Artystka Marlena Stawarz stworzyła niezwykłą witrynę salonu marki Pandora
Marlena Stawarz tworzy z papieru niezwykłe instalacje. Teraz artystka podjęła się projektu witryny salonu marki Pandora. – Komunikuję się za pomocą obrazu, więc gdy myślę o marce, o przedmiocie, o człowieku, w głowie natychmiast pojawiają mi się kolory i kształty – tłumaczy.
Od czego zaczynasz pracę z papierem?
Od wyboru palety kolorystycznej. Jeśli pracuję na zlecenie, przyglądam się kolorom, które kojarzą się z danym klientem czy produktem. Później pojawia się temat. Wówczas może powstać szkic kompozycyjny. Najbardziej lubię kolejną część pracy, czyli weryfikację pomysłu poprzez działanie manualne. Dopiero gdy przechodzę do działania, wizja się uzupełnia, rozwija, staje się oryginalna. Staram się nie powtarzać tego, co już wcześniej zrobiłam.
Jaki jest sekret twojej pracy?
Pracuję odręcznie – moje formy nie powstają na komputerze ani nie są wycinane z szablonu. Rysuję rylcem, a potem wycinam formy ręcznie, więc nawet jeśli coś multiplikuję, poszczególne elementy trochę się różnią, choćby o milimetr. Zawsze jest tu czynnik ludzki, więc nie powstają rzeczy generyczne, tylko oryginalne.
Jakie formy podobają ci się najbardziej?
Płynne, organiczne – poddaję się temu flow. W samym procesie twórczym też płynę, nie trzymam się sztywno pierwotnego pomysłu. I w projektach własnych, i tych, które robię na zlecenie, liczy się dla mnie wolność wyrazu. Klient musi być zadowolony, ale ja też muszę przemycić cząstkę siebie i mojego stylu.
Jak doszłaś do tej techniki?
Kiedyś chciałam związać swoją przyszłość z architekturą. Mam umysł ścisły, a jednocześnie zapędy artystyczne. Zawsze lubiłam rysować. Gdy okazało się, że w architekturze brakuje mi tego pierwiastka kreatywności, myślałam o projektowaniu mody. Po przygodzie z branżą przekonałam się, że tutaj znów za dużo dla mnie części biznesowej. Później projektowałam okładki płyt, tworzyłam ilustrację, ale to wciąż nie było to. Z perspektywy czasu widzę, że interesowała mnie bryła – czy to budynku, czy ubrania. Podobały mi się formy przestrzenne. W tej technice łączą się wszystkie moje zainteresowania – rysunek, kolor, dynamika. To właściwie czysta kreacja.
A materialność tych obiektów nie stanowi pewnego ograniczenia dla kreatywności?
Tak, ona determinuje moją pracę. Z papierem pracuje się niełatwo, to wymagający materiał. Potrafię sprawić, by moje prace wyglądały swobodnie, naturalnie, płynnie, ale tego nie udaje się osiągnąć za pierwszym razem. Kluczem staje się konstrukcja.
Jak wygląda ten konkretny projekt dla marki Pandora?
Gdy znam markę, od razu mam z nią jakieś wizualne skojarzenia. Wiem już, czy stworzę płaskie kształty zestawione z ostrymi liniami, minimalistyczne obiekty czy pełne przepychu. Pandora kojarzyła mi się z ekspresyjnymi, dynamicznymi liniami. Komunikuję się za pomocą obrazu, więc gdy myślę o marce, o przedmiocie czy o człowieku, w głowie natychmiast pojawiają mi się kolory, kształty. Później dopasowuję do pierwotnego pomysłu formę. W poszukiwaniu inspiracji przekopuję cały świat – media społecznościowe bardzo mi w tym pomagają.
Byłaś zaangażowana w realizację projektu od początku do końca?
Po raz pierwszy tworzę projekt w stu procentach abstrakcyjny w formie. To ciekawe wyzwanie. Kreacja wizualna to dopiero pierwszy etap. W takiej realizacji wszystko musi się zgadzać technicznie. Z jednej strony trzeba myśleć, że to musi być stabilne, musi działać, musi dobrze wyglądać, z drugiej, musi zgadzać się też kompozycja. Niełatwo to czasem pogodzić, dlatego uczyłam się tej techniki metodą prób i błędów.
Czy takie działanie pozwala ci wkroczyć w pole sztuki?
Zdecydowanie tak. Art branding, działanie z artystą, nowe podejście, które reprezentują marki, bardzo mi się podoba. Coraz częściej marki oddają głos artystom, pozwalając im na swobodną interpretację jej założeń. Czerpią z kreatywności twórców z korzyścią dla obu stron – artyści rozwijają swoje umiejętności, mogą zaistnień poza swoim hermetycznym światem, a marki otworzyć się na niestandardowe sposoby promocji.
Uważasz się za artystkę?
W Polsce słowo artysta kojarzy się z pewnymi ograniczeniami. Wolę myśleć o sobie jako o twórczyni sztuki użytkowej. Wszystko, co robiłam i robię, prowadzi mnie w kierunku czystej ekspresji.
Z jakiego papieru korzystasz?
Wyszukuję różnego rodzaju papier. Korzystam z papieru o różnej gramaturze, z papierów czerpanych, filcowych, w różnych kolorach. Zbieram je i potem sięgam po nie, gdy akurat pasują mi do projektu.
Czym różnią się projekty, które robisz dla siebie, od tych realizowanych na zlecenie?
Gdy pracuję dla siebie, sama szukam inspiracji i tematów. Zaczynam od strony koncepcyjnej, a nie od wymogów klienta. Szykuję się do stworzenia autorskiej marki, w której pokażę pełnię możliwości tej techniki.
Witrynę projektu Marleny Stawarz można zobaczyć w Złotych Tarasach w Warszawie do 15 sierpnia 2024 r.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.