Polityczni desperaci próbują budować swój kapitał medialny na zianiu nienawiścią do środowiska LGBT, co czasem jest straszne, częściej jednak śmieszne – pisze w cotygodniowym felietonie Pan od Kultury.
Nic byśmy nie wiedzieli. Nic a nic. Jak dzieci we mgle po polskiej rzeczywistości medialnej raczkowalibyśmy, uderzając co rusz głowami w rozmaite przeszkody z tej mgły się wyłaniające. Główki nasze obite, a nieraz i krwawiące, pojęcia o prawdziwym świecie by nie miały, gdyby nie poniedziałkowe fejstatusy redaktora Piotra Pazińskiego. On to z determinacją godną najwytrwalszych komandosów marines czyta od rana pokornie prasę niepokorną, by następnie zebrać jej esencję i podzielić się nią z nami - ludnością polskojęzyczną, ekologicznym lewactwem, cyklistkami-aborcjonistkami, eurohomosiami, po prostu zwyczajnym bydłem. Wędruje Piotr co tydzień przez meandry myślowe Karnowskich rozmaitych i Ziemkiewiczów, Semków i Zarembów, by odkrywać skarby najprawdziwsze, które rzuca potem na żer internacjonalistom i sodomitom srebrnikami Sorosowymi sowicie opłacanym. I już lecą Zuckerlajki, już żydostwo rechocze, już śmichy-chichy, już ironie się sączą i sarkazmy rozmaite, już z Wielkiej Polski drwiny i z Kościoła Matki Naszej.
Ale są też w tych przeglądach prasy teksty nieprawdopodobne wręcz w kuriozalności swojej. Teksty tak nienawiścią do drugiego człowiek pałające, że zdawać by się mogło, iż niepodobna je spłodzić nigdzie poza Wannsee. Teksty, które rozpaść się powinny zaraz po ich wydrukowaniu, wysypać z papieru i spalić ze wstydu. Teksty, których żadnym emotikonem ani gifem nijak skomentować się nie da, bo żaden startup Krzemowej Doliny ich jeszcze nie wymyślił. Teksty śmierdzące nawet z ekranu komputera, odorem swoim nozdrza rozrywające, fejspalmujące każdego, kto ma choć odrobinę ludzkiej godności poczucia. Takie teksty wydrukowano tydzień temu w pewnym periodyku, który na okładce umieścił zasmuconą twarz Matki Boskiej Częstochowskiej z tytułem „Zamach na świętość. Po ataku na Jasną Górę – gdzie jeszcze uderzy ruch LGBT?”. Teksty powstały po pierwszej w historii Częstochowy Paradzie Równości gromadzącej kilkuset uśmiechniętych i kolorowych ludzi. Okazuje się jednak, że intelektualni pogrobowcy norymberskich podsądnych znieść tego widoku nie mogą. Muszą dać im odpór, skrobiąc swoimi cienkimi piórkami teksty nawołujące do powrotu do czasów, w których można było wyznaczać rozmaitym grupom społecznym przestrzenie im dostępne. Redaktor naczelny owego periodyku wzywa polskie władze do „przygotowania skutecznej ustawy broniącej nas przed agresywną propagandą LGBT”, a inny autor w kolejnym tekście apeluje: „Możemy […] chronić miejsca szczególnie istotne z religijnego czy narodowego punktu widzenia. Takie jak Jasna Góra, katedra w Gnieźnie, Wawel. Potrzebne jest umocowanie ustawowe, które pozwoliłoby gonić stamtąd homolubów jak najdalej”.
Pomysł uważam za niezwykle błyskotliwy, choć niestety niezbyt oryginalny. Obaj redaktorzy pamiętają zapewne, że nie tak w końcu dawno mieliśmy miejsca Nur für Juden (Tylko dla Żydów), Juden Verboten (Zakazane dla Żydów), mieliśmy numerus clausus (ograniczoną liczbę miejsc dla Żydów na studiach) oraz numerus nullus (niedopuszczenie Żydów do studiowania), miała też być Polska i Europa cała Judenrein (wyczyszczona z Żydów), co prawie się udało.
Teraz, jak się okazuje, ojczyzna nasza ma być Schwulenrein (wyczyszczona z gejów), ewentualnie powstać miałaby lista miejsc „istotnych z narodowego czy religijnego punktu widzenia” z informacją, że Schwulen są tam Verboten. Wawel ma być wolny od pederastów, katedra w Gnieźnie i Jasna Góra. Wawel może jakoś rzeczywiście ujdzie, z katedrą gnieźnieńską mogą być problemy szczególnie na zakrystii, z Jasną Górą będzie najtrudniej, bo żeby się z niej pozbyć wszystkich gejów, trzeba rozwiązać zakon. Także listę bym jeszcze przemyślał, dodając do niej jednocześnie kolejne miejsca publiczne tęczownisiom niedostępne. W pendolino dajmy na to mamy wagon ciszy, może też więc powstać homowagon. Kupując bilet w aplikacji InterCity, trzeba kliknąć w różowy trójkącik. Widzę specjalny różowy pas na autostradach ze znakiem „Gay Only”. Homoseksualizm kierowców sprawdzany byłby oczywiście na bramkach. Dobrze by nam też zrobiły teatralne strefy Nur für Schwulen, ale co ja gadam, przecież cały polski teatr jest Nur für Schwulen, więc trzeba go będzie zlikwidować.
Jakieś dwa tygodnie temu „The Economist” wydrukował tekst o tym, jak osoby LGBT stały się w ostatnich latach integralnym elementem partii prawicowych, czasami nawet nacjonalistycznych, co akurat mnie nie cieszy. Właściwie już cała zachodnia prawica – poza amerykańskimi Republikanami – z gejami i lesbijkami się przeprosiła, żeby tylko wspomnieć oficjalne przeprosiny byłego konserwatywnego premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona. Nawet niemiecka chadecja już odpuściła i zagłosowała za legalizacją homomałżeństw w Niemczech, a osoby LGBT są tak naturalną częścią społecznego krajobrazu jak mniejszości etniczne czy narodowe. Tylko w krajach byłego Związku Radzieckiego i w Polsce (go, figure!) ostatni polityczni desperaci próbują budować swój kapitał medialny i polityczny na zianiu do nas nienawiścią, co czasem jest straszne, częściej jednak śmieszne. Czy w przypadku rzeczonego periodyku to może dziwić? Chyba nie bardzo. Tonący, jak wiadomo, brzytwy się chwyta. Ale żeby chwytać się geja?
Do zobaczenia 11 sierpnia na Paradzie Równości w Poznaniu, w mieście, w którym – dzięki Grupie Stonewall i prezydentowi Jackowi Jaśkowiakowi – osoby LGBT nie są Verboten, ale Willkommen.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.