Zuzia Glinka: Nabieram odwagi do eksperymentów
Pracuje z raperami Otsochodzi, Kukonem i Okim, ale zdarza jej się ubrać także Julię Wieniawę. Sama najchętniej nosi skórzane kurtki znalezione w second handach, proste topy i dżinsy, koniecznie Levi's 501. – Jasne, mega szerokie, za duże, z niskim stanem – takie dają mi luz – mówi stylistka Zuzia Glinka.
Jakie jest twoje pierwsze wspomnienie związane z modą?
Moja mama dorabiała sobie, prowadząc pracownię krawiecką. Szyła suknie na zamówienie, a ja jej w tym pomagałam. Teraz to ona pomaga mi przy wielu indywidualnych projektach.
Od zawsze chciałaś pracować w branży mody?
Tak, chciałam zostać projektantką. Zrealizowanie tego marzenia okazało się trudniejsze, niż mi się wydawało. Uczyłam się w technikum odzieżowym. W szkolnych konkursach prezentowałam kolekcje znajomych jako modelka. Moje pomysły były zawsze trochę inne, dziwne, nie wpisywały się w schemat.
A jak zaczęłaś stylizować?
Uszyłam dla mojego chłopaka wymarzoną bluzę – bordową, z aksamitu, zdobioną haftami. Wystąpił w niej w klipie, a ja krótko po tym zaczęłam szyć bluzy na zamówienie z możliwością personalizacji. Ale gdy przestałam to czuć, zrezygnowałam z prowadzenia firmy. Potem Miłosz potrzebował stroju do klipu, a dzień przed zdjęciami stylista zrezygnował ze zlecenia. Musiałam coś na szybko wymyślić. Przygotowałam looki dla niego i dla Schaftera. Rok później – w 2020 r. – odezwał się do mnie menedżer Okiego. Wystylizowałam go na okładkę jego pierwszej legalnej płyty „47playground”. To był i jego, i mój debiut. Od tej pory pracuję jako stylistka. Współpracowałam też z Kukonem – tworzyłam dla niego kostiumy do pojechanych sesji, za którymi stali Ajgor Ignacy i Osiemdziewięć. Działałam też z Julią Wieniawą, Matą, Soblem, Smolastym czy też Oliwką Brazil. Mój najlepszy dotychczasowy projekt? Okładka nowej płyty Otsochodzi „Tarcho Terror”.
Na czym bazujesz podczas pracy z ludźmi?
Czasami wystarczy mi jedno zdjęcie na Instagramie, żeby określić styl, w którym ktoś się najlepiej odnajduje. Patrzę na kolory, fasony, proporcje. Potem długo rozmawiam z osobą, którą mam stylizować. Nie chcę nikogo przebierać. Gdy poznajemy się lepiej, wyprzedzam ich potrzeby. Jeszcze zanim coś pomyślą, ja już wiem, co im się będzie podobało. Od pracy przechodzimy do znajomości na prywatnym gruncie. Właściwie ze wszystkimi współpracownikami dobrze się dogaduję, a moją asystentką jest moja przyjaciółka, która działa na mnie niezwykle kojąco. Ona naprawdę niczym się nie stresuje! Na planie wprowadza dobrą energię i duży uśmiech na każdej buzi.
Praca z artystami jest wymagająca?
Ta relacja opiera się na zaufaniu. Look na scenę musi być mocny. Odkąd pracuję z artystami, trudniej mi się ubiera „normalnych” ludzi. Za to ja zaczęłam ubierać się odważniej. W pojechanych ubraniach czuję się bardziej pewna siebie, jak w zbroi. Eksperymenty weszły mi w krew.
A co byś jeszcze chciała osiągnąć?
