Wiejskie wesele w angielskim stylu: Henrietta Rix zaprojektowała swoją suknię i karty dań
Henrietta Rix, współtwórczyni marki Rixo, sama zaprojektowała swoją suknię ślubną, a stoły na przyjęcie weselne udekorowała wazonami oraz świecznikami vintage.
Henrietta Rix zakochała się w Ronanie Keenanie, gdy miała 16 lat. Był przyjacielem jej czterech starszych braci. Pocałowali się po raz pierwszy w barze w rodzinnym miasteczku.
Potem stracili kontakt ze sobą na ponad dwa lata. Zaczęli studiować, urządzać sobie życie w Londynie, budowali życie zawodowe: Henrietta w 2015 roku została współzałożycielką kobiecej marki odzieżowej Rixo.
Pewnego dnia, dekadę po pierwszej randce, Ronan nagle się odezwał. Tym razem ich pierwszym wspólnym wyjściem był finał męskich rozgrywek na Wimbledonie. – Wiedziałam, że to ten jedyny. Od tamtego czasu się nie rozstajemy.
Ronan oświadczył się Henrietcie w ogrodach swojego domu rodzinnego w Hiszpanii, wręczając jej birmański rubin vintage, otoczony diamentami. Przygotował też niespodziankę – kolację przy świecach na balkonie, z pokazem sztucznych ogni. Postanowili, że do kolejnego poranka ich zaręczyny pozostaną tajemnicą, by mogli nacieszyć się tą chwilą tylko we dwoje.
Dla Henrietty dwie rzeczy od razu były jasne. Po pierwsze, chciała wziąć ślub w domu swoich rodziców na angielskiej wsi, w posiadłości, która kiedyś należała do Henry’ego Royce’a, twórcy marki Rolls-Royce. Po drugie, zrezygnowała z zatrudnienia wedding plannerki. – Nie mam tendencji do zamartwiania się i wiedziałam, że jakoś uda nam się wszystko zorganizować – mówi. Razem z mamą i siostrzenicami spędzała weekendy, malując kwiaty, kule dyskotekowe i kokardy na wszystkim – od zaproszeń po karty dań.
Sześć tygodni przed ślubem zaczęła projektować swoją suknię w londyńskim atelier Rixo. Zainspirowana brzoskwiniową sukienką z lat 40. swojej matki, stworzyła projekt składający się z warstw organzy. Nowoczesności dodały mu odkryte plecy, a także głęboki dekolt – podczas jednej z przymiarek wpadła na pomysł, by zrobić takie głębokie wycięcie w serek.
O zrobienie welonu Henrietta zwróciła się do Emily Baxendale z Emily London. – Obszyłyśmy go na całej długości koronką vintage – mówi. – Kiedy go przymierzyłam, poczułam się jak prawdziwa księżniczka. Dopełnieniem looku była para klasycznych butów Manolo Blahnik.
16 lipca 2022 roku Henrietta wyszła za Ronana w kościele w Mobberley, w hrabstwie Cheshire. Wybrała delikatny makijaż, klasyczny francuski manicure, a włosy uczesała w elegancki niski kok.
Przed wyjściem do kościoła Henrietta założyła dużo biżuterii – pożyczonej i z własnej kolekcji. Na jej szyi znalazł się krzyżyk od Tiffany’ego, należący do jej matki. Na palcach miała kilka różnych pierścionków z klejnotami, między innymi zaręczynowy swojej babci, a także inny, z dużym akwamarynem, oraz pierścień z różowym koralem, który jej babcia kupiła na Jamajce w latach 30. Do sukienki przypięła małą emaliowaną broszkę z perłą w kształcie półksiężyca. – Zawsze uwielbiam biżuterię, dlatego założyłam jej dużo – mówi.
