Brazylijski dizajn hipnotyzuje dziwnością, odrębnością i szaleństwem, które nie do końca mieści się w europejskich głowach. O projektowaniu w największym kraju Ameryki Południowej piszemy w pierwszym wydaniu „Vogue Living”.
Do Brazylii od późnych lat 20. do 40. XX wieku przyjeżdżają zmęczeni politycznymi gorączkami Europy i wychowani w duchu modernizmu entuzjaści gotowi projektować nowy świat, a jeśli nie świat, to przynajmniej meble. Kariery w São Paulo i Rio de Janeiro, a później i Brasilii, rozpoczynają Portugalczyk Joaquim Tenreiro, ukraiński Żyd Gregori Warchavchik, polski Żyd Jorge Zalszupin, Włoszka Lina Bo Bardi i urodzony we Francji Lucio Costa. Każdy z nich będzie myślicielem, „rozwiązywaczem” problemów ergonomii i użyteczności, wreszcie – architektem.
Większość brazylijskich mebli mid-century powstaje z drewna z zastosowaniem w pełni rzemieślniczych metod, przede wszystkim z użyciem dłuta. W 1959 roku Jorge Zalszupin tworzy fotel Dinamarquesa ze stelażem z rzeźbionego drewna egzotycznego; lite, opracowane ręcznie drewno będzie też podstawą jego imperialnego stołu Limestone z 1960 roku. Powstają wybitne meblarskie projekty również z wykorzystaniem metalu i skóry – takie jak słynne Bowl Chair Liny Bo Bardi – które w Europie sprzedałyby się w milionach egzemplarzy. Tak się jednak nie dzieje. W latach od 1960 do 1980, w czasie wojskowej dyktatury, eksport mebli z Brazylii nie jest możliwy. Świetne projekty tworzone są za zamkniętymi dla Europy i Stanów Zjednoczonych drzwiami. Brazylijski dizajn z połowy wieku poczeka na odkrycie do XXI wieku, na jego popularność zapracuje również młode pokolenie idące w ślady historycznych mistrzów. Pedro Paulo Venzon projektuje dziś, czerpiąc pełnymi garściami z dziedzictwa Liny Bo Bardi, współczesne Favela Chair braci Fernando i Humberto Campana to hołd dla czasów, kiedy ich poprzednicy mieli do dyspozycji przede wszystkim surowy materiał, a nie technologie. Warto wspomnieć, że nawet dziś kilka rodzajów egzotycznego drewna objętych jest zakazem wywozu z kraju. Ot, imperium broni swoich klejnotów.
Twórcy ikonicznego brazylijskiego dizajnu z połowy wieku wpisują się w tę emancypacyjną opowieść. Ich biografie mają wiele wspólnych punktów, przede wszystkim szybkie i spektakularne budowanie życia w nowym miejscu, od nowa. Patrząc dalej – próby przetrenowania w ponad 200-milionowym kraju wyniesionych z Europy modernistycznych postulatów zakładających, że sztuka może zmieniać życie na lepsze: wygodniejsze, bardziej higieniczne, sprawiedliwie dostępne dla wszystkich. Kolejny punkt zbieżny – chęć odcięcia się od traumy starego świata: bombardowań studia architektonicznego w Mediolanie (Lina Bo Bardi), ucieczki z okupowanej Warszawy oraz późniejszej rozczarowującej małej stabilizacji w Rumunii i Francji (Jorge Zalszupin), czy próby pracy w faszyzującym się Rzymie (Gregori Warchavchik).
Cały tekst znajdziecie w pierwszym wydaniu „Vogue Living”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.