Chciałabym częściej pracować z dziewczynami! Ubieranie kobiet daje więcej możliwości. Nie wszyscy faceci są tak otwarci na modę, chociaż jest z tym coraz lepiej. Kiedyś chcieli nosić tylko wielką bluzę, biały T-shirt i szerokie spodnie. Teraz dochodzą do tego obcisła, skórzana kurtka, dziwne oprawki, dżinsy z milionem kieszeni.
Jak zdobywasz kolejne zlecenia?
Artyści sami proponują mi współpracę. Znajomi namawiają mnie do większej aktywności w mediach społecznościowych. I rzeczywiście, odkąd uważniej prowadzę profil na Instagramie, dostaję więcej zleceń. Wcześniej wydawało mi się, że nie mam się jeszcze, czym chwalić.
Wolę nie wchodzić w zbyt dużo projektów naraz, żeby nie szukać pomysłów na siłę, tylko swobodnie zbierać inspiracje. Na każdego artystę mam folder pomysłów.
Jak rozpoczęła się twoja współpraca z Levisem?
Od pracy dla marki po ukończeniu technikum odzieżowego. Kolega z klasy wyżej mnie polecił. Pracowałam jako taylor, wykonując np. personalizacje – malowanie kurtek. Ale w spodniach z Levisa zaczęłam chodzić wcześniej. W technikum mój kumpel nosił ten sam rozmiar, co ja. Znalazł w lumpie idealne levisy. Musiałam je mieć. Uwielbiam jasne, grube, dżinsy vintage. Wymieniłam się z nim spodniami i tak zdobyłam moje pierwsze Levi's 501.
A jak ty się ubierasz?
Uwielbiam chodzić po lumpach. Gdziekolwiek jestem – czy zagranicą w wielkim mieście, czy w małym miasteczku w Polsce – kieruję się prosto do second-handu.
Noszę dżinsy, głównie jasne. Mega szerokie, za duże, z niskim stanem – takie dają mi luz. Do tego obcisły, krótki top albo tank top i kurtki vintage. Szukam ich na OLX-ie albo Vinted. Ostatnio znalazłam żółto-czarno-białą skórę Yamaha. Przypominała mi kurtkę taty, który jeździł na ścigaczu. Mój brat mi jej od razu pozazdrościł i chciał pożyczyć, ale ja szanuję moje skarby.
Od sesji z „Vogiem” polubiłam też dżinsy granatowe, ciemne, z jasnym przeszyciem. Takie typowo „biurowe” w luźnym kroju.
A miewasz dni na szpilkach i w małej czarnej?
Moja praca tego nie wymaga, ale mój chłopak pewnie chciałby, żebym częściej tak ubierała się na randki. A ja nie do końca to czuję. Średnio się lubię w obcasach. Zdarza mi się więc tylko na specjalne okazje.
Oglądając zdjęcia z przeszłości, masz poczucie obciachu?
Nie, no może czasami, gdy patrzę na swój makijaż… Pewnie te stylówki nie są w stu procentach spójne ze mną. Ale uważam, że każdy musi przejść jakąś drogę, by odnaleźć swój styl. W pełni sobą jestem dopiero teraz.
Ale moda zatacza krąg. Teraz wszyscy noszą dżinsy, biały podkoszulek, czyli to, co było modne za czasów mojej mamy. Znów modne są moro, swetry w paski, spodnie cargo, więc pewnie to, co ja nosiłam w szkole średniej, też za chwilę powróci.
Jaki trend typujesz na najmocniejszy w tym sezonie?
Spódnice cargo i spadochronowe spodnie. Mam już kilka par.
Zdjęcia: Tatiana i Karol
Stylizacja: Kasia Mioduska
Makijaż: Iza Kućmierowska / DAS Agency
Włosy: Emil Zed / Van Dorsen produktami Session Label od Schwarzkopf Professional
Asystentka stylistki: Natalia Kącka, Kacper Kujawa
Asystenci fotografów: Szymon Grecko, Krystian Strupieniuk / Studio Pin Up
Produkcja: Vladyslav Mykhnyuk
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.