Czasami wcale nie chodzi o to, by kupić coś nowego. Wystarczy, że jest to nowe dla nas. Znalezione w rodzinnej szafie, pochodzące z wymiany z koleżankami, z butiku z używanymi ubraniami albo po prostu przerobione.
– Rzeczy, które przeszły próbę czasu, mają swoją historię i komuś już dobrze służyły. W kupowaniu z drugiej ręki najbardziej lubię aspekt łowów i niespodzianki. To zupełnie inny sposób robienia zakupów od tych w sieciówce. Bez pośpiechu, z otwartą głową. Do mojego sklepu szukam ubrań ponadczasowych, ale jednocześnie takich, które odzwierciedlają to, co aktualnie dzieje się w modzie. Takich, których jakość pozwala na znalezienie kolejnych właścicielek – mówi Justyna Konczewska, założycielka warszawskiego butiku Crush, działającego na zasadzie komisu. Dzisiaj mamy sporo miejsc, gdzie znajdziemy rzeczy używane i wciąż w doskonałym stanie: platformy online jak Vestiaire Collective, Rent The Runway czy The Real Real. Nawet firma Richemont (właściciel marki Chloé) wykupiła kilka sklepów oferujących modę z drugiej ręki oraz wypożyczalnie ubrań i dodatków luksusowych. Z kolei francuska sieć domów towarowych Galeries Lafayette nabyła powstały w 2009 roku portal InstantLuxe.
Napraw albo przerób
Patagonia od lat prowadzi akcję Worn Wear i ratuje nawet najbardziej podarte ubrania. W tym kierunku podąża też sportowa marka Pajak (specjalizująca się w puchówkach), która reperuje swoje produkty niemal od ręki. Węgierska Nanushka oferuje serwis we flagowym butiku w Budapeszcie, a wkrótce również w Nowym Jorku. Amerykańska projektantka Eileen Fisher wymyśliła i wprowadziła program Renew: przyjmuje używane ubrania, które odnawia albo wykorzystuje jako materiały do uszycia czegoś zupełnie innego. Zresztą na przeróbkach karierę zrobiła kalifornijska marka Re/Done, która ze starych, zniszczonych Levi’sów produkuje całkiem nowe modele, uwielbiane przez świat mody. Podobnie jest u A.P.C. – marka przetwarza znoszone dżinsy na nowe, ale też przyjmuje stare ubrania, które oddaje do tak zwanych charity shops – dochód ze sprzedaży przeznaczony jest na organizacje pomocowe. Na przykład za rzeczy przekazane do paryskiego sklepu tego rodzaju otrzymamy voucher ważny pół roku, który możemy zrealizować wyszukując tam coś dla siebie. W Polsce podobny model do A.P.C. przyjęła marka Mandel.
Sprzedaj i kup używane
W butiku Crush na warszawskim Mokotowie znajdziemy ubrania dobrej jakości najmodniejszych marek, m.in. Ganni czy Acne Studios, ale i wyselekcjonowane rzeczy vintage, często z szaf stylistek, aktorek, blogerek. Justyna specjalizuje się w metkach premium sprzedawanych w przystępnej cenie. Z kolei założycielki Image House, Magda Jordan i Alicja Napiórkowska, zapraszają wielbicielki minimalizmu, na przykład projektów Jil Sander, Celine, Acne Studios czy Marni. A w Keep the Label sprzedamy i kupimy rzeczy i z półek luksusowych, i premium – od Loewe, przez Chanel, YSL po Staud.
Najbardziej znanym międzynarodowym miejscem z modą z drugiej ręki jest platforma Vestiaire Collective, powstała we Francji, działa w ponad 50 krajach (w tym i w Polsce).
Nie kupuj, wypożycz
Wieczorne wyjścia nie muszą za każdym razem oznaczać zakupów. Mandel wypożyczy nam torebkę, E-Garderobe czy Love the Dress – sukienkę. Amerykańska platforma Rent the Runway oferuje abonamenty, w ramach których (i w zależności od potrzeb) możemy „podnająć” ubrania o wartości nawet do trzech tysięcy dolarów, jednorazowo – cztery sztuki.
Cały tekst można przeczytać w nowym, majowo-czerwcowym wydaniu „Vogue Polska”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.