![Trzeci sezon kultowego serialu „Biały Lotos” na platformie Max opowiada o poszukiwaniu duchowości (Fot. materiały prasowe)](/uploads/repository/0000000_hope/bl/bl1.jpeg)
Jak daleko trzeba wyjechać, by wreszcie odnaleźć siebie? Czy ludzie Zachodu potrafią zrozumieć duchowość Wschodu? Dlaczego wszystko jest na sprzedaż? Nakręcony w Tajlandii trzeci sezon serialu Mike’a White’a „Biały Lotos” opowiada o grupie zamożnych turystów poszukujących doznań, przyjemności i wrażeń. Premiera pierwszego odcinka już 17 lutego.
Victoria Ratliff śni o tsunami. Może wzięła za dużo pigułek nasennych. Nie pomogło też pewnie to wino popijane do kolacji. No i syn niepotrzebnie pokazał jej nagranie sprzed 20 lat, gdy kilkunastometrowe fale zalały plaże Phuket. Żona i matka, która z lubością wypowiada swoje nazwisko, przedstawiając się nowo napotkanym osobom, nie powinna mieć powodów do niepokoju. Mąż zabrał ją i trójkę ich dorosłych już dzieci do luksusowego hotelu na wyspie u wybrzeży Tajlandii. Dnie spędzają tam na masażach, opalaniu, pogawędkach. Dlaczego więc towarzyszy jej poczucie nieuchronnego końca? Przyjechali tu dla córki, zdolnej studentki Piper (Sarah Catherine Hook), która pisze magisterkę o miejscowym mnichu buddyjskim. Młodszemu synowi, Lochlanowi (Sam Nivola), nawet się tu podoba, a poza tym zawsze robi to, czego chcą inni, silniejsi od niego, członkowie rodziny. Najstarszego Saxona (Patrick Schwarzenegger) interesują głównie roznegliżowane dziewczyny znad basenu. Właściwie tylko mąż zachowuje się dziwnie. Timothy (Jason Isaacs) jest jakiś nieswój – ciągle ktoś do niego wydzwania, choć w hotelu nie wolno właściwie używać telefonu, podkrada jej leki, zamyśla się. Victoria (powracająca do Hollywood gwiazda lat 90. i 2000. Parker Posey) wie, że nadciąga katastrofa, tylko jeszcze boi się do tego przyznać.
![(Fot. materiały prasowe)](/uploads/repository/0000000_hope/bl/bl2.jpeg)
Widz odczuwa ulgę, bo wie trochę więcej – od pierwszej sceny zna zakończenie, a przynajmniej jego część. Tak jak w poprzednich sezonach „Białego Lotosu” twórca serialu Mike White satyrę społeczną przyprawia wątkiem kryminalnym. Bezpośrednie zagrożenie życia to ostateczność. Po drodze każdy z turystów, którzy czegoś w Tajlandii szukają, dokona transgresji. Bracia Ratliffowie zmierzą się ze swoją seksualnością. Ich siostra upewni się w swoich wyborach. Timothy stawi czoła przeszłości. A reszta?
Do hotelu słynącego z odnowy biologicznej i duchowej przyjechały także trzy Amerykanki. Gwiazda telewizji Jaclyn (Michelle Monaghan) zabrała na wakacje przyjaciółki z młodości: oportunistkę Kate (Leslie Bibb) i buntowniczkę Laurie (Carrie Coon). Z niesfornych dwórek narcystyczna samica alfa ma jednak więcej szkody niż pożytku. Obgadują ją za plecami, wytykają błędy, oskarżają o kłamstwo. Siostrzeńska solidarność szybko okazuje się fasadą. A kłótnia o Donalda Trumpa – najłagodniejszym konfliktem, z jakim przyjdzie im się zmierzyć. Dobrze, że przynajmniej gust je łączy – ich zestawy kąpielowe staną się inspiracją dla wszystkich modnych dziewczyn na lato 2025 roku.
