Alkoholizm kobiet jest cichy. Dalej wykonywałam wszystkie swoje obowiązki, ale w środku ze sobą walczyłam. Zastanawiałam się, kiedy w końcu kupię sobie wino: czy już przed pracą i wypiję zaraz po jej zakończeniu, czy jednak dopiero, kiedy z niej wyjdę? – opowiada Katarzyna, która nie pije od pięciu lat.
– W życiu nie pomyślałabym, że to przydarzy się właśnie mnie – mówi Katarzyna Lubina. Nigdy nie była zwolenniczką alkoholu, przeciwnie – raczej go unikała. Miała męża, dwójkę dzieci, dom. – Kiedy maluchy były w przedszkolu, jedynym zajęciem zarobkowym, które mogłam wykonywać, było sprzątanie. Jedyna praca, której unikałam jak ognia. Wpadłam w wir dzieci – praca – dbanie o dom. Przyszedł moment, w którym poczułam się nieszczęśliwa. Chociaż miałam wszystko, czułam, że czegoś mi brak. Po ciążach przytyłam. Ważyłam prawie 120 kg. Wstydziłam się, ale nie potrafiłam o siebie zawalczyć – wspomina. Ale te emocje ukrywała.
Kiedy dzieci podrosły, Katarzyna miała więcej czasu dla siebie. – Raz w miesiącu jeździliśmy do mojej przyjaciółki, która mieszkała 100 km dalej. Tak zaczął się mój kontakt z alkoholem, wino raz w miesiącu. To był pierwszy krok do alkoholizmu, ale wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy – mówi. Z czasem zaczęła pić częściej. Najpierw co drugi weekend, potem w każdy. – Piłam też w środku tygodnia, w środę, chciałam się rozluźnić. Tak mi się spodobało to odstresowanie, że coraz częściej dążyłam do tego stanu. To było tylko wino. Nie upijałam się, piłam kieliszek, czasami dwa. Rano wstawałam bez kaca. Ale nawet nie zauważyłam, kiedy piłam, bo musiałam, a nie, bo chciałam. Nawet kiedy piłam prawie codziennie, nie dostrzegałam problemu. Wszystko funkcjonowało, zdawać by się mogło, normalnie – opowiada. Każdego dnia wstawała, szła do pracy, zajmowała się dziećmi i domem.
– Alkoholizm kobiet jest cichy. Dalej wykonywałam wszystkie swoje obowiązki, ale w środku ze sobą walczyłam. Zastanawiałam się, kiedy w końcu kupię sobie wino: czy już przed pracą i wypiję zaraz po jej zakończeniu, czy jednak dopiero, kiedy z niej wyjdę? Później wino zamieniłam na drinki, które mogłam przelewać do mniejszych butelek. Alkoholicy mają to do siebie, że najpierw wystarcza im kieliszek wina, potem te dawki zwiększają, żeby utrzymywać rausz. Na spacerze z dziećmi myślałam, kiedy będę mogła wrócić do domu nalać sobie wina. Alkohol kieruje wszystkim. Czułam się zniewolona, a przecież całe życie byłam niezależna – wyznaje Katarzyna.
Któregoś dnia w tej bezsilności postanowiła, że chce o siebie zawalczyć: – Powiedziałam w końcu w domu: „to będzie pierwszy dzień z reszty mojego trzeźwego życia”. Poprosiła męża i dzieci, żeby zawieźli ją na spotkanie grupy wsparcia i czekali tam na nią, gdyby przyszło jej do głowy uciec. – Tam usłyszałam, że sobie poradzę, i w to uwierzyłam. Dostałam dużo siły i zrozumienia. To było pięć lat temu, miałam wtedy 35 lat – opowiada. Każdego ranka koncentrowała się tylko na tym jednym konkretnym dniu, który był przed nią. – Tylko dzisiaj się liczy. Jeśli dziś wytrwam w trzeźwości, to następnego dnia też – tłumaczy. Odcięła wszystkie znajomości, które związane były z piciem alkoholu. Zaczęła uprawiać sport, przeszła na dietę i schudła ponad 30 kg. Jednak, jak mówi, prawdziwą wolność dało jej prowadzenie bloga, zgromadziła ponad 100 tys. obserwujących. – Okazał się dla mnie świetną terapią, chociaż na początku wstydziłam się pisać, że jestem alkoholiczką. Alkoholizm wciąż jest tematem tabu, zwłaszcza jeśli dotyczy kobiet – dodaje.
Joanna: Wydawało mi się, że alkohol pozwala mi żyć bardziej, mocniej
Joanna Skwierczyńska w alkoholu szukała akceptacji. – Mój alkoholizm zaczął się, jeszcze zanim sięgnęłam po alkohol. Na tym polega uzależnienie, to jest choroba emocji. Kiedy byłam mała, mój tata miał poważny wypadek, po którym wymagał stałej opieki. Przejęłam rolę dorosłego, dorosła nie będąc. Uciekałam od emocji, które przeżywałam. Zewsząd słyszałam, że muszę być silna, a czułam się niewystarczająca – opowiada. Chciała być akceptowana w szkole i w domu, a pijąc alkohol, czuła, że tak będzie. Już w liceum zauważyła, że pije więcej niż rówieśnicy. Ale tłumaczyła to wtedy „mocną głową”. – Wydawało mi się, że alkohol pozwala mi żyć bardziej, mocniej. Pozornie dodawał mi sprawczości, ale dzisiaj wiem, że bardzo zaburzał mój proces decyzyjny – wyznaje.
Na studiach Joanna uczyła się o uzależnieniach. – Zaczęłam dostrzegać u siebie mechanizmy choroby, ale zajęcie się sobą odkładałam na później. Nie zdawałam sobie sprawy, jak będzie to trudne. A było strasznie – opowiada. Jak tłumaczy, odstawienie alkoholu jest tylko kluczem do kłódki. – Zaczęłam trzeźwieć trzy lata temu i dopiero wtedy odkryłam, kim jestem, co mi sprawia przyjemność, do czego dążę. Od tamtej pory moje życie całkowicie się zmieniło. Nie czuję obsesyjnych myśli związanych z piciem. To jest dla mnie wolność – opowiada Joanna.
Tej wolności każdego dnia uczy się na nowo. Swoimi doświadczeniami postanowiła podzielić się z innymi w mediach społecznościowych. – Mamy dużo trudniej niż mężczyźni. Alkoholizm kobiet jest bardziej oceniany, stygmatyzowany. Społeczeństwo narzuca nam wiele ról. Mamy być idealnymi partnerkami, matkami i w związku z tym same przyznajemy pierwszeństwo potrzebom innych, a nie własnym. Nasze są na samym końcu – mówi Joanna. Alkohol, który staje się wówczas ucieczką, ma pomóc rozwiązać problemy, a w rezultacie tylko je nasila. U pijących kobiet często narasta poczucie wstydu, które powstrzymuje je przed proszeniem o pomoc. – Ja się już nie wstydzę. Nie boję się wstać rano. Wiem, kim jestem, jakie są moje mocne strony i w jakim kierunku podążam. Terapia nauczyła mnie rozpoznawać emocje i radzić sobie z nimi – mówi.
Katarzyna: Na trzeźwo mam wybór
– Kiedy trafiłam do ośrodka, nie widziałam problemu. Myślałam, że idę tylko po zaświadczenie, żebym mogła opiekować się trójką moich dzieci – opowiada Katarzyna Czech. Wychowywała się w domu, w którym alkohol był zawsze. Sama też bardzo szybko zaczęła pić. – Byłam zahukanym, nieśmiałym dzieckiem. Wiązało się to z tym, że mój tata pił. Zauważyłam, że po alkoholu jestem bardziej wyluzowana, towarzyska. Ludzie się do mnie garną. Chciałam powtarzać te sytuacje –mówi. I powtarzała, przy każdej okazji. Kiedy w 2007 r. Katarzyna urodziła dziecko, problem alkoholowy nie tylko nie zniknął, ale się nasilił. – Zdałam sobie sprawę, że nie potrafię być odpowiedzialna za siebie, a muszę być odpowiedzialna za drugiego człowieka – wspomina.
Alkohol miał zakryć strach i emocje, z którymi trudno było się jej zmierzyć. Dopiero w trakcie terapii dostrzegła, że ma problem. – Musiałam wytrzeźwieć, pozbyć się alkoholu ze swojego organizmu, żeby zacząć myśleć perspektywicznie. Dobrze, że byłam w ośrodku, bo się posypałam. Alkoholizm jest chorobą emocji – mówi. W trakcie terapii, trudnej i wymagającej, Katarzyna zaczęła się ich uczyć. – Kluczem jest zrozumienie siebie i bycie dla siebie dobrym. Kobiety są dla siebie największymi krytykami. To się wynosi z dzieciństwa. Od kiedy poznałam siebie, dbam o to, żeby pustki nie próbować zapełniać alkoholem, narkotykami, toksycznymi relacjami. Najważniejszym krokiem jest odstawienie alkoholu, ale dopiero potem zaczyna się jazda bez trzymanki. Pojawiają się w człowieku wszystkie uczucia, które przez lata były tłumione – opowiada.
Właśnie minęło dziewięć lat, od kiedy Katarzyna jest trzeźwa. I chociaż nie zawsze jest łatwo, to czuje, że ma wybór. – Odwrotnością uzależnienia nie jest trzeźwość, tylko wybór. Kiedy choroba alkoholowa mocno się nasila, człowiek pozbawia się wyboru. Ja teraz ten wybór mam – dodaje.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.