Brat zawiózł do kościoła Henriettę i jej ojca srebrnym rolls-roycem – był to ukłon w stronę wyjątkowego byłego właściciela ich domu. Przy drzwiach czekało sześć dziewczynek sypiących kwiaty, trzy druhny (wszystkie w szytych na miarę sukniach Rixo), był też pięciomiesięczny syn pary Wolfe. – Wtedy poczułam, że to dzieje się naprawdę. Wiedziałam, że są przy mnie ludzie, których kocham najbardziej na świecie – mówi panna młoda. Gdy weszła do kościoła, pierwszą osobą, z jaką skrzyżowała spojrzenia, był Ronan, ubrany w garnitur marki Thom Sweeney, mokasyny Gucci i różowe skarpety. – Myślałam, że będę płakać, a nie mogłam powstrzymać uśmiechu – mówi.
Po złożeniu przysięgi wyszli z kościoła ramię w ramię, Ronan niósł na rękach Wolfe’a, a nad nimi biły dzwony. Goście sypali confetti na nowożeńców, którzy wskoczyli potem do białego rolls-royce’a corniche vintage i wyjechali na wijące się wiejskie drogi. Co znalazło się na tylnej szybie? Znak „Just married”, namalowany przez młode druhny panny młodej.
Przyjęcie miało charakter nieformalny. Jednocześnie panował podczas niego nastrój klasycznego angielskiego garden party. Odbyło się w historycznym rodzinnym domu Rix. Mama Henrietty zaczęła prace nad terenami zielonymi posiadłości, kwiatami i żywopłotami już na rok przed ślubem, a teren wokół domu ozdobiła donicami, znalezionymi na kiermaszach z antykami w różnych zakątkach Wielkiej Brytanii. Taczki zostały wypełnione zimnym piwem, a kelnerzy serwowali koreczki z krwistej wołowiny i kornwalijskie pączki z krabami, przygotowane przez stylową firmę cateringową Social Pantry.
Stoły zostały nazwane imionami zwierząt należących do rodziny Rix, zarówno tych szanowanych (jest wśród nich cocker spaniel angielski Cooper), jak i tych, których się obawiano (Malcolm, „nasza niezbyt przyjazna gęś”). Winietki przy nakryciach zostały pomalowane akwarelami przez Henriettę i jej matkę.
Para młoda nie wybrała konkretnej kolorystyki ani tematu wesela. – Na stołach znalazła się eklektyczna mieszanka dekoracji, które odpowiadały temu, kim oboje jesteśmy. Mieliśmy niepasujące do siebie gobeliny i robione na szydełku obrusy, rozmaite zielone i brązowe szklane wazony, wypełnione angielskimi kwiatami polnymi, duże złote kandelabry, muszle na płatki soli i pieprzu, kolorowe kryształy – wyjaśnia Henrietta. – Tłem dopełniającym całość był ogród otoczony murem.
Na kolację goście dostali smażony tuńczyk i steki wołowe, a na deser tiramisu w naczyniach o kształcie muszli, tartę z rabarbarem i góry ciastek z kremem, oblanych czekoladą. Trzypiętrowy czerwony tort weselny w kształcie serca od Pink Cooker miał charakter retro.
Po toastach – które, jak mówi Henrietta, „każdego doprowadziły do płaczu” – nadszedł czas na imprezę. DJ zagrał set disco, by zachęcić gości do wyjścia na parkiet. Drinki Moscow Mule, serwowane w miedzianych kubkach, dodały odwagi nawet najbardziej nieśmiałym uczestnikom imprezy. Henrietta przebrała się w bladoniebieską suknię od Alessandry Rich, którą znalazła w second handzie dwa tygodnie przed ślubem. – Martwiłam się, że nie jest biała, ale była dla mnie czymś niebieskim – mówi. – Trochę ją przerobiłam, żeby leżała na mnie idealnie, i założyłam do niej szklane kolczyki vintage.
Ukoronowanie nocy? Oszałamiający pokaz sztucznych ogni, będący nawiązaniem do tego wieczoru, kiedy para młoda się zaręczyła. – Zabrzmi jak banał, ale był to naprawdę najlepszy dzień w moim życiu. Pamiętam, jak patrzyłam na parkiet, na którym tańczyła czwórka mojego rodzeństwa ze swoimi partnerami, moi rodzice, wszyscy najbliżsi przyjaciele z dzieciństwa, i czułam, że mam ogromne szczęście – mówi Henrietta. – Wydawało mi się, że jesteśmy na wielkiej domówce dla ludzi w każdym wieku.
