Serialem o kulisach pracy w studiu telewizyjnym zadebiutowała nowa platforma streamingowa Apple TV+. Amerykańscy krytycy są produkcją rozczarowani, europejscy dają jej pięć gwiazdek, a widzowie wykupują subskrypcję, żeby zobaczyć starcie przyjaciółek i rywalek – Jennifer Aniston i Reese Witherspoon.
Polaryzacja opinii na temat „The Morning Show” jest swoistym metakomentarzem do serialu, którego jednym z głównych tematów jest… polaryzacja opinii w dobie fake newsów, postprawdy i rozproszonych źródeł informacji. Amerykańscy krytycy nazywają serial Apple TV+ płytkim, pustym, a nawet szkodliwym. W Europie, w tym w najbardziej liczących się mediach takich jak „The Guardian”, pisze się o „mistrzostwie”. Amerykanie przepracowujący temat #MeToo i usiłujący wypracować nowe modele postępowania uznali postać Mitcha Kesslera (Steve Carell) za obraźliwą. Po naszej stronie oceanu mówi się, że to jeden z pierwszych seriali, który tak bezkompromisowo mierzy się z tematem wykorzystywania stosunku podległości w pracy.
Mitch, połowa najpopularniejszego duetu w telewizji śniadaniowej, zostaje z dnia na dzień zwolniony z pracy, bo pracownice stacji oskarżyły go o molestowanie seksualne. „Ale ja nikogo nie zgwałciłem. To one podrywały mnie. Jedna nawet powiedziała, że nauczyłem ją dobrego seksu” – wrzeszczy Mitch do asystentów, których grono kurczy się ze sceny na scenę, do żony, która właśnie składa pozew o rozwód, i telewizora. Na ekranie jego była już partnerka Alex Levy (Jennifer Aniston powracająca do telewizji 15 lat po finale „Przyjaciół”) ze łzami w oczach przeprasza jego ofiary.
Mitch akcję #MeToo uważa za „kompensacyjną”. Nie rozumie, dlaczego miałby być stawiany pod pręgierzem na równi z Harveyem Weinsteinem. Swoją drogą, nie pada w serialu nazwisko Rogera Ailesa, szefa FOX News, któremu HBO poświęciło serial „Na cały głos”, a już za chwilę premierę w kinach będzie miało „Bombshell” o tej samej aferze. W wyniku licznych oskarżeń o molestowanie Ailesa z FOX-a zwolniono. Mitch Kessler, tak jak on, nie uważa się za agresora, drapieżnika, zboczeńca. On jest po prostu bogatym białym mężczyzną w średnim wieku. I nie potrafi zaakceptować, że dobiegła końca epoka jego bezkarności.
Stery, także w „The Morning Show”, przejmują kobiety. Levy w monologu, wygłoszonym w pokoju pełnym takich jak Mitch bogatych białych mężczyzn w średnim wieku, deklaruje, że bierze sprawy w swoje ręce. I nie ma zamiaru więcej za to przepraszać. Aniston chyba po raz pierwszy nie jest w tej scenie Rachel Green z „Przyjaciół”, tylko sobą – starzejącą się ulubienicą Ameryki, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Cyniczny szef stacji, Cory Ellison (Billy Crudup), mówi o dziennikarce: „Amerykanie uwielbiają, gdy ikona upada na ich oczach”. Tak jak jej bohaterce, pewnie wielu życzyło Aniston porażki. Zdobyte w rekordowym tempie miliony obserwatorów na Instagramie i ta, niejako autoterapeutyczna rola gwiazdy, która lata świetności ma już za sobą, dowodzą nie lada odwagi aktorki.
Przedstawicielką nowego świata jest w serialu Bradley Jackson (Reese Witherspoon świeżo po „Wielkich kłamstewkach” spotyka się z Aniston, swoją starszą siostrą z „Przyjaciół”). Do wielkiej stacji trafia przypadkiem. Wideo, na którym uchwycono jej załamanie nerwowe podczas strajku w kopalni, stało się wiralem. Jej frustracja – na temat bezrobocia, ignorancji i nienawiści – stała się głosem Ameryki. Teraz ten głos ma wybrzmieć nie oddolnie, z zapyziałej prowincji Południa, ale z fotela współprowadzącej najbardziej komercyjny program nowojorskiej telewizji.
Poranne programy telewizyjne to instytucja nie tylko w Stanach. W Polsce z „Dzień Dobry TVN” i „Pytaniem na śniadanie” budzą się miliony widzów. Wizja świata prezentowana przez prowadzących ma na wybory Polaków nie mniejszy wpływ niż dziennikarzy „Faktów” i „Wiadomości”. Jak takie programy mają przeprowadzić ludzi przez trudne czasy, które będą jeszcze trudniejsze? Jak ostrzegać przed katastrofą klimatyczną? Jak pomagać w podejmowaniu właściwych decyzji politycznych? Pokazywać ekscytującą, perwersyjną i tanią rozrywkę, bo wystarczająco depresyjne są przecież informacje, które odbiorcy czytają przez 24 godziny na dobę na ekranach swoich telefonów – to odpowiedź Cory’ego. Mówiąc prawdę i nie zapominać o zwykłym człowieku – to zdanie Bradley Jackson. Prezentując własną wizję świata – to głos Alex Levy. Te trzy postawy kłócą się nie tylko w serialu. I nie tylko w serialu nie ma pewności co do tego, która jest słuszna.
Serial krytykowany za niespójność, zbudowany jest więc właśnie na kontrastach – kobiecości i męskości, technokracji i intuicji, odchodzącej w przeszłość telewizji i rosnących w siłę platform streamingowych. To zadziwiające, że Apple TV+, gracz, z którym Netflix, HBO GO i Amazon Prime Video muszą zacząć się liczyć, na swój flagowy produkt wybrał serial o tradycyjnej telewizji. A może wiwisekcja jej schyłku, odbywająca się na oczach widzów, to niespecjalnie nawet podprogowa promocja nowej ery, w której ekran telewizora zrównany jest całkowicie z ekranem smartfona. Nieważne już, czy jest rano, nieważne, kto mówi, nieważne, czy podaje sprawdzone informacje. Uwaga odbiorcy i tak po kilku sekundach ucieka gdzie indziej.
Ruszyły już zdjęcia do drugiego sezonu „The Morning Show”. Apple TV+ zainwestowało podobno 300 milionów dolarów, z czego sporą część na swoje gwiazdy. Od 1 listopada można oglądać trzy pierwsze odcinki, kolejne będą się pojawiały co tydzień. Darmowy okres próbny na platformie trwa tydzień. Czy czwarty odcinek będzie wart wydania 24,99 zł miesięcznie? To wszystko zależy od tego, czy widzowie zobaczą w nim zapowiedź nowej ery telewizji, czy syreni śpiew tej przemijającej.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.