Gdy we wrześniu 1996 r. powstawała w Paryżu sesja z Mel B, Mel C, Geri Halliwell, Victorią Adams i Emmą Bunton, debiutancki singiel dziewczęcego zespołu był na szczycie listy przebojów w kilkudziesięciu krajach.
Nie ma nic bardziej sztampowego niż zdjęcia z Paryża z wieżą Eiffla, Łukiem Triumfalnym i filiżanką kawy. Dwudziestoletnie Brytyjki – Melanie Chisholm, Emma Bunton, Melanie Brown, Victoria Adams i Geri Halliwell – w sesji, która powstała po drugiej stronie kanału La Manche, wyglądają, jakby świętowały wieczór panieński jednej z nich. Chociaż może od przeciętnych Angielek różni je pewność siebie. Buńczuczne miny, wojownicze pozy, szalone ciuchy – widać, że te dziewczyny ruszają na podbój świata, a Paryż jest tylko przystankiem na ich drodze.
We wrześniu 1996 r. Spice Girls były najgorętszym zespołem w branży muzycznej. Trzy miesiące wcześniej, 26 czerwca, ukazał się ich debiutancki singiel „Wannabe”, który stał się hitem lata, a z czasem jedną z najbardziej rozpoznawalnych piosenek w historii.
W paryskiej sesji, tak jak w teledysku do „Wannabe”, wszystko było precyzyjnie przemyślane. Spicetki miały prezentować się jako feministki, choć nie używano zbyt chętnie tego pojęcia, żeby nie odstraszyć bardziej konserwatywnych słuchaczy. Ukuto więc wygodny termin girl power. Dziewczyny wydawały się zagrażać patriarchalnej skamielinie mniej niż pełnokrwiste kobiety. Zwłaszcza takie dziewczyny – odrobinę komiksowe, momentami infantylne, przerysowane.
W „Wannabe” Spice Girls stawiały potencjalnym partnerom wiele wymogów. „Nie marnuj mojego czasu”, „Jeśli chcesz być moim kochankiem, musisz dawać”, „Jeśli chcesz ze mną być, musisz zaprzyjaźnić się z moimi kumpelami” – to niektóre z nich. Żądania możliwe do spełnienia. W sam raz na połowę lat 90., czas niezbyt pruderyjny, ale w popkulturze wciąż zdominowany przez białych, heteroseksualnych mężczyzn po pięćdziesiątce. To zresztą jeden z nich, Simon Fuller, wymyślił Spicetki. Gdy zobaczył prowincjonalne dziewczęta na scenie, postanowił zrobić z nich angielski towar eksportowy na miarę chłopięcego Take That.
„Wannabe” było chwytliwe, tekst prowokujący, a teledysk to jedna wielka impreza – z powodzeniem udało się więc ukryć niedoróbki wokalne i taneczne członkiń zespołu.
Od początku na pierwszym planie miał być także styl. Każda ze Spicetek była trochę jak lalka Barbie, odpowiadająca marzeniom małych dziewczynek o dorosłości. Te, które należały do szkolnych drużyn, mogły „kupić” Mel C. Sporty Spice najchętniej chodziła w dresach Adidasa. Słodkie i niewinne lolitki utożsamiały się z najmłodszą Emmą, czyli Baby, która nosiła pastele i kucyki. Dziką naturę reprezentowała czarnoskóra Mel B – Scary Spice ubrana w moro albo panterkę, z ogromnym afro. Ruda Geri – Ginger Spice – najbardziej podobała się facetom, bo chętnie podkreślała seksapil. Najelegantsza była oczywiście Victoria Adams, później Beckham, która nie potrafiła śpiewać, za to świetnie wyglądała w czerni. Posh Spice opuściła zespół, gdy została żoną i matką. Z czasem została projektantką mody.
Spice Girls w pełnym składzie przetrwały tylko dwie płyty i jeden film „Spiceworld”. Zaczęły rozpadać się w 1998 r. Najpierw odeszła Geri, która chciała robić karierę solową. Dziewczyny już we czwórkę nagrały kilka piosenek, w 2000 r. wydały płytę „Forever”. Potem wszystkie próbowały śpiewać solo, ale żadnej nie udało się powtórzyć sukcesu zespołu.
Wielokrotnie próbowano przywrócić Spice Girls do życia. Na londyńskim West Endzie powstał w 2012 r. musical „Viva Forever!” z piosenkami dziewczyn, ale szybko spadł z afisza. Była też mowa o filmie fabularnym albo przynajmniej kolejnej płycie.
Na scenie czterdziestoletnim dziewczynom udało się spotkać w minionym roku. W czteroosobowym składzie – z Geri, ale bez zajętej swoim imperium Victorii – Spicetki koncertowały w Irlandii i Wielkiej Brytanii. Z pierwszego występu, 24 maja w Dublinie, pochodzi zdjęcie, na którym członkinie zespołu ubrane są zgodnie ze schematem – Mel B jest dzika, Emma – różowa, Geri nosi barwy narodowe, a Mel C dres.
Dawne gwiazdy na co dzień nie zajmują się jednak koncertowaniem, a małżeństwami, wychowaniem dzieci i mniej lub bardziej udanymi biznesami. Raczej nie tęsknią za połową lat 90., gdy ich każdy krok śledzony był przez paparazzich. Na instagramowych profilach zdarza im się zamieścić zdjęcia z przeszłości, ale częściej chwalą się życiem rodzinnym. Wciąż się przyjaźnią. I obiecują fanom kolejną odsłonę tournée – prawdopodobnie w 2021 r. Czy tym razem Victoria da się namówić, żeby stanąć na scenie? Podobno, gdy Spice Girls zaczynały karierę, i tak najczęściej wyłączono jej mikrofon, bo fałszowała.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.