Kobiety to nie tylko muzy. Same są artystkami – mówi dyrektor kreatywna francuskiego domu mody, opowiadając o surrealistkach – Lee Miller, Dorze Maar i Leonorze Carrington, które zainspirowały najnowszą kolekcję Diora.
W 1945 r., rok zanim Christian Dior założył swój dom mody przy 30 Avenue Montaigne, grupa 15 wiodących projektantów połączyła siły i pod nazwą Théâtre de la Mode (Teatr Świata) przygotowała wędrującą wystawę. W powojennej Francji brakowało materiałów, a zainteresowanie modą dopiero się odradzało, więc twórcy na czele z Cristóbalem Balenciagą, Jeanne Lanvin, Pierrem Balmainem i Niną Ricci zaprezentowali ponad 230 sylwetek nie na modelkach, a malutkich manekinach.
Chcieli zebrać fundusze dla weteranów wojennych i wesprzeć odradzającą się branżę mody we Francji. Efekty przeszły ich najśmielsze oczekiwania. Théâtre de la Mode odwiedziło ponad 100 tys. widzów w samym Musée des Arts Décoratifs, które było pierwszym przystankiem na trasie po całej Europie i Stanach Zjednoczonych. Ta wyjątkowa inicjatywa stała się symbolem odradzających się nadziei, uporu i triumfu kreatywności w trudnych czasach.
Teraz, wobec światowej pandemii, przygotowując kolekcję haute couture na sezon jesień-zima 2020, Maria Grazia Chiuri na nowo odkryła znaczenie Théâtre de la Mode. W przeprowadzonym na Zoomie wywiadzie dla „Vogue’a” projektantka opowiedziała o kolekcji, którą dzisiaj zaprezentowała.
Dlaczego pokazałaś kolekcję w formie wystawy tak jak Théâtre de la Mode?
Théâtre de la Mode był dla mnie ważnym punktem odniesienia, bo powstał w trudnych czasach. Projektanci i artyści pokazali, że tradycja haute couture jest wciąż żywa. Podobnie jak pionierzy Théâtre de la Mode przygotowałam 37 projektów na miniaturowych manekinach, które w specjalnym kufrze objadą świat, odwiedzając naszych klientów. Na wystawie znajdą się te same kreacje w realnym rozmiarze, żeby można było je przymierzać.
Kolekcja jest też odpowiedzią na cyfryzację mody. Ani film, ani zdjęcie nie są w stanie oddać ducha haute couture, wysiłku rzemieślników i ich dbałości o detal. Ogromne znaczenie ma możliwość obcowania z materiałem i jego strukturą. Rzemiosło to niezwykle ważna tradycja, która może zaniknąć w tak trudnych czasach.
Poprosiłaś Matteo Garrone, reżysera „Pinokia” i „Pentameronu” o przygotowanie filmu o Dior Théâtre de la Mode, by pokazać tę inicjatywę światu. Co urzekło cię w jego twórczości?
Matteo to marzyciel. Jest bardzo oddany swojej pracy. Uczestniczy na każdym etapie pracy – od castingu po wybór lokalizacji. Kino zawsze miało na mnie ogromny wpływ. Tworząc kolekcję haute couture, staram się, żeby każda z nich miała, podobnie jak filmy, unikatowy klimat. Matteo i ja mamy wspólną wizję, myślimy i tworzymy podobnie, każde w swoim medium.
Film zabiera nas do atelier Diora. Jaki miał być przekaz filmu?
Chciałam pokazać proces kreatywny i bajkowy świat. Film trwa zaledwie 10 minut. Niewiele czasu, by rozwinąć historię, ale wystarczająco, żeby uchwycić mitologię mody. Dlaczego było to dla mnie tak ważne? Bo słowo „couture” oznacza fantazję.
Chciałabyś częściej prezentować kolekcje w filmowej formie?
Ta forma prezentacji narodziła się z konieczności. Czas kwarantanny spędziłam w Rzymie. Pandemia zatrzymała tu także Matteo, więc pracowało nam się dużo łatwiej. Ale nasze atelier jest oczywiście w Paryżu. Tam każdy krawiec pracował nad jedną miniaturą. W przyszłości na pewno chciałabym przygotować kolejne projekty z Matteo.
Ważnym punktem odniesienia były dla ciebie również surrealistki. Co zainspirowało cię w pracach takich artystek jak Lee Miller, Dora Maar, Leonora Carrington czy Jaqueline Lamba?
Surrealistki są mniej znane niż surrealiści. Bardzo często ograniczano ich znaczenie, uznając je wyłącznie za muzy, a nie niezależne artystki. Każda z nich wyprzedzała swoje czasy, manifestując niekonwencjonalne podejście zarówno przez twórczość, jak i styl życia i modę.
Fotografie Lee Miller i jej historia bardzo mnie poruszyły. Jako młoda kobieta przyjechała do Europy, by dokumentować wydarzenia II wojny światowej. Była niezwykle utalentowana, a jej prace pokazują, że człowieczeństwo może przetrwać nawet w najtragiczniejszych czasach.
Jaki wpływ prace tych artystek miały na twoje projekty?
Leonora Carrington posługiwała się piękną paletą barw, którą można odnaleźć w kolekcji. Subtelny rys fotografii Lee Miller można odnaleźć w delikatnym aksamicie sukni. Na jednej z kreacji znalazł się również cytat „Blanche et muette, habillée des pensées que tu me prêtes” („Biała i cicha, ubrana w myśl mnie prowadzisz”), które jest przewrotnym wykorzystaniem fragmentu poematu Marcela Mariëna. Poprzez cytat z wiersza męskiego artysty chcę powiedzieć, że te kobiety to nie tylko muzy, ale przede wszystkim artystki.
Czas pandemii był dla wszystkich czasem namysłu, refleksji i marzeń. Surrealizm miał zachęcać do snucia marzeń i to samo powinno robić couture.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.