „The Affair” Dominic West. „Kiedy przyjmujesz rolę w adaptacji Szekspira, wiesz, że grało ją przed tobą tysiące innych aktorów, a kolejne tysiące przyjdą po tobie. Ja się ogromnie cieszę, że ktoś przejmie ode mnie Charlesa. Choć mam nadzieję, że nie będzie chciał o nim dyskutować, bo na nic mu się nie przydam”, stwierdza. Inne podejście ma Emma Corrin: „Chciałabym móc pogadać o tym wszystkim jak nawiedzona fanka z kimś, kto dba o Dianę tak bardzo jak ja”. Już wiadomo, że kandydatką do takich pogaduszek będzie Elizabeth Debicki. Colman uważa, że wskazana jako następna Elżbieta II Imelda Staunton będzie w tej roli „naprawdę niesamowita”. >>Poniekąd chciałabym, żeby nie była aż tak dobra, bo teraz pewnie wszyscy powiedzą: „dzięki Bogu, wreszcie ktoś lepszy niż ta cała Colman!”<<. Wtóruje jej Carter, której rolę przejmie w piątym sezonie Leslie Manville. „Z taką obsadą wszyscy szybko nas zapomną”. Po czym poważnieje. >>Gra w „The Crown” jest jak sztafeta, kolejni aktorzy podają sobie pałeczkę. Mnie bardzo dużo dały rozmowy z Vanessą [Kirby – red.], więc i ja chętnie porozmawiam z Leslie – oczywiście tylko, jeśli będzie czuła, że jest to jej potrzebne. Ale bardzo miło byłoby móc jej życzyć powodzenia i podać tę pałeczkę – a raczej cygarniczkę! – osobiście. Może przy herbatce?”.
Przeczytaj też portrety Emmy Corrin i Heleny Bonham Carter, oparte na indywidualnych rozmowach.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.