To zdjęcie idealnie oddaje proces projektowania. Bazą dla mojej sukni stała się suknia vintage mamy, którą dopracowywałam tak długo, aż byłam zadowolona z efektu. Miała dla mnie ogromne znaczenie, była czymś osobistym.
Wzór, na podstawie którego uszyto suknię. Gdy przyjrzysz się rysunkowi w programie CAD, zobaczysz, jak bardzo skomplikowany jest to projekt.
Góra sukni została w całości uszyta ręcznie (co oznaczało, że nie musiałam zakładać stanika!)
Jedna z pięknych warstw spódnicy mojej sukni.
Założyłam kolczyki w kształcie kwiatów, należące do mojej babci, i parę kolczyków z zielonego szkła, otoczonego perłami, które kupiłam z mamą podczas wycieczki do Wenecji.
Portret panny młodej.
Zazwyczaj nie wyglądam tak, kiedy jestem w ogrodzie!
Na stopniach prowadzących do domu z moimi pięknymi przyjaciółkami bliźniaczkami: Orlagh, z którą założyłam Rixo, i Gemmą, jej siostrą. Otacza nas miłość!
Z moją opoką, z którą pomagamy sobie całe życie. Orlagh i ja spędziłyśmy razem praktycznie całą dekadę od czasu, gdy miałyśmy 20 lat, tworząc wspólnie Rixo.
Z moimi druhnami przed wyjściem do kościoła. Ubrane były w szyte na zamówienie suknie Evie Rixo – nazwałam je tak po mojej pierwszej bratanicy.
Chwile przed wyjściem do kościoła, w ogrodzie z moją druhną Shauną i moim ojcem, gotowymi, by mi towarzyszyć.
Teraz… pani Keenan!
Ramię w ramię z moim tatą Reginaldem Rixem. Za nami idą moje dziewczyny, Daisy, Shauna, i Rebecca, które pomagają mi przy sukni.
W czasie mszy moja mama siedziała kościele z moim synkiem, Wolfem, którego zabawiał jego kuzyn Charlie.
Nowożeńcy! Wychodzę z kościoła z moimi chłopakami. Najstarsza część kościoła pochodzi z 1245 roku. Zakochałam się w szczegółach architektonicznych i suficie tego budynku i gdy tylko do niego weszłam, wiedziałam, że to odpowiednie miejsce na naszą ceremonię.
Nasz pierwszy pocałunek jako mąż i żona. Zrobiliśmy to!
Wyszliśmy z kościoła przy dźwiękach bijących dzwonów.
Mąż i żona! Nasze dziewczynki świetnie poradziły sobie, rozdając confetti.
Więcej confetti! To jedno z moich ulubionych zdjęć z tego dnia. Podoba mi się, jak patrzymy sobie w oczy, i że w tle, zaraz obok Ronana, jest jego tata Francis.
Cudowne chwile przed kościołem we wspaniałym słońcu, w otoczeniu dziewczynek sypiących kwiatki, gdy goście składają nam życzenia. Dużo pocałunków i przytulania.
Państwo młodzi.
Bardzo podobał mi się mój duży bukiet z angielskich polnych kwiatów. Nie trzymałam się żadnej konkretnej palety kolorystycznej. Zaufałam temu, jakie kwiaty akurat będą kwitły w moim wielkim dniu! Poprosiłam jedynie, by znalazły się w nim maleńkie stokrotki. Na palcu miałam pierścionek z koralem mojej babci, który widać na zdjęciu, więc tak jakby była ze mną w tym wyjątkowym dniu.
Nasza tabliczka „Just married” została namalowana przez dziewczynki, które sypały kwiaty i jedną z moich druhen, Daisy, na dwa dni przed ślubem. Wyszło im świetnie. Tabliczka bardzo mi się podobała.
Ronan (mój obecny mąż!) pomaga mi wsiąść do samochodu vintage, którym odjechaliśmy.
Trzymaliśmy się za ręce przez całą drogę do domu. Miałam na palcach dużo pierścionków, a jeden z nich to ten piękny złoty, który kupiliśmy razem z Ronanem na targach antyków. Przejażdżka dała nam chwilę dla siebie.
