To była najbardziej rozpoznawalna marka w historii rodzimej mody. A on jest jednym z najważniejszych projektantów. Odkrywamy archiwa Mody Polskiej, odnalezione w piwnicy domu Jerzego Antkowiaka. Na stronie Vogue.pl. do jesieni będziemy co tydzień opowiadać o fragmencie tego zbioru. A jesienią – wystawa, której patronujemy!
Ona – przedsiębiorstwo państwowe utworzone w 1958 roku z połączenia Biura Mody EWA i sklepów Gallux-Hurt przede wszystkim po to, by pokazywać Polkom, jak pięknie można się ubierać, a trochę też dlatego, żeby władze PRL miały czym chwalić się przed światem.
On – z wykształcenia ceramik po Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych we Wrocławiu. Z zamiłowania projektant ubrań. Pracę w Modzie Polskiej zaczął w 1961 r. Podobno było tak: jesienią 1960 r. odbywały się w Pałacu Kultury i Nauki targi wzornictwa, w ich ramach zaplanowano pokaz Mody Polskiej. Antkowiak, wtedy 25-letni, zaplątał się gdzieś za kulisy. I zobaczył to wszystko: wybieg, dziewczyny, ciuchy do tańca i na spacer po Krupówkach, odświętnie wystrojoną publiczność. Oczarowany, podszedł do Jadwigi Grabowskiej, słynnej dyrektor artystycznej Mody Polskiej, i powiedział, że chciałby u niej pracować. Przyniósł, narysowane naprędce, rysunki i wkrótce został asystentem projektantki.
Pracował w Modzie Polskiej do końca istnienia firmy w 1998 r. Odchodząc, kupił od syndyka zalegające w magazynach ubrania. I schował je w piwnicy swojego domu w Komorowie.
2018: Będzie się działo!
18 maja 2015 r., osiemdziesiąte urodziny Jerzego Antkowiaka. Do Komorowa przyjeżdżają związane z Modą Polską modelki, zjawia się też Tomasz Ossoliński – projektant mody. Trwa zabawa, wreszcie wszyscy schodzą do piwnicy. Wspólnie oglądają balowe suknie, wyjściowe żakiety, płaszcze i konfekcję.
– Czułem się, jakbym odkrył skarb – wspomina Ossoliński.
Moda Polska to było więcej niż przedsiębiorstwo odzieżowe – tych akurat w PRL nie brakowało. To była instytucja, w której losach historia mody przeplata się z powojenną historią Polski
Odkąd pamięta, Antkowiak był dla niego guru. Tak jak mali chłopcy zazwyczaj w wolnych chwilach chodzą popatrzeć na samochody, tak on w latach 80. oglądał wystawy salonów Mody Polskiej w Katowicach. W 1993 r. był uczniem technikum odzieżowego, kiedy dowiedział się, że na pokaz na zakończenie roku ma przyjechać Jerzy Antkowiak. – Skoro Bóg zjeżdża do szkoły, to muszę zrobić wszystko, żeby dowiedział się, że jest tu taki mały Tomaszek – pomyślał. I zrobił gorsety, bo na nich można pokazać kunszt, a nie wymagają wiele materiału. Spodobały się. Kiedy kilka lat później został dyrektorem artystycznym Zakładów Odzieżowych Bytom, prezes wezwał Antkowiaka, by ocenił, czy młody projektant ma wystarczający talent, by udźwignąć tę funkcję. Znów – spodobał się.
Gdy w ubiegłym roku Ossoliński – od dawna już pracujący w Warszawie – przy towarzyskiej okazji wrócił do słynnej piwnicy – narodził się pomysł, by zrobić o projektancie film, a zbiory wydobyć na światło dzienne.
W październiku tego roku, akurat na 60-lecie powstania Mody Polskiej, w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi odbędzie się wielka wystawa poświęcona twórczości Jerzego Antkowiaka, której Ossoliński będzie kuratorem. Premiera filmu dokumentalnego jego produkcji planowana jest na początek przyszłego roku. „Vogue” objął nad przedsięwzięciami patronat. Na stronie Vogue.pl. do jesieni będziemy co tydzień opowiadać o Modzie Polskiej.
A jak Moda Polska
Jest o czym opowiadać! Bo Moda Polska to było więcej niż przedsiębiorstwo odzieżowe – tych akurat w PRL nie brakowało. To była instytucja, w której losach historia mody przeplata się z powojenną historią Polski, gdzie luksus spotyka się z niedoborem, kreacja z biurokracją, gdzie pulsują emocje i, last but not least, trwa niezła zabawa.
Przez pierwsze lata firmą – ściślej: pracownią wzornictwa – dowodziła charyzmatyczna Jadwiga Grabowska. Urodzona w 1898 r. w zamożnej rodzinie Seydenbeutelów, znała przedwojenny Paryż i osobiście Coco Chanel, w PRL próbowała ubierać Polki jak paryżanki. Dopóki zawiadywała Biurem Mody EWA, nie musiała zajmować się konfekcją. Moda Polska założenie miała takie, by – owszem – pokazywać trendy z paryskich wybiegów: temu służyły projektowane dwa razy do roku tzw. kolekcje wiodące, ale robić też zgodne z modą ubrania „do noszenia”: temu służyły kolekcje handlowe i sieć sklepów w całej Polsce.
Grabowskiej bliższa była ta pierwsza idea, bo nie znosiła ograniczeń. Jeździła co sezon na pokazy haute couture do Paryża, przywoziła tkaniny, potrafiła wymóc na ministrach i wpływowych urzędnikach pierwszeństwo na materiały z krajowych fabryk i dewizy na zagraniczne. Ona wymyśliła wiele z tego, co potem złożyło się w DNA marki:
– jasny przekaz, że Moda Polska to moda, a nie tylko odzież;
– zespół modelek – Grabowska wymagała od nich więcej niż dobrej prezencji;
– spójną identyfikację graficzną marki – zaprojektowana przez Jerzego Treutlera jaskółka zdobiła opakowania, metki, występowała na neonach, a plakat reklamowy Romana Cieślewicza przedstawiający królową Nefretete z różą na głowie powiedział wiele o przesłaniu Mody Polskiej: użycie techniki kolażu odwoływało się do marzeń o nowoczesności, wizerunek egipskiej królowej przypominał o tradycji.
Moda Polska jak każde przedsiębiorstwo w PRL była obudowana potężnym zapleczem administracyjnym – pretensji, że pokazy zbyt wiele kosztują, że po co mu jedwabie, skoro jest kremplina
W 1967 r. na stanowisku dyrektor artystycznej Grabowską zastąpiła Halina Kłobukowska. Ale nieformalne stery w pracowni wzorniczej przejął Jerzy Antkowiak. Już wcześniej wymykał się szefowej. W 1965 r. w tajemnicy przed nią zorganizował pokaz zaprojektowanej przez siebie i Tulę Popławską kolekcji karnawałowej. Krótkie sukienki: jedne proste jak koszulki bez rękawów, na to płaszcze z szyfonów i koronek, inne – pozbawione zaszewek, cięcia ukryte pod ozdobami z plis i lamowań, z czarnego lub złotego atłasu, koniecznie z dekoltem na plecach, no i na koniec: długie, z miękkich, czarnych, białych i czarno-złotych welurów, kolorowych jedwabi i haftowanych atłasów. Było jasne, że chłopak ma talent.
Wymykanie się rutynie to cząstka, którą Antkowiak dołoży do DNA Mody Polskiej.
W pracowni wzorniczej pracował ze świetnymi projektantkami, m.in. Kaliną Paroll, Ireną Biegańską, Magdą Ignar, Krystyną Dziak, Katarzyną Raszyńską i Krystyną Wasylkowską. W 1979 r. oficjalnie został kierownikiem – dostał stanowisko zastępcy dyrektora ds. wzornictwa. Wspomina to jak najgorzej, bo zamiast kreować, musiał się naradzać. Chodzić na posiedzenia dotyczące organizacji planu, zmiany stawek dla krawców, otwierania nowych salonów. Wysłuchiwać od dyrektorów z pionu administracyjnego – Moda Polska jak każde przedsiębiorstwo w PRL była obudowana potężnym zapleczem administracyjnym – pretensji, że pokazy zbyt wiele kosztują, że po co mu jedwabie, skoro jest kremplina, a kobiety kochają kremplinę, że po co w sukni ślubnej aż 320 róż z organzy, skoro te spod spodu się gniotą.
Jednak przeprowadził Modę Polską przez kryzysowe lata 80., co więcej – dowiódł, że w czasach, gdy nie ma niczego i nie można nawet być pewnym, że marynarka zaprojektowana jako czarna z weluru nie okaże się w produkcji pomarańczowa ze sztruksu – też można robić modę.
Do historii przeszła kolekcja zaprojektowana na Targi w Lipsku wiosną 1982 r. W Polsce trwał stan wojenny, nie było dostępu nie tylko do tkanin, ale nawet do żurnali, ale jednak powstała kolekcja, czy też – jak mówił wówczas Antkowiak – zestaw. – Zestawu tego nie nazwałbym kolekcją. Bardziej pasuje tu określenie „impresje na temat pewnych stylów w obecnej modzie”. Poszczególne elementy jak spódnice, spodnie itp. pozwalają na różnorodne zestawienia i uzupełnianie własnej garderoby – tłumaczył dziennikarzom. Były tam więc kreacje uszyte z drelichu namiotowego, uzupełnione strojami i akcesoriami z prywatnych szaf modelek.
Z ważnych zjawisk w modzie z czasów PRL trudno byłoby uskładać cały alfabet. Gdyby jednak próbować, pod A figurowałaby Moda Polska. A jak Antkowiak.
Historie zza kulis
– Demna Gvasalia oszalałby, gdyby to zobaczył – mówi Tomasz Ossoliński, gdy w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi przeglądamy ubrania, które przyjechały z Komorowa. Ja też troszkę szaleję, bo oprócz ubrań (900 wieszaków, na wielu po kilka rzeczy) przyjechało potężne papierowe archiwum. Projekty Jerzego Antkowiaka, w których widać jak przez dekady zmieniała się jego kreska, rękopisy felietonów, dokumenty urzędowe Mody Polskiej, wycinki prasowe, zaproszenia na paryskie pokazy, nie