Wraz z Ralphem Laurenem i Calvinem Kleinem od dziesięcioleci niepodzielnie rządzi światem amerykańskiej mody. Ale choć dziś jego imperium może poszczycić się zyskami rzędu kilku miliardów dolarów rocznie, projektant nie zawsze odnosił sukcesy. Jako 25-latek musiał ogłosić bankructwo. Po latach jednak przyznaje, że to doświadczenie nauczyło go więcej niż studia MBA. Tommy Hilfiger, którego kariera to uosobienie amerykańskiego snu, obchodzi dziś urodziny.
Zaczynał od sprowadzania do rodzinnej miejscowości dżinsowych dzwonów, po latach jego styl ewoluował w kierunku klasycznego looku amerykańskich studentów, wzbogaconego modnym twistem. Koszulki polo, spodnie chinos i swetry w serek z charakterystycznym czerwono-niebiesko-białym logo pokochały nie tylko rzesze młodych ludzi, ale też gwiazdy. Sekret ubrań Tommy’ego polega na tym, że opierają się upływowi czasu i nigdy nie wychodzą z mody. Ale zanim właściciel marki zbudował swoje imperium, przeszedł długą drogę, która mogłaby stać się kanwą filmowego scenariusza. Swoją pełną zwrotów akcji historię Hilfiger opisał zresztą w wydanej w 2016 autobiografii o trafnym tytule „American Dreamer”.
Trudna lekcja
Thomas Jacob Hilfiger przyszedł na świat 24 marca 1951 r. w Elmirze, niewielkim miasteczku w stanie Nowy Jork. Pochodził z irlandzkiej katolickiej rodziny, był drugim z dziewięciorga dzieci pielęgniarki i zegarmistrza. Rodzice szansy dla swoich pociech upatrywali w wykształceniu – chcieli, żeby Thomas został inżynierem. Dorastający chłopak miał jednak inną wizję swojej przyszłości. Interesował się muzyką rockową, a w szkole nie szło mu najlepiej. Po latach Hilfiger zrozumiał, że cierpi na dysleksję – zaburzenie, o którym wówczas mało kto słyszał. Problemy z nauką sprawiły, że Tommy’emu nie udało się skończyć liceum. Jak łatwo się domyślić, rodzice, delikatnie mówiąc, nie byli tym faktem zachwyceni. Wyrzucili syna z domu i odtąd 18-letni Thomas musiał sobie radzić sam. Na szczęście dość szybko znalazł pomysł na swoją przyszłość.
Hilfiger zauważył, że w jego rodzinnym miasteczku trudno o modną odzież, taką jak popularne pod koniec lat 60. dżinsy z rozszerzanymi nogawkami – tzw. dzwony. Thomas był jednym z prekursorów stylu dzieci kwiatów w Elmirze. Z długimi włosami, w modnych dżinsach wzbudzał zainteresowanie wśród miejscowej młodzieży. Postanowił wziąć więc sprawy w swoje ręce i zaczął samodzielnie sprowadzać dzwony z Nowego Jorku. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, spodnie sprzedawały się jak świeże bułeczki. Hilfiger postanowił iść za ciosem i otworzył butik The People’s Place – Miejsce ludzi. Sklep szybko stał się czymś więcej niż miejscem, gdzie można było zaopatrzyć się w modne ciuchy. Młodzi ludzie spotykali się tam też, by wspólnie słuchać muzyki i spędzać razem czas. Tymczasem Tommy na fali sukcesu podczas wypraw do Nowego Jorku imprezował m.in. w słynnym Studiu 54. Jak przyznał po latach, wydawało mu się, że dobry pomysł wystarczy, żeby rozkręcić biznes, który poprowadzi się sam. Ale choć początkowo wszystko szło jak po maśle i Hilfiger otwierał kolejne filie sklepu, szybko okazało się jednak, że długofalowy sukces wymaga czegoś więcej niż błyskotliwej idei.
W Elmirze powstały nowoczesne centra handlowe, przyczyniając się do upadku małych lokalnych biznesów, w tym The People’s Place. Być może przy odpowiednim zarządzaniu biznes by przetrwał, stało się jednak inaczej. W wieku zaledwie 25 lat Hilfiger musiał ogłosić bankructwo. Dziś projektant przyznaje, że trudne doświadczenie bardzo dużo go nauczyło. To było najbardziej pouczające doświadczenie w moim życiu. To było moje MBA. Nauczyłem się, że dobry projektant jest biznesmenem i projektantem jednocześnie. (…) Niektórzy dostają nauczkę, ale potem popełniają te same błędy. Ja bardzo starałem się, by ponownie nie zrobić tego samego – wspomina w swojej autobiografii.
Klasyka z twistem
Porażka uświadomiła Hilfigerowi, że musi zacząć o wiele poważniej traktować biznes i w przyszłości doskonale rozeznawać się w finansach firmy. Zmuszony zaczynać od zera, odbudował swój biznes, nie popełniając poprzednich błędów. Przeniósł się do Nowego Jorku, gdzie – aby zyskać fundusze na reaktywację własnej firmy – zatrudnił się u innych projektantów. Współpracował najpierw z Jordache Jeans, a następnie z Calvinem Kleinem. Ten ostatni dostrzegł talent Thomasa i zaproponował mu pracę w charakterze asystenta. Ku zaskoczeniu Kleina młody projektant nie przyjął propozycji. Zgodził się za to przyjąć pomoc biznesmena Mohana Murjaniego, który zdecydował się zainwestować w firmę Hilfigera. Jego zaplecze finansowe i talent projektanta zaowocowały powstaniem w 1985 roku marki Tommy Hilfiger Corporation.
Jakby na przekór buntowniczej, pełnej szalonych imprez wczesnej młodości styl proponowany przez Tommy’ego Hilfigera od początku istnienia jego marki był spokojny i zachowawczy. Co nie znaczy wcale, że nudny. Głównym tematem, wokół którego miał oscylować, był styl preppy. Hilfiger chciał dość nudnej odzieży w stylu amerykańskich prestiżowych uczelni Ivy League nadać nowy charakter, sprawić, by ta estetyka stała się modna i popularna. Sam projektant nazywa pomysł, który stał się fundamentem jego sukcesu, mianem „Preppy z twistem”. Pierwsza stworzona w duchu tej idei kolekcja składała się z unowocześnionych koszul, swetrów w serek i spodni chinos. Wszystko wykonane było ze szlachetnych materiałów wysokiej jakości. Początkowo Hilfiger oferował wyłącznie odzież męską, propozycje dla kobiet pojawiły się w jego butikach dopiero w 1996 roku. Ale o ile w swoich kolekcjach projektant stawiał na dość zachowawczy styl, o tyle w kampaniach reklamowych był znacznie bardziej odważny.
Początkowo klienci z rezerwą podchodzili do nowego nazwiska na modowej mapie Nowego Jorku. Hilfiger jednak nie poddawał się i wracał do najbardziej znanych domów handlowych ze swoją ofertą tak długo, aż stała się ona powszechnie dostępna. Równolegle zdecydował się na odważną kampanię reklamową. Ogromny billboard na Times Square stworzony przez artystę Georga Loisa głosił: czterech słynnych amerykańskich projektantów mody męskiej to… Tu następowały inicjały: Calvina Kleina, Ralpha Laurena, Perry’ego Ellisa i Tommy’ego Hilfigera. Pewność siebie i upór projektanta zaowocowały coraz lepszymi wynikami sprzedaży. W 1988 roku marka zarobiła 25 milionów dolarów, w połowie lat 90. dwadzieścia razy więcej, a w 1995 roku Hilfiger otrzymał tytuł projektanta roku w kategorii mody męskiej.
Wśród gwiazd
Thomas Hilfiger nie tylko miał świetną wizję stylu swojej marki. Niepowodzenia z młodości nauczyły go, by starannie dobierać biznesowych partnerów. W 1989 roku, po zakończeniu współpracy z Murjani International, połączył siły z Silas Chou zabezpieczającym markę finansowo. W tym samym roku zarządzający marką Ralph Lauren – Lawrence Stroll i Joel Horowitz – zostali włączeni do zarządu Tommy Hilfiger Inc. W maju 2006 roku Apax Partners kupiło markę za 1,2 miliarda euro. Cztery lata później, w maju 2010 roku, firmę przejęła spółka Phillips-Van Heusen, proponując 3 miliardy dolarów, czyli siedem razy więcej, niż w 2003 roku firma zapłaciła za dom mody Calvin Klein. Ale za sukcesem marki stał też, oprócz dobrych decyzji biznesowych, świetny marketing.
Na przestrzeni lat Hilfiger stawiał na współpracę z wieloma gwiazdami. W kampaniach marki wystąpili między innymi: Snoop Dogg, Bruce Springsteen, Mariah Carey, David Bowie wraz z żoną Iman, Leonardo DiCaprio. Ludzie, którzy tak jak Thomas spełnili swój amerykański sen. Od kilku sezonów z marką współpracuje topmodelka i influencerka Gigi Hadid. Nie tylko jest twarzą kampanii, ale też tworzy kolekcje kapsułowe.
W październiku zeszłego roku Hilfiger ogłosił, że na wiosnę fani marki będą mogli podziwiać kolekcję zaprojektowaną we współpracy z Zendayą, amerykańską aktorką i piosenkarką, a także globalną ambasadorką marki. Obietnicy dotrzymał i na początku marca w paryskim Théâtre des Champs-Élysées odbył się spektakularny pokaz. Po wybiegu rodem z „Gorączki sobotniej nocy” przechadzały się modelki w różnym wieku, o różnych sylwetkach, a także ikony modelingu, które na przestrzeni lat zrewolucjonizowały świat mody. Kolekcja stworzona we współpracy z Zendayą była szóstą realizowaną w trybie „See Now, Buy Now”. Oznaczało to, że goście mogli w pop-up storze od razu kupić ubrania w zodiakalny wzór z kolekcji zaprojektowanej wspólnie z ambasadorką marki. Celebrująca lata 70., w których projektant zaczynał swoją drogę, a jednocześnie będąca hołdem dla mądrej kobiecości kolekcja udowodniła, że Tommy Hilfiger nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Wygląda na to, że świętujący dziś 68. urodziny amerykański marzyciel wciąż ma głowę pełną pomysłów i jest gotowy jeszcze przez długi czas zaskakiwać swoich fanów.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.