Znaleziono 0 artykułów
25.12.2022

Young Leosia: To dopiero intro

(Fot. @groniu)

Jako dziecko marzyła, by występować u boku Beyoncé, dziś do jej piosenek tańczą miliony fanów. Choć niespełna w rok raperka Young Leosia stała się najpopularniejszą artystką w kraju, natychmiastowa sława nie uderzyła jej jednak do głowy. Na chwilę przed premierą jej drugiego albumu opowiedziała nam o planach na przyszłość.

Gdy pod koniec stycznia 2021 roku Young Leosia wrzuciła do sieci debiutancki kawałek „Szklanki”, kończył się kolejny lockdown. Rok pandemii sprawił, że do obietnic „powrotu do normalności” podchodzono raczej sceptycznie. I słusznie – już w marcu przywrócono wszystkie restrykcje. Niespełnione marzenie o powrocie do dawnego rytmu życia okazało się szczególnie dotkliwe dla pokolenia TikToka. Poczucie izolacji i samotności potęgowały lęki związane z kolejnymi deformami edukacji, kryzysem klimatycznym i obojętnością władzy na głosy młodych.

„Szklanki” doskonale wpisały się w te nastroje: „Noce nie bywają spokojne będzie trzeba to pójdę na wojnę / Na ulicy w szeleszczącej kurtce Moncler będę walczyć o zwrot moich wspomnień”, rapowała Young Leosia, a wraz z nią miliony młodych słuchaczy. „Szklanki” oferowały to, czego najbardziej w tym momencie potrzebowali – chwilę słodkiego eskapizmu. Chwytliwy kawałek przesyłano sobie wzajemnie, tańczono do niego na TikToku i puszczano na cały regulator pomiędzy zdalnymi zajęciami. Utwór stał się wiralem, zapewniając nieznanej dotąd raperce status najpopularniejszej artystki w Polsce.

 

Na tę chwilę Sara Leokadia Sudoł czekała od dziecka. Niezwykły zestaw imion zawdzięcza pomysłowości rodziców i ukochanej prababci: – Choć nigdy jej nie poznałam, mama zawsze powtarzała, że na pewno byśmy się dogadały. Babcia była silną kobietą, uważała, że nie ma rzeczy niemożliwych – tłumaczy artystka. Wzorem prababci Leosia od dziecka snuła wielkie plany. Jako siedmiolatka marzyła, by zostać profesjonalną tancerką i występować u boku Beyoncé. Rzeczywistość szybko zweryfikowała plany: – Powiedziano mi, że za późno zaczęłam i jestem za mało rozciągnięta, żeby tańczyć na profesjonalnym poziomie. Mimo to taniec do dziś jest ważną częścią mojego życia.

Miejsce jednego marzenia szybko zajęło inne: – Gdy miałam 11 lat, pojechałam na obóz taneczny. Na miejscu okazało się, że nasza grupa się nie zawiązała i musiałam wybierać między zajęciami ze śpiewu, aktorstwa i gry na bębnach. Śpiew wydał mi się wtedy najbliższy. Początki były trudne. Obóz kończył się wspólnym występem. Byłam tak zestresowana, że rzuciłam mikrofonem i uciekłam ze sceny z płaczem – wspomina z rozbawieniem. Mimo tego niepowodzenia Leosia nie miała zamiaru się poddać. Codziennie po szkole godzinami śpiewała ulubione utwory, aż rodzice zgodzili się wysłać ją do szkoły muzycznej. W programie dominowały piosenki aktorskie i poezja śpiewana. Jej bliższy był jednak rap. W kółko słuchała Tupaca, Snoop Dogga, N.W.A., a później także Young Thuga i Future’a, zapisując własne teksty na marginesach zeszytów.