![(Fot. materiały prasowe)](/uploads/repository/0000000_hope/bl/bl3.jpeg)
Nie wiadomo za bardzo, co robią tu Rick (Walton Goggins) i Chelsea (Aimee Lou Wood z „Sex Education”). Widać, że łysiejący pięćdziesięciolatek w hawajskiej koszuli rozpiętej o dwa guziki za dużo szuka w Tajlandii guza. A dwudziestoletnia hipiska u jego boku, ubrana jak Sharon Tate w latach 60. i żyjąca w zgodzie z zasadą dzieci kwiatów – peace & love – trochę naiwnie wierzy w łączącą ich miłość.
Prosto z Hawajów przyleciała Belinda (Natasha Rothwell), znana z pierwszego sezonu pracowniczka tamtejszego „Białego Lotosu”, która pragnie zaczerpnąć ze źródła wiedzy, by jeszcze lepiej pomagać gościom na ich drodze do uzdrowienia. Ona też dostanie swoją zagadkę kryminalną do rozwiązania. Na miejscu mieszka bowiem tajemniczy Greg, który do złudzenia przypomina kogoś, kogo Belinda pamięta z Maui.
Każdemu z gości przydzielono „przewodnika duchowego” biegłego w sztuce masażu, terapii albo uzdrawiania, a przede wszystkim – nabierania naiwniaków z Zachodu. Pracownicy hotelu mają swoje sprawy, swoje romanse, swoje interesy. Widzowie oglądają ich jednak z perspektywy turystów – jako tło dla ich własnych – w ich pojęciu ważniejszych – przeżyć.
![(Fot. materiały prasowe)](/uploads/repository/0000000_hope/bl/bl4.jpeg)
Wszystkiemu temu przyglądają się małpy mieszkające w drzewach otaczających wille gości. Czasem z dezaprobatą, innym razem z zażenowaniem. Często po prostu odwracają wzrok. A w każdym razie tak my, ludzie, interpretujemy ich zachowania. My, ludzie Zachodu, którzy oddaliliśmy się od natury. Powrót na jej łono okazuje się trudny. Nie tylko przez uciążliwe komary, ulewne deszcze, oblepiającą wilgoć. Bliskość przyrody niepokoi. Wprowadza pierwiastek, nad którym brakuje nam kontroli.
„Biały Lotos” porusza kwestię różnic klasowych, problemów pierwszego świata, nieznośnego przywileju jednego procenta. W pierwszym sezonie nacisk położono na pieniądze, w drugim na seks. W trzecim walutą staje się oświecenie. Czy w Tajlandii naprawdę można zmienić swoje życie? Czy to, co wydarza się w Tajlandii, zostaje w Tajlandii? Czy z Tajlandii bliżej do Boga, do nieba, do wieczności – jak zwał, tak zwał?
Mike White ponownie skupił się też na transakcyjnym charakterze relacji. Victoria wolałaby się zabić, niż żyć biednie. Status zapewniają jej pieniądze męża. Rick dużo młodszej dziewczynie funduje podróż życia. Kate i Laurie godzą się na upokorzenie ze strony Jaclyn, by przez chwilę ogrzać się w jej blasku, zapomnieć o czyhającym na nie kryzysie wieku średniego, powspominać dawne czasy.
To uwikłanie nie pozwala w pełni oddać się doświadczeniu. A żeby odnaleźć duchowość, której rzekomo szukają, trzeba odpuścić kontrolę. Oddać telefon konsjerżce, zamknąć oczy w czasie medytacji, pozwolić zahipnotyzować się show wystawianym co wieczór przez zdolnych kelnerów i kelnerki. „Biały Lotos” obiecuje, że nikt nie wyjedzie stąd taki sam, jak przyjechał. Głęboka odnowa, którą szczycą się wszystkie salony spa, tu ma nabrać mistycznego niemal wymiaru. Przyjeżdża się tu z wiarą w transcendencję, w reinkarnację, w inny, lepszy świat. Przemiana oczywiście nastąpi – Mike White już o to zadba – ale żaden z bohaterów nie będzie pewnie chciał potem spojrzeć w lustro. A my po drugiej stronie ekranu? Znając The White Lotus Effect, szybko zabukujemy bilet do Tajlandii, by rozwiać własne złudzenia na temat tego miejsca i samych siebie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.