Pragnienie rewolucji i oczekiwanie na zmiany napędzają rozwój mody. Czasem zmiany są spektakularne i przełomowe. Zdarza się jednak, że rewolucja jest cicha. Tak było podczas męskich fashion weeków w Mediolanie i Paryżu.
W kolekcjach na sezon jesień-zima 2024-2025 zachwyca między innymi praktyczne podejście do mody, a także upiększanie tego, co z łatwością można nosić. Nawet osobliwe i eksperymentalne kolekcje przerysowywały i jednocześnie adorowały to, co kojarzy nam się z codziennością, a nawet z przeciętnością, na przykład z zachmurzonymi poniedziałkami.
Mimo fascynacji klasyką projektanci i projektantki nieustannie podkreślają, że najważniejsza w ubiorze jest wolność wyboru. Uwalniają nas od stereotypów i norm, które dyscyplinują ciała i osobowości. Oto przykłady.
Gucci: Piękna opowieść o wolnej męskości
Ścieżkę dźwiękową pokazu Gucci – pierwszej męskiej kolekcji autorstwa Sabato De Sarno, nowego dyrektora domu mody – współtworzył utwór „Masculinity”. Lucky Love wyśpiewuje w nim pytania na temat ram i istoty męskości.
„Co z moją męskością? Co, do cholery, jest nie tak z moim ciałem?
Czy nie jestem wystarczający? Kto daje ci prawo do ustalania reguł?
(…) Czy wyglądam jak chłopak? Czy mówię jak chłopak? Czy stoję jak chłopak? (…) Czy powinienem pluć jak chłopak? Czy mogę pieprzyć się ze wszystkimi chłopakami? (…) Nie zależy mi na byciu mężczyzną” – kwituje artysta.
Lucky Love, czyli Luc Bruyère, mieszkaniec paryskiej dzielnicy Pigalle, urodził się bez jednej ręki i otwarcie mówi o swojej homoseksualności oraz o życiu z wirusem HIV. Pracując jako model, najpierw został przez przedstawicieli branży odrzucony, a potem stanął przed obiektywem Craiga McDeana. Efekty ich współpracy opublikowano w „Vogue Hommes”.
Zarówno Francuz, który oświadcza: „Nie zależy mi na byciu mężczyzną”, jak i De Sarno nie są wrogami męskości – przeciwnie. Obaj adorują męskość wolną od dyscyplinujących norm, które sprawiają, że czujemy się zbyt przegięci, przesadzeni, niepełnowartościowi, niewystarczająco wyraziści.
Na początku show pojawiły się klasyczne garnitury, kurtki i płaszcze, o których marzą konserwatyści przywiązani do tradycyjnie pojmowanej męskości. Współcześni projektanci zwykle nie odrzucają tego, co konserwatywne, lecz przekonują, że rozmaite style mogą koegzystować.
Pokazano zatem akcesorium, które wygląda jak krawat przekształcający się w smycz. Ciemny, połyskujący i pokryty cienkimi frędzlami żakiet, jakim nie pogardziłaby Liza Minnelli, założył siedzący na widowni Lucky Love.
Gdyby zarzewiem rewolucji były poruszające, delikatne piękno, a także szacunek dla każdego rodzaju męskości, to Sabato De Sarno stałby się przywódcą tej rebelii. Szkoda tylko, że pośród modeli zabrakło kogoś grubego lub osoby z niepełnosprawnością – kogoś takiego jak Luc Bruyère. Wówczas bez wahania moglibyśmy mówić o przełomie.
Dsquared2: Adoracja zmienności
Muzyka odegrała szczególną rolę także podczas show prawie 30-letniego, coraz ciekawszego Dsquared2. Pokaz zakończono przy dźwiękach indie-popowego utworu „Change” z 1983 roku. Curt Smith, wokalista grupy Tears for Fears, śpiewał o tym, że gdy na wszystko jest już za późno, zawsze możesz się jeszcze zmienić. Wcześniej wybrzmiał prowolnościowy singiel „Freedom! ’90” George’a Michaela, a na wybiegu pojawił się Dean Caten, jeden z braci bliźniaków, którzy w 1995 roku założyli markę Dsquared2. Kanadyjczyk miał na sobie imponującą dragową kreację: czarną suknię, niebotyczne szpilki, bogatą biżuterię i czerwoną perukę. Stylizację porównano do wizerunku młodej Lindy Evangelisty, jednej z gwiazd klipu „Freedom! ’90”. Na koniec dołączył do niego ubrany po męsku brat Dan.
Na wybiegu pojawiły się także pary bliźniaków, którzy wchodzili do błyskającej, futurystycznej kapsuły i wychodzili z niej. Ich ciała wyglądały – oczywiście – identycznie, różniły się tylko strojami. Jedni przypominali kanadyjskich traperów, inni Biancę i Micka Jaggerów lub wspomnianą już Lizę Minnelli.
Show stało się wymownym manifestem nawołującym nie tylko do tego, by być tym, kim się chce, albo tym, kim się naprawdę jest, ale też do akceptacji i adoracji płynności swojej tożsamości, do otwarcia się na własne rewolucje, a także na stroje, które tym przemianom pozwalają wybrzmieć.
Fendi, JW Anderson: Kontrowersyjne rajstopy i niezwykła zwykłość
„Zaraz, zaraz, to spódnice czy spodnie?” – takie pytanie można by zadać, oglądając najnowszą kolekcję Fendi. „Nieważne!” – brzmiałaby odpowiedź. Silvia Venturini Fendi pokazała projekty, które utworzyły klasyczną postpłciową kolekcję prêt-à-porter – wysokiej jakości ubrania noszone w czasach, gdy granice między męskimi i damskimi ubraniami nie wzbudzają już sensacji. Spódnice zakładają także ci mężczyźni, którzy nie chcą się wyróżniać w tłumie.
Niektórzy modele Fendi i JW Andersona nosili przeciętne ubrania. Wybrane sylwetki albo części garderoby można zakładać na przykład na wizytę w bibliotece, do pracy w pokoju nauczycielskim, biurze rachunkowym i na podróż tramwajem mknącym przez niewielkie miasto.
Silvia Fendi jest konsekwentnie klasyczna, ale Jonathan Anderson zszokował. Niektóre spodnie i spódnice zastąpił bowiem ażurowymi rajstopami – chyba najbardziej kontrowersyjnym elementem odzieży spodniej. Gorsety, biustonosze, majtki, a nawet akcesoria w stylu BDSM już od dawna eksponujemy na wierzchu, ale obnażone rajstopy wciąż wydają się osobliwe.
Erotyczność kolekcji JW Andersona to inspiracja filmem „Oczy szeroko zamknięte” w reżyserii Stanleya Kubricka.
Hed Mayner: Codzienność to kopalnia skarbów
Na przeciwnym biegunie zwykłości znajduje się kolekcja Heda Maynera, który stereotypowe, dotkliwie przyziemne męskie uniformy do pracy biurowej zamienił w zaskakujące, designerskie i wyrafinowane stroje. Przerysowane mundury szarej codzienności stały się w jego rękach królewskie, monumentalne, arystokratyczne. Zmienione proporcje biurowej koszuli upodobniły ją do stroju zachodnioeuropejskiego arystokraty z epoki baroku, który zamiast spektakularnej peruki ma gładko zaczesane włosy – jakby ułożył je sam za pomocą grzebienia, który jest jednocześnie wisiorem. Biżuterią został również zawieszony na szyi praktyczny długopis. Ozdoby z kolekcji Maynera są jednocześnie antyozdobami.
Yohji Yamamoto: Teatralność mody
Poetycki, artystowski, włóczęgowski Yohji Yamamoto odkrył piękno, które tkwi w procesie przemijania. Wyraził je za pomocą przerysowań, strzępów, plączących się i zwisających sznurków lub nitek, które u Gucciego były szykownymi frędzlami.
Twórczość Yohjiego Yamamoto to odwrotność barwnego dragu – to drag à rebours. Projektant mówi queerowo-dragowym językiem, którym ujawnia teatralność mody oraz umowność kształtowanych przez stroje cech płciowych. Bawi się stereotypami, ale zamiast wybujałych sukien używa do tego garniturów, klasycznych koszul, mundurów, kimon, strojów włóczęgów i wędkarzy. Nie stosuje różu. Operuje za to szarościami, brudnymi bielami i czernią. Pióra Yamamoto są małe, subtelne i metalowe, wstążki czarne, a czerwień wygląda jak zaschnięta krew. Koronki zostały zastąpione przez białe postrzępione wykończenia.
Zamiast muzyki klubowej podczas show wybrzmiewał rock z elementami bluesa. Wybieg pokrywała farba, która wyglądała jak rozmazane błoto. Napisy na ubraniach odwoływały się do chodzącego w pokazie niemieckiego reżysera Wima Wendersa. Nieprzeciętnych twórców kultury było wśród modeli więcej. Ubrania prezentowali też scenarzysta Warren Ellis czy aktor Norman Reedus. „Stara bohema” – to hasło, które widniało na jednym z płaszczy.
Rewolucyjność i wyjątkowość mody Yohjiego Yamamoto polega na tym, że jest ona tendencją i zjawiskiem samym w sobie – niezależna od zmieniających się estetyk, a przy tym nieprzerwanie wzrusza i zachwyca. Na tle twórczości wschodzących gwiazd mody, takich jak Setchu i Magliano, Yamamoto odzyskuje świeżość.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.