Równie przekonująco potrafi zagrać czarownicę, wampirzycę i 80-letniego mężczyznę. Inspiruje reżyserów i projektantów mody. Opowiada się za niepodległością Szkocji, organizuje festiwale filmowe dla sąsiadów i wspiera społeczność LGBT. Laureatka Oscara, której nieszablonowe życie prywatne budzi emocje, 5 listopada skończyła 62 lata.
Gdy 5 listopada 1960 roku Katherine Matilda Swinton przyszła na świat, nic nie zapowiadało, że zostanie aktorką. Rodzina jej ojca, generała majora sir Johna Swintona, byłego dowódcy straży przybocznej brytyjskiej królowej, wywodzi się z jednego z najstarszych szkockich rodów. O przodkach Swintonów donoszono po raz pierwszy w IX wieku. Sir John miał oprócz Katherine trzech synów i to oni mieli zapewnić rodowi przetrwanie. Od córki oczekiwano natomiast wyłącznie tego, aby dobrze wyszła za mąż, oczywiście za arystokratę. Aby odpowiednio ją przygotować do odgrywania roli lady, 10-letnią dziewczynkę wysłano do szkoły z internatem dla panienek z dobrych domów. Do elitarnej West Heath Girls’ School uczęszczała w tym samym czasie przyszła księżna Diana Spencer. Szkoła miała przygotować dziewczęta do roli dobrych żon, a nie zapewnić im solidną edukację. Kreatywność nie była mile widziana. Jak łatwo się domyślić, dla niepokornej dziewczyny to była męczarnia. Szkoła uświadomiła Tildzie, że nie chce żyć jak arystokratka. Dlatego po ukończeniu liceum – równie elitarnego co wcześniejsza placówka Fettes College w Edynburgu – postanowiła zrobić sobie przerwę w edukacji. Przez dwa lata pracowała jako wolontariuszka w Afryce, ucząc tamtejsze dzieci angielskiego. Gdy wróciła, zaczęła studiować literaturę angielską na Cambridge, ale szybko zmieniła kierunek na socjologię i politologię. To właśnie na uczelni po raz pierwszy wystąpiła na scenie w studenckim spektaklu. Ale kariera aktorska musiała jeszcze poczekać, bo na razie Tildę zaprzątały bardziej zebrania partii komunistycznej. Choć nie zagrzała tam długo miejsca, wyniosła z tego etapu życia przekonanie, że wspólne działanie jest ważne. A także lewicowe poglądy, które wyznaje do dziś – Tilda jest członkinią Socjalistycznej Partii Szkocji, opowiadającą się za niepodległością swojej ojczyzny.
Talent aktorski i miłość do literatury sprawiły, że Tilda zaczęła występować najpierw na deskach Traverse Theatre w Edynburgu, a następnie Royal Shakespeare Company. Szybko się okazało, że praca w teatrze rozmija się z oczekiwaniami początkującej aktorki. Zamiast twórczej atmosfery panował tam rygor, który Swinton dziś porównuje do korporacji. I być może zajęłaby się czymś zupełne innym, gdyby los nie postawił na jej drodze Dereka Jarmana. Przyjaźń z reżyserem – outsiderem i zadeklarowanym gejem – sprawiła, że Tilda odkryła aktorstwo na nowo. Trafiła też do światka pełnego odmieńców. Mierząca metr osiemdziesiąt i obdarzona androgeniczną urodą Tilda natychmiast się tam odnalazła. Jarman zaangażował ją do roli w filmie „Caravaggio”, po którym została okrzyknięta jego muzą. To określenie będzie w przyszłości używane w stosunku do Tildy w kontekście wielu twórców – nie tylko reżyserów, ale też projektantów mody. Sama aktorka nigdy go nie lubiła. Bycie muzą zdaniem Swinton zakłada bierność, a jej relacje z ludźmi opierają się na wymianie poglądów.
Kobieta kameleon
Dzięki przyjaźni z Jarmanem Swinton zaczęła na nowo odkrywać swoją tożsamość. Aktorka, która wczesne dzieciństwo spędziła niemal wyłącznie w towarzystwie trzech braci, jako mała dziewczynka uważała się za chłopca. Potem mogła wcielać się tak w role kobiece, jak i męskie. A także te pomiędzy, jak tytułowy bohater wyreżyserowanej przez Sally Potter filmowej adaptacji powieści Virginii Woolf „Orlando” – brytyjski arystokrata, który w trakcie swojego 400-letniego życia zamienia się z mężczyzny w kobietę. Rola przyniosła Swinton rozgłos i umożliwiła udział w kolejnych niezależnych produkcjach. To właśnie takie filmy – nieoczywiste, zaangażowane, często niskobudżetowe – stały się wizytówką Tildy.
Tilda Swinton znakomicie wypada w rolach kobiet borykających się z problemami. Takich jak Eva z „Musimy porozmawiać o Kevinie” – matka psychopatycznego nastolatka, próbująca zrozumieć, dlaczego jej syn popełnił w szkole zbrodnię. Czy Emma z „Jestem miłością” Luki Guadagnino – przedstawicielka mediolańskiej arystokracji, która dla przyjaciela syna porzuca swoje uprzywilejowane życie. Z włoskim reżyserem Swinton współpracowała czterokrotnie – wystąpiła w jego kryminale „The Protagonists” i dramacie „Nienasyceni”. A w remake’u horroru „Suspiria” wcieliła się w podwójną rolę – Madame Blanc, ekscentrycznej dyrektorki szkoły baletowej, oraz doktora Josepha Klemperera. W roli 82-letniego mężczyzny wypadła tak wiarygodnie, że wszyscy na pewien czas uwierzyli w mistyfikację, jakoby Klemperera grał debiutujący aktor Lutz Ebersdorf. Misterna charakteryzacja Tildy obejmowała nie tylko twarz. Na prośbę aktorki stworzono również sztucznego penisa, którego nosiła pod kostiumem Klemperera. Jak wyjaśniła później, dzięki temu rekwizytowi mogła lepiej zrozumieć swoją postać.