(Fot. @groniu)

W tym samym czasie zaczęła poznawać tajniki produkcji muzycznej: – Podczas jednego z obozów okazało się, że nasi opiekunowie mają własne studio nagraniowe. Zorganizowali dla nas warsztaty ze scratchingu [metoda grania muzyki z pomocą płyty winylowej, polegająca na przesuwaniu palcami po krążku, do przodu i wstecz pod igłą – przyp. aut.] i produkcji muzycznej. Przyszłam tam z ciekawości, ale okazało się, że idzie mi to całkiem nieźle, więc po powrocie kontynuowałam naukę. Nowa pasja pojawiła się we właściwym momencie – Leosia zrozumiała, że aby dostać się na studia wokalne, musiałaby nadrobić brakujące lata nauki w szkole muzycznej. Szukając alternatyw, dowiedziała się o Szkole Muzyki Nowoczesnej we Wrocławiu, gdzie mogła kontynuować naukę produkcji i realizacji dźwięku. Pół roku później przeprowadziła się na południe. Po zajęciach pisała własne kawałki, a wieczorami pracowała jako barmanka. Zaczęła też grać jako DJ-ka – najpierw jako LEO S, a potem Young Leosia.

W 2018 roku miała zagrać jedną z głównych ról w klipie „internet.wav” Żabsona. Gdy nadszedł dzień zdjęciowy, spóźniła się na plan ponad trzy godziny. Zaspała po nocnej zmianie. Mimo to przyszła na plan, by poznać rapera. Szybko znaleźli wspólny język, dlatego gdy kilka miesięcy później raper szukał DJ-a, postanowiła się zgłosić. Po krótkiej rozmowie dostała pracę i przez kolejne dwa lata poznawała świat rapu od zaplecza. Ten czas wiele ją nauczył, a także na nowo rozbudził ambicje, by pisać własne kawałki. „Szklanki” pomogły spełnić to marzenie. Po sukcesie piosenki zza DJ-ki przeszła na scenę i zabrała się do pracy nad płytą. „Hulanki” utwierdziły jej pozycję w branży, zapewniły oddane grono fanów i wyprzedaną trasę koncertową. – Podczas pierwszego koncertu zdałam sobie sprawę, że to wszystko, co robiłam od dziecka, w końcu przyniosło efekty. To, co wtedy wydało mi się porażką, okazało się jedynie etapem w drodze do prawdziwego sukcesu. Gdybym mogła porozmawiać z 10-letnią Sarą, powiedziałabym jej tylko: „Rób swoje, wszystko będzie dobrze”.

 

Sława ma jednak swoją cenę. – Czasem ciężko jest wyjść z domu, omijam centra handlowe, a o podróży metrem nie ma nawet mowy. Gdy nagle zbiega się wokół mnie 30 osób, czuję się osaczona, jestem w potrzasku. Mimo to zawsze staram się z każdym porozmawiać, zrobić zdjęcie. To dzięki nim tu jestem. Dla równowagi stara się oddzielać życie prywatne od zawodowego: – Widzicie dokładnie tyle, ile chcę wam pokazać. Nie wrzucam zdjęć z chłopakiem czy rodzicami. Dobrze mieć swój świat poza tym szaleństwem. Popularność oznacza również bycie wystawioną na ocenę innych. – Uczę się oddzielać krytykę od hejtu. Krytyka potrafi być cenna, uczy, jak być lepszą. Hejt nie ma w sobie nic twórczego. Jeżeli ktoś nie lubi mnie, bo jestem dziewczyną, rapuję o imprezach albo mam różowe włosy, to ich strata. Zwykle najwięcej o mnie mają do powiedzenia panowie po czterdziestce z dwójką dzieci, którzy uważają, że polski rap zaczął się i skończył na Pezecie – śmieje się Leosia. Mimo to przyznaje, że ilość skierowanego w jej stronę hejtu bywa przytłaczająca. Od kilku miesięcy chodzi na terapię: – Zdarza się, że czuję, że to wszystko mnie przerasta. Wtedy zwykle zaszywam się w domu, wyłączam telefon i słucham muzyki, żeby przypomnieć sobie, dlaczego to robię – właśnie dla muzyki, by móc wyrażać siebie poprzez muzykę.

