XIX-wieczna kamienica we wrocławskim śródmieściu przetrwała zawieruchę dziejów. Nie zachowały się sztukateria, oryginalna stolarka, kaflowe piece, ale charakter wnętrza wciąż określały wysokie sufity, okna, drewniana podłoga. Ta surowość miała swoją dobrą stronę, bo nie obciążała architektów żadnym kontekstem. Dla Małgorzaty Radaj i Konrada Onderko z rys.studio tematem projektu stała się przestrzeń.
Inwestor – biznesmen, który do Wrocławia zagląda tylko czasami, mieszkanie chciał wykorzystywać na krótkie pobyty, a gdy stało puste, przeznaczyć na krótkoterminowy najem. Dał projektantom dużo swobody. 70-metrowe wnętrze mogło więc zostać podzielone na dwie główne strefy – dzienną z dużym pokojem z niewielką oddzielną kuchnią oraz nocną, czyli sypialnię i mały gabinet, zaaranżowany w wykuszu.
Drewno i naturalne materiały
Imponujące drzwi zostały zrobione z orzecha amerykańskiego, w minimalistycznej kuchni wyróżnia się dębowy blat. Meble zaprojektowano specjalnie do wnętrza przez rys.studio – łóżko, stół z fornirem wiązowym, a do kompletu dopasowano cztery vintage’owe krzesła z lat 70. To wszystko ma godne tło – starą sosnową podłogę wykończoną matowym lakierem.
Drewno architekci uczynili wiodącym motywem. Sięgnęli po jego różne gatunki, żonglując odcieniami i rodzajem usłojenia. Uniknęli dzięki temu monotonii jak z hotelu, w jakiej nawet najszlachetniejsze materiały zniknęłyby, okazałyby się nudne w swojej poprawności i powtarzalności.
Ciepło i miękkość drewna uzupełniają gliniane tynki na sufitach – jasnobeżowe, matowe, z delikatną nieregularną fakturą. Odcinają się od gładkich płaszczyz ścian w jasnej szarości. To rozwiązanie daje wrażenie świeżości i porządku. Pozwala też wyeksponować autorskie grafiki Rosie Mc Guinness i Agaty Wierzbickiej.
Naturalne światło filtrują długie zasłony uszyte z lnu. Brak wzorów na materiale wydobywa jego fakturę i zagniecenia.
W kuchni za to króluje kamień. Granit i płytki szarego gresu kontrastują z ciepłymi tonami drewna. A chromowane elementy działają wizualnie jak biżuteria. Wszystkie sprzęty chowają się w zabudowie. Na pierwszy plan wychodzą faktury i geometria.
Gra świateł
Obok klasycznych lamp, czyli kloszy z ręcznie dmuchanego szkła polskiej marki Embassy Interiors, wnętrze oświetlają listwy ledowe, ukryte w krawędzi oddzielającej ścianę od sufitu. Regulowane zimne i ciepłe światło buduje kameralny nastrój.
Nietypowym rozwiązaniem okazuje się ściana z luksferów, oddzielająca pokój od łazienki. Ma swoje praktyczne zastosowanie – doświetla małe pomieszczenie. Jest też ładną szklaną strukturą. Ale jeśli wieczorem zapalimy w łazience lampę i będziemy chcieli wziąć prysznic, musimy liczyć się z tym, że ściana będzie świecić, a zarys nagiego ciała może być widoczny w salonie. To ekscentryczne rozwiązanie jest przemyślaną decyzją i zwraca uwagę na intymny charakter wnętrza. Przestrzeń znosi sztywne bariery, otwiera się dla bliskich sobie osób. Jest też dynamiczna, zmienia się razem z rytmem ich życia.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.