Swinton wielokrotnie udowadniała, że dla kina potrafi się zmienić nie do poznania. W „Grand Budapest Hotel” Wesa Andersona – postarzona, w piętrowej peruce – zagrała ekscentryczną arystokratkę Madame D. Z kolei w „Tylko kochankowie przeżyją” Jima Jarmuscha stworzyła zjawiskową kreację tysiącletniej wampirzycy, w komedii „Wykolejona” jest mocno opaloną i przesadnie umalowaną amerykańską kobietą sukcesu, a na potrzeby roli Starożytnej w ekranizacji komiksu o Doktorze Strange’u zgoliła włosy. Upomniało się o nią także amerykańskie kino komercyjne, a aktorka w przeciwieństwie do wielu kolegów z branży wcale nie uważa, aby udział w superprodukcjach przynosił jej ujmę. Dlatego mogliśmy ją oglądać m.in. w filmie „Snowpiercer: Arka przyszłości” jako Mason, jedną z niewielu ludzi, którzy przeżyli zagładę Ziemi, a także jako archanioła Gabriela w adaptacji komiksu „Constantine”, czy jako Białą Czarownicę w „Opowieściach z Narnii”. To również udział w hollywoodzkim hicie – dramacie „Michael Clayton” – przyniósł Swinton najważniejszą nagrodę przemysłu filmowego – Oscara.
Nie wasz interes
Oscarowa rola sprawiła, że Tildą zaczęły się interesować kolorowe magazyny. Choć aktorka w 1996 roku, po narodzinach bliźniąt Honor i Xaviera, przeniosła się z nimi i ich ojcem z Londynu do Szkocji, nawet życie z dala od zgiełku nie mogło jej uchronić przed plotkami. Ich zarzewiem stało się śledztwo dziennikarzy dziennika „Daily Mail”. Gazeta w 2008 roku ogłosiła, że Swinton żyje w trójkącie – w posiadłości w Szkocji oprócz ojca jej dzieci mieszka też kochanek – o 18 lat młodszy malarz, wychowany w Nowej Zelandii Niemiec Sandro Kopp. Tilda pojawiła się z Koppem na rozdaniu Oscarów. Zapytana o tożsamość swojego towarzysza, odpowiedziała: – Nie wasz interes. Wkrótce plotki stały się tak uciążliwe, że oficjalny partner Tildy – o 20 lat starszy od aktorki malarz, pisarz i dramaturg John Byrne – postanowił je zdementować. Na łamach „New York Timesa” wyjaśnił, że ze Swinton rozstał się pięć lat wcześniej, ale że nigdy nie byli małżeństwem, nie musieli również się rozwodzić. Pozostał za to ojcem swoich dzieci i ich opiekunem, dlatego często mieszka w domu, w którym Tilda przebywa ze swoim obecnym partnerem. Ich związek nie jest jednak trójkątem, lecz zdrowym układem dorosłych ludzi, którzy, choć się oficjalnie rozstali, pozostali przyjaciółmi.
Prywatne życie Tildy Swinton wciąż budzi zainteresowanie mediów, pomimo – a być może właśnie dlatego – że aktorka nie jest typową gwiazdą. Nie ma kont w mediach społecznościowych, na branżowych imprezach bywa tylko wtedy, gdy są związane z promocją filmu lub gdy organizują je jej przyjaciele. A że wśród tych jest wielu ludzi sztuki i mody, Tilda występuje często nie tylko w roli aktorki, ale też modelki. Za inspirację uważają ją duet Viktor & Rolf, ale też Haider Ackermann, Alber Elbaz, Stefano Pilati, Phoebe Philo czy Raf Simons, który był odpowiedzialny za kostiumy w „Jestem miłością”. Tilda kilkukrotnie brała też udział w artystycznych projektach Tima Walkera, jednego z najbardziej nieszablonowych wizjonerów współczesnej fotografii modowej. Wieloletnia przyjaźń z Davidem Bowiem zaowocowała natomiast wspólnym udziałem w teledysku „The Stars (Are Out Tonight)”.
Gdy Swinton nie udziela się artystycznie, angażuje się w aktywizm na rzecz środowisk LGBT. Gdy w Rosji wchodziło w życie prawo będące jawnym przejawem dyskryminacji na tle orientacji seksualnej, zabraniające „propagandy homoseksualizmu”, Tilda sfotografowała się na Placu Czerwonym z ogromną tęczową flagą. Aktorka, której wielu przyjaciół, awangardowych artystów, w tym Jarman, zmarło na AIDS, aktywnie wspiera też inicjatywy na rzecz walki z tą chorobą i poprawy jakości życia nosicieli wirusa HIV. W wolnym czasie Swinton uprawia ogród w swojej posiadłości w Szkocji i organizuje niezależne festiwale filmowe dla lokalnej społeczności. Biletem wstępu na jeden z nich było domowej roboty ciasto. Ale przede wszystkim Swinton wciąż występuje w filmach. W najnowszym, „The Souvenir” w reżyserii Joanny Hogg, zagrała z 21-letnią córką. To właśnie Honor Swinton Byrne zbiera za swoją rolę największe pochwały. Nikt nie ma jednak wątpliwości, po kim odziedziczyła talent.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.