Jedziemy polną drogą z powrotem do mojego domu rodzinnego, w którym zorganizowaliśmy przyjęcie.
Przechadzka (panny młodej) przez obiekt dumy mojej mamy – jej ogród!
Moja druhna zawołała fotografa, by przyszedł i zrobił nam to zdjęcie – cieszyliśmy się chwilą ciszy i śmialiśmy się, rozmawiając o tym dniu.
Piękne koreczki z krwistej wołowiny, serwowane przez Social Pantry.
Mój brat Reginald i bratowa Rebecca ubrana w sukienkę Camellia Rixo.
Galeria sztuki mojej mamy! Spędziłam z mamą weekend, szkicując i malując wszystkie zwierzęta należące do naszej rodziny, które zostały umieszczone na tablicy z rozmieszczenia stołów – mieliśmy ich dużo! Posadziliśmy naszych ukochanych przy stołach ze zwierzętami, które znali lub znali na ich temat jakieś ciekawe historie.
Każdy stół był inny. Przez rok zbierałam przypadkowe szklane słoje i butelki vintage. Zakochałam się w tym brązowym wazonie OXO. Tę samą metodę zastosowałam w przypadku świeczników. Każdy z nich był projektem vintage z mosiądzu, który wypełniliśmy pięknymi, kolorowymi, ręcznie robionymi świecami woskowymi.
Rolę wspaniałego tła dla naszego stołu pełnił otoczony murem ogród mojej mamy. Ronan wygłosił piękne przemówienie, a nasz synek Wolfe siedział z nami. Był bardzo grzeczny i podobało mu się, że przyciąga uwagę.
Toasty spowodowały, że wszyscy mieli łzy w oczach. Przemówienie mojego taty było tak wzruszające, że zapamiętam je do końca życia! Czuliśmy dużo miłości, a nasze stoły były ustawione blisko siebie, żeby podkreślić intymność.
Stół Malcolma, nazwany po jednej z naszych niezbyt przyjaznych gęsi.
Kosze z chlebem i szampan. Wszyscy wznosili toasty w czasie przemówień, wszędzie czuło się pozytywne wibracje. Bardzo podobały mi się kieliszki do szampana, które wybraliśmy, z subtelnym, pięknym wzorem. Kobieta w zachwycającej różowej bluzce to moja kuzynka, a po drugiej stronie stołu siedzi moja babcia.
Postawiliśmy na pełen kicz – różowy krem na weselnym torcie – i wisienki na szczycie!
Nie pamiętam, kto mnie tak rozśmieszył, ale z pewnością dobrze się bawiliśmy. Podobała mi się każda chwila przy naszym stole. Siedząc przy nim, widzieliśmy wszystkich, czuliśmy, że otaczają nas najbliżsi nam ludzie.
Nasz synek, Wolfe Henry Elvis Keenan, dołączył do nas w czasie pierwszego tańca i kołysał się z nami do dźwięków „Can’t Help Falling in Love” Elvisa Presley’a. Jego grubiutkie nóżki zdecydowanie nas przyćmiły.
Mały Wolfe niczym Król Lew! Zaraz po naszym pierwszym tańcu na parkiecie dołączyli do nas inni. Był to wyjątkowy moment, a ja czułam się dumna, że moi chłopcy są przy mnie.
Na stole dla dzieci znalazły się urocze ciastka w kształcie serduszek z napisem „Mr. and Mrs. Keenan”.
Byłam szczęśliwa, gdy parkiet wypełnił się dziewczynkami sypiącymi kwiaty, starymi przyjaciółmi ze szkoły i rodziną! To chwila, która zdarza się tylko raz w życiu!
Mój brat Louis uwielbiał muzykę i parkiet… i nie zamierzał udać się do domu!
Wieczorem przebrałam się w niebieską koronkową suknię od Alessandry Rich, którą znalazłam w second handzie dwa tygodnie przed naszym wielkim dniem. Wszyscy zebrali się na werandzie, a ogród i niebo rozświetliły fajerwerki.
Jeszcze przez wiele dni nasi goście opowiadali o pokazie sztucznych ogni. Był genialny, podkreślał wszystkie drzewa i sprawił, że ogród ożył.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.