Jednopiętrowy budynek dawnej drukarni w Espoo na przedmieściach Helsinek jest siedzibą Muzeum Sztuki Nowoczesnej EMMA. Otwarto tam wystawę prac Moniki Sosnowskiej. Jej rzeźby, odwołujące się do modernizmu i surowych elementów architektury, nie są tym, czym się zdają.
Dawna hala produkcyjna z obiegającymi dach świetlikami jest duża, jednak mieści się tu tylko sześć rzeźbiarskich obiektów Moniki Sosnowskiej. Każdy z nich bowiem potrzebuje wokół siebie sporo własnej przestrzeni, gdyż niemal każdy należy do innej rodziny prac i bardzo mocno działa. Tak mocno, że dwa z nich – długa, kapryśnie poskręcana poręcz pokryta czerwonym plastikiem oraz pęk zebranych w koński ogon prętów zbrojeniowych – zostały umieszczone na ścianach, by dać miejsce pozostałym czterem. Angielski tytuł „An Order Apart” można tłumaczyć jako „osobny porządek” bądź „porządek osobno”. Jedno i drugie wyraża to, co tworzy Monika Sosnowska nie tylko wówczas, gdy komponuje wystawy, lecz także podczas realizacji kolejnych rzeźb.
Od wielkiej retrospektywy zorganizowanej w warszawskiej Zachęcie w roku 2020 jeszcze za czasów Hanny Wróblewskiej mało było słychać o Monice Sosnowskiej – artystka pracuje bowiem głównie za granicą. Choć lepiej powiedzieć, że pracuje u siebie, na warszawskim Bródnie, a za granicą wystawia. Nie za często, ponieważ eksponowanie jej dzieł wiąże się z trudną logistyką, jakiej wymaga przewożenie wielotonowych rzeźb i skomplikowany technicznie sposób ich instalowania. Nie mniej skomplikowany niż sposób produkcji.
U podstaw sztuki Moniki Sosnowskiej leży tradycja modernizmu
Najłatwiejszy jest szkic, chociaż i on, gdy zamienia się w rysunek projektowy, a potem w model, wymaga niemal matematycznej precyzji. Łatwiej narysować regularną, stereometryczną siatkę budynku, niż ją zdeformować i zrealizować w skali 1:1, jak to zrobiła w Pawilonie Polskim na biennale w Wenecji (2003). Łatwiej też wykonać model kręconych metalowych schodów, niż je potem zdekonstruować i zainstalować w realnej przestrzeni klatki schodowej, znów w skali 1:1 – jak w Muzeum Grażyny Kulczyk w szwajcarskim Suschu. Albo podrzeć wzdłuż rulonik papieru, niż odtworzyć go potem z malowanej na biało stali, tworząc rzeźbę kilkumetrowej długości, która może się zmieścić tylko w wielkiej przestrzeni i tylko pod warunkiem że da się ją w tę przestrzeń wprowadzić – co się akurat udało w Espoo.
U podstaw sztuki Sosnowskiej leży tradycja modernizmu poddawana rewizji i konsekwentnie przetwarzana. Artystka inspiruje się jego wczesnym i powojennym okresem w architekturze, odwołując się niekiedy do ikonicznych projektów, jak choćby w pracy „Wieża” (2014) zrobionej na podstawie Lake Shore Drive Apartments autorstwa Miesa van der Rohego (1948-1951). Przede wszystkim jednak eksploruje architekturę socmodernizmu z lat 60. i 70. XX wieku w Polsce i w byłych demoludach, sięga także do powojennego modernizmu azjatyckiego. Jej szczególnym zainteresowaniem cieszą się ustandaryzowane betonowe blokowiska, pawilony i miejska infrastruktura: stragany, barierki oraz bramy charakteryzujące się surowością i byle jakim wykonaniem. W pracowni Sosnowskiej strukturalne komponenty zmieniają się w abstrakcję, zwięzłość i logika ulegają rozprzężeniu, co wprowadza niepewność i chaos. Materiałem rzeźbiarskim stają się typowe pręty zbrojeniowe, których pęk wyrasta ze ściany jak koński ogon.
Rzeźby, które przywodzą na myśl ruiny zbombardowanych miast
Te najgrubsze, nieregularnie powyginane stanowią podporę innych elementów budowlanych – teowników, które zostały zgięte i zwisają w taki sposób, jakby były zrobione z elastycznej gumy (tak właśnie jest na wystawie w Espoo). Wspomniane już powleczone kolorowym plastikiem poręcze schodów zamieniają się w zupełnie abstrakcyjną, linearną kompozycję o kapryśnych formach. Wszystkie te rzeźby nie są tym, czym się zdają – pręty, teowniki i poręcze zostały wyzute ze swoich funkcji, jednak naprowadzają naszą myśl na to, czemu powinny służyć i niegdyś służyły. Podobnie jak rozdarta i przeskalowana biała rolka, która przypomina papier toaletowy, lecz waży wiele ton.
Do tego już teraz tradycyjnego zestawu pokazującego potencjalną awarię architektury przez wydobywanie rzeczy, jakich podświadomie boją się architekci, dochodzą od pewnego czasu dzieła z nowej rodziny. Są to odlewane wprost z ziemi betonowe bryły nanizane na powykręcane pręty zbrojeniowe, które chaotycznie sterczą z tych brył lub są nimi wiązane. Te ostatnie prace natrętnie przywodzą na myśl betonowe ruiny zbombardowanych współczesnych miast, a więc i wojnę w Ukrainie. Dlatego nadal nie możemy ich oswoić jako dzieł sztuki, szczególnie w pełnym szkła i ceramiki, miłym muzeum na obrzeżach Helsinek.
Monika Sosnowska, „An Order Apart”, wystawa czynna od 6 marca do 15 grudnia br., EMMA Museum of Modern Art, Espoo, Finlandia
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.