MMC x Reserved: Sztuka współpracy
O wyzwaniach podczas tworzenia wspólnej kolekcji, stawianiu na jakość, szacunku do DNA obu marek oraz historii zataczającej koło rozmawiamy z projektantami MMC: Iloną Majer i Rafałem Michalakiem, oraz z Anią Sołtys – dyrektorką Biura Projektowego Reserved w Warszawie.
W showroomie MMC tego ranka dużo się dzieje. Jest dzień po pokazie najnowszej kolekcji duetu, kiedy to swój wybiegowy debiut miała także kolekcja kapsułowa stworzona wspólnie z Reserved, która do sprzedaży trafiła 22 października.
Powstała w hołdzie różnorodności, o czym mówi towarzyszący jej krótki manifest: „Lubimy się zmieniać, rozwijać. I to jest OK. Lubimy być różne. Możemy być delikatne, zmysłowe, a zarazem zdecydowane i niezależne. I to jest OK. Możemy nosić to, co chcemy. I jak chcemy. Bo możemy. Bo nam zależy. Tu i teraz. Zawsze”. I, jak mówią projektanci Ilona Majer i Rafał Michalak z MMC oraz Ania Sołtys z Reserved – jest połączeniem wszystkiego, co najlepsze z obu marek.
Kto przyszedł do kogo z propozycją współpracy?
Rafał Michalak: Reserved zgłosiło się do nas wczesną wiosną.
Ilona Majer: Zapytałam: "ale na którą zimę ta kolekcja?" (śmiech). Wydawało mi się, że jeśli pracuje się dla takiej firmy, to w tym systemie jest to niemożliwe.
Ania Sołtys: O MMC wewnętrznie w zespole mówiliśmy już dawno, że chcielibyśmy zrobić coś wspólnie, bo to jedna z marek, która jest dla nas wow. Oczywiście zawsze jest ryzyko, czy partner będzie chciał (śmiech), ale cieszę się, że udało nam się znaleźć wspólną płaszczyznę. Dla nas to było duże marzenie, by zrobić tę współpracę z wami.
R.M.: Z kim, jak nie z wami robić w Polsce taką współpracę. To najbardziej prężna marka na rynku, mamy też do niej sentyment i wiedzieliśmy, że zrobicie to dobrze.
I.M.: Było nam bardzo miło, że do nas przyszliście, bo nie z każdym byśmy to zrobili (śmiech).
Efektem jest kolekcja, która powstała w rekordowym tempie.
R.M.: Jak na nasze standardy, to ciężko powiedzieć (śmiech). Nad naszą regularną kolekcją pracowaliśmy niecały miesiąc, tutaj mieliśmy około trzech-czterech miesięcy.
I.M.: Tyle że to są inne działania, bo inaczej pracuje się w korporacjach. Wiemy, jak to się odbywa, z jakim wyprzedzeniem trzeba aktywować pewne procesy.
R.M.: Zacznijmy od tego, że my jesteśmy projektantami przemysłowymi.
I.M.: Wywodzimy się z przemysłu. Gdy kończyliśmy uczelnię, mieliśmy w sobie bunt – nie chcieliśmy dziergać w domu koralików i malować czegoś ręcznie, chociaż całe studia robiliśmy to z wielką pasją. Chcieliśmy iść do przemysłu i zawładnąć nim.
R.M.: Na początku mieliśmy studio projektowe i jedną z naszych pierwszych dużych realizacji była właśnie współpraca z Reserved. To było pewnie 20 lat temu. Historia zatoczyła koło. Wtedy zlecono nam kolekcję, którą zrobiliśmy od początku do końca, nawet pomagaliśmy ją produkować. Teraz dostaliśmy do dyspozycji zespół marki, jej kupców, projektantów, grafików. Bardzo fajny, dobrze nam się razem pracowało. Dało nam to duży komfort działania. Cała oprawa graficzna, na którą był położony duży nacisk, manifest, który wspólnie stworzyliśmy, metki, guziczki – wszystko jest bardzo dopracowane i czasem marzą nam się takie rzeczy w naszej małej firmie, ale możliwości produkcyjne są inne. Dla Ilony największą przygodą były dodatki, bo w kolekcji jest biżuteria, są buty, na co my nigdy byśmy nie mogli sobie pozwolić, to jeszcze nie ta skala. W dodatku decydując się na tę współpracę, postawiliśmy jeden podstawowy warunek, że chcemy, żeby cała produkcja odbyła się w Europie, ale i u nas w Polsce, z europejskich tkanin, w dodatku premium. I to na pewno było wyzwaniem, bo w Azji można wszystko zrobić sprawniej i szybciej.
Musieliście znaleźć kompromis?
R.M.: Tak, i wydaje mi się, że to się naprawdę udało, bo wszystko zostało zrealizowane dosyć szybko, tkaniny jak na firmę sieciową są naprawdę premium i my byśmy się ich nie powstydzili w naszej regularnej kolekcji. Składy są bardzo szlachetne: jest bawełna z jedwabiem, sam jedwab, alpaka, wełniany płaszcz. Z Iloną pracowaliśmy w polskich markach premium, więc wiemy, na czym to premium polega, jak np. obszycie AMF, czyli stębnowanie na flauszu – to wszystko znalazło się w tej kolekcji, chociaż każdy taki dodatek kosztuje więcej. Pierwszy plan, jaki mieliśmy, był bardzo ambitny i finalnie udało się zrealizować go w 70 proc. Uważam, że i tak nieźle. Niektóre rzeczy okazały się po prostu za drogie w realizacji.
I.M.: Nawiązując jeszcze do naszej współpracy z całym zespołem Reserved, to moje wyobrażenie na ten temat było początkowo zupełnie inne. Myślałam, że jako MMC Studio oddamy zaprojektowaną kolekcję, którą później ewentualnie poddamy wspólnie adaptacji do produkcji. Moje początkowe obawy wynikały głównie z tego, że dość bezkompromisowo podchodzę do projektowania. Bardzo szybko się okazało, że cały proces projektowy był od początku wspólną wizją i przebiegał bardzo sprawnie. A ja bardzo doceniłam wsparcie grona specjalistów i pasjonatów mody.
A.S.: To jest idea naszych współprac, że one powstają rzeczywiście ze zderzenia obu kreatywnych stron i są współtworzone w ramach partnerstwa. Nic nie jest narzucane, staramy się wypracować wspólny obszar, w którym możemy zachować tożsamość marek i jakość, z korzyścią dla obu stron. Dla nas jest to gwarant tego, że uzyskamy efekt w postaci wydobycia DNA oraz damy szansę masowemu klientowi na realną możliwość obcowania z wyżej pozycjonowaną modą. Bo zwyczajnie myślę, że dla wielu klientów MMC pozostaje w sferze marzeń. Oczywiście ceny wspólnej kolekcji są dużo wyższe, niż mamy zazwyczaj w Reserved, ale materiały są absolutnie premium. Na nich bardzo nam zależało.
I.M.: Udało nam się, wyciągając to, co najlepsze u nas, i to, co klientka Reserved powinna dostać. Chcemy, by każdą rzecz, którą projektujemy, dało się wystylizować w ramach kolekcji, ale też w ramach samego ciucha – założyć po swojemu, inaczej upiąć. Myślę, że wyszła nam z tego kolekcja kapsułowa, która nada się i dla minimalistki, i dla maksymalistki właśnie dzięki możliwościom różnorodnego kreatywnego kombinowania.
Sam manifest towarzyszący kolekcji mówi o różnorodności.
R.M.: Nasza idea mody jest taka, że może ją nosić i chłopak, i dziewczyna. Tutaj punktem wyjścia była dla nas męska szafa, z której zaczerpnęliśmy wykończenia w spodniach czy żakietach, podszewkę w rękawie.
I.M.: I przełożyliśmy to na garderobę damską. Jest krawat czy koszula, która w formie jest kobieca, ale ma wysztywniony kołnierzyk jak w męskiej koszuli. To wszystko poskładało się w ładną całość.
A.S.: Padło już tutaj słowo kompromis, ale ja bym powiedziała, że dla nas to było raczej wzniesienie się na poziom wyżej z tą kolekcją. Czuliśmy, że to jest dla nas upgrade.
R.M.: Po pokazie przyszło do mnie dużo klientek, koleżanek, dziewczyn z branży i pytało o te sylwetki Reserved.
I.M.: Z jednej strony było bardzo dużo głosów, że super, że te sylwetki nie odróżniały się od tego, co robimy na co dzień.
Co było punktem wyjścia, by połączyć dorobki waszych dwóch marek?
R.M.: Na pewno to, jak przenieść na tę kolekcję nasze ikoniczne sylwetki. Na przykład: jesteśmy znani z oversize’u, dla Reserved był on trochę zbyt oversize’owy (śmiech), ale jednak udało się.
I.M.: Dla nas taka współpraca to też ogromne wyróżnienie, bo my sobie tutaj tworzymy i jesteśmy rozpoznawalną marką, ale bardziej w świecie ludzi, którzy interesują się modą. Więc dla nas to jest świetne doświadczenie, że możemy wejść do masowej świadomości i pokazać ludziom, że te rzeczy są do noszenia. Plus to, że musieliśmy mieć z tyłu głowy aspekt sprzedażowy, to też był pewnego rodzaju sprawdzian dla nas.
A.S.: Nasz warszawski zespół pracuje nad kolekcjami specjalnymi i z jednej strony mamy zawsze taki cel, że chcemy zrobić coś wizerunkowego, coś wow, bardzo modowego, ale z drugiej pamiętamy jednocześnie, że to musi być handlowe. Więc kluczowe było dla nas wykorzystanie tej naszej wiedzy i umiejętności w godzeniu takich tematów, jak wizerunek i handel, by pokazać ludziom, że moda to też zabawa, że można ubrać się bardziej odważnie, bardziej ekstrawagancko i że w mainstreamie to wciąż jest możliwe. Było też super, że byliście otwarci na taką rozmowę. To wszystko udało się, bo słuchaliśmy się wzajemnie.
R.M.: My też dzięki tej kolekcji wróciliśmy niejako do naszych czasów przemysłowych. Przez lata pracowaliśmy w bardzo różnych brandach jako anonimowi projektanci, gdzie musieliśmy dopasowywać się do stylu danej kolekcji. Wiemy, że to produkt, a nie ego projektanta, jest najważniejszy.
Ilona już wspomniała, że dla niej proces projektowania był inny za sprawą pracy w większym zespole. A jak to wyglądało z punktu widzenia Reserved?
A.S.: Dla mnie i dla zespołu to najlepsza sytuacja, naprawdę. Że mamy do czynienia z bardzo konkretnymi osobami z marki o wykrystalizowanym DNA, a przy tym rozumiejącymi pewne ograniczenia. Szybko więc doszliśmy do tego, co dla obu stron jest ważne. Zawsze w naszych współpracach robimy coś po raz pierwszy i tutaj po raz pierwszy produkowaliśmy biżuterię w Europie czy charakterystyczne dla MMC puchówki, więc dla nas było to wyzwanie produkcyjno-logistyczne. Ale samo słuchanie osób, które mają bardzo klarowną wizję – bo macie swoje ulubione tkaniny, zwracacie uwagę na bardzo jakościowe szczegóły – było dla nas wspaniałe i staraliśmy się na tym koncentrować.
Jeśli chodzi o detale, to manifest znalazł się nawet na podeszwie obuwia.
R.M.: Tym akurat Reserved nas zaskoczyło, nie mieliśmy o tym pojęcia. Ale wyszło świetnie!
A.S.: Dużo rzeczy wychodziło w toku spotkań, bo każdy przychodził już z jakąś swoją wizją, ale też z otwartością.
R.M.: Te spotkania w ogóle odbywały się bardzo sprawnie i szybko, nie mieliśmy jakichś dużych dyskusji między sobą, prawda?
Czyli nie było rzucania butami?
A.S.: No nie (śmiech), nie mamy takich smaczków.
R.M.: Ale mamy słynną opowieść, jak Ilona ulepiła z plasteliny bransoletkę i pierścionki.
I.M.: Na studiach byłam w katedrze biżuterii. Wtedy też myślałam, że będę to robić zawodowo. Przez rok angażowałam się w jubilerstwo, nawet w wakacje przychodziłam do szkoły codziennie i coś tam szlifowałam, ale potem mi przeszło (śmiech). Zamiłowanie do biżuterii jednak pozostało.
R.M.: Na jedno ze spotkań Ilona przyszła z pudełeczkiem, ale nie pytałem, co jest w środku.
A.S.: Powiedziała, że coś dla nas ma, ale nie wie, czy to pokazać.
R.M.: I nagle z pudełka wyciąga ulepioną bransoletkę, a dział produkcji Reserved mówi: „Świetnie, robimy” (śmiech).
Czy bransoletka z pudełka trafiła do kolekcji?
I.M.: Została zmodyfikowana, ale najważniejsze dla mnie było to, że ja wyjęłam te plastelinowe rzeczy, a oni powiedzieli: „Wow, to jest naprawdę imponujące zaangażowanie, że ty to przyniosłaś, że ty to ulepiłaś”. Zrobiło mi się bardzo miło, że to docenili.
R.M.: Najfajniejsze w tej współpracy było też to, że Reserved było naprawdę otwarte na realizację wielu naszych pomysłów. Na przykład gdy chcieliśmy silikonową etykietkę do jeansu, a nie taką klasyczną, skórzaną.
I.M.: Kolorystykę wykończeń omówiliśmy na jednym spotkaniu. Chcemy to i to, kto jest za, jakie są argumenty przeciw, co wybieramy.
R.M.: Jedwabna apaszka z Milanówka? Proszę bardzo.
I.M.: Dlatego kompromis to tutaj nawet nie jest najlepsze słowo, bo to naprawdę była współpraca, wypracowanie wspólnych elementów i przełożenie ich na realia handlowe. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że finalny efekt jest na tak jakościowym poziomie.
Aniu, wczoraj mogłaś zobaczyć projekty z kolekcji na wybiegu. Przed pokazem powiedziałaś mi, że po raz ostatni taką możliwość miałaś 10 lat temu. Jakie to przeżycie?
A.S.: To było niesamowite. Byłam tam z moim zespołem i wszyscy byliśmy bardzo wzruszeni i poruszeni. Dla nas to ogromna nobilitacja, że w ogóle zaprosiliście nas do tego pokazu. Bo też chciałabym podkreślić, że ta inicjatywa wyszła od Ilony i Rafała. Jesteśmy za to bardzo wdzięczni, to było dla nas wyjątkowe.
R.M.: Chcieliśmy tym pokazać, że w pełni się pod tą kolekcją podpisujemy.
I.M.: Jesteśmy dumni z tej współpracy i też wiemy, co taki pokaz daje ludziom zaangażowanym: modelom, nam – projektantom. To jest niesamowita energia, ekscytacja, niezapomniane przeżycie. Przyszło mi jeszcze do głowy coś, co jest zupełnym przypadkiem: że w gruncie rzeczy okazało się, że z zespołem Reserved pracujemy bardzo podobnie. Z Rafałem też nie ustalamy od razu, że następna kolekcja to 60 modeli, 13 sukienek, kolory takie, a materiały takie. Robimy najpierw pięć rzeczy i gdy widzimy, że idziemy w dobrym kierunku, rozszerzamy to. I tu było trochę podobnie. Przychodzimy, dyskutujemy o kolorach, coś sprawdzamy, coś możemy podejrzeć, bo coś jest już przygotowane. Do pewnych rzeczy my przekonywaliśmy resztę, do pewnych rzeczy – oni nas.
R.M.: Miary, poprawki robiliśmy wspólnie. Projektantki z zespołu Reserved bardzo szybko łapały, co chcemy przekazać, miały też swoje sugestie.
A.S.: Z mojej perspektywy dobór projektantów współpracujących z Iloną i Rafałem był ważny, bo mam w zespole dużo więcej osób, ale każdy ma swoją estetykę, czuje coś mocniej lub mniej. Dlatego tutaj kierowałam się tym, by dobrać osoby, które też lubią MMC.
Co osobiście było dla was największym wyzwaniem?
I.M.: Już wcześniej powiedziałam o swoim, ale przewalczyłam je, otworzyłam się na pracę z większym zespołem i wyszłam z tego procesu mądrzejsza.
A.S.: Myślę, że kwestie produkcyjne. Utrzymanie jakości, a w tym temacie nie chcieliśmy iść na ustępstwa. Cała reszta dotycząca współpracy, wypracowywanie rozwiązań, była dla nas ogromną przyjemnością. Wynieśliśmy z tego ogromną satysfakcję.
R.M.: Dla mnie chyba powstrzymywanie się (śmiech). Znani jesteśmy z tego, że robimy dużo sylwetek i że szyjemy do ostatniej chwili, a tu jednak był kalendarz i nieprzekraczalne terminy, których pilnowało Reserved.
To już na sam koniec – czego nauczyła was ta współpraca?
R.M.: Że wszystko jest możliwe. Że można połączyć ogień i wodę. Gdyby ktoś powiedział mi rok temu, że nasza kolekcja będzie w sklepach Reserved, to nie wiem, czy przyjąłbym to za pewnik, mimo że jesteśmy już na rynku 25 lat. Musieliśmy jednak wydeptać sobie tę ścieżkę, z różnymi sukcesami i porażkami. Teraz udaje nam się robić pokaz za pokazem, są sesje, nagrody i tak dalej, ale może nie celebrujemy tego wystarczająco.
I.M.: I ciągle ciężko pracujemy.
A.S.: U nas ta współpraca naprawdę mieściła się w kategorii marzeń. Część mojego zespołu, ze mną na czele, jest w branży już 20 lat, też musieliśmy sobie wychodzić różne rzeczy, a ta kolekcja pokazała, że można pogodzić high fashion z bardziej komercyjnym podejściem.
Kolekcja MMC x Reserved dostępna jest już w wybranych sklepach stacjonarnych w Polsce, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Czechach i Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a także na reserved.com oraz w aplikacji Reserved.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.