Jej twarz, równie często co wiralowe memy, zdobi transparenty na protestach klimatycznych, strajkach kobiet i osób LGBT+. Gdy o tym wspominam, przyznaje, że bardzo ją to cieszy: – Biorę udział w protestach, staram się wykorzystywać moją platformę, by mówić o sytuacji w kraju. Polska powinna być krajem dla wszystkich. Dlatego nie zgadzam się na to, co robi nasza władza, która zwraca nas przeciwko sobie. Zamiast dostrzegać, jak wiele nas łączy, skupiamy się na tym, co nas różni. Musimy znaleźć sposób, by to zmienić. Wierzę, że tą zmianą będziemy my, młodzi ludzie.

(Fot. @groniu)

Po sukcesie „Hulanek” Leosia nie zwalnia tempa. Pracuje właśnie nad nową płytą, znacznie bardziej osobistą: – Kultura rapu zawsze była o naszym życiu i o tym, co dla nas ważne. A ja wchodzę w zupełnie nowy, nieznany mi etap życia. Przed „Hulankami” grywałam sety w klubach i nikt nie wiedział, kim jestem. Teraz moje życie się zupełnie zmieniło. Chciałabym opowiedzieć o tym, jak natychmiastowa sława potrafi zmieniać ludzi, na lepsze i na gorsze. Jak mówi, nowy album to dla niej również okazja, by opowiedzieć jej wersję wydarzeń mijającego roku, w tym zakończenia współpracy z dotychczasową wytwórnią: – Długo myślałam, że lepiej będzie, jeśli to wszystko przeczekam. Teraz wiem jednak, że jeśli nie zabiorę głosu, ktoś inny zrobi to za mnie. Nie znaczy to, że kawałków z nowego albumu nie usłyszymy w radiu, na TikToku czy w klubie. Wzorem Beyoncé artystka łączy osobiste teksty z taneczną produkcją, popowe klimaty z rapem, a także dancehallem, afrobeatem i reggaetonem. Nowy album będzie mieszanką jej muzycznych eksperymentów oraz oczekiwań słuchaczy: – Bycie artystą to bezustanna gra z publicznością. Chodzi o to, by dać fanom to, czego potrzebują, jednocześnie nie odmawiając sobie prawa do próbowania nowych rzeczy. Wciąż się tego uczę.

Leosia jest jedną z pierwszych raperek, którym udało się przebić do mainstreamu. Choć sama nigdy nie czuła się traktowana inaczej z powodu swojej płci, wie, że nie każdy miał to szczęście. Dlatego w tym roku wystartowała z własną wytwórnią Baila Ella Records: – Chciałabym stworzyć bezpieczną przestrzeń dla zdolnych raperek, producentek czy DJ-ek. Społeczność, z którą mogłabym podzielić się moim doświadczeniem i platformą. Chłopakom nie brakuje wsparcia w branży, mają też wiele punktów odniesienia. My wciąż jesteśmy niecodziennym zjawiskiem, a jak to zwykle bywa, to, co inne, spotyka się z niezrozumieniem. Dlatego wierzę, że razem rozbijemy szklany sufit. Rap to hermetyczny świat, ale niczego nie ceni się tak, jak talentu i ciężkiej pracy. Niebawem ukaże się debiutancki album pierwszej artystki wytwórni.

Ambitne plany Young Leosi to sygnał dla wszystkich, fanów i krytyków, że nigdzie się nie wybiera – czy to się im podoba, czy nie. Przecież uprzedzała, że nie jest wyłącznie chwilowym zjawiskiem. Już w „Szklankach” rapowała w końcu: „Wszystko, co zrobiłam, to było dopiero intro”.

Julia Właszczuk
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Young Leosia: To dopiero intro
Proszę czekać..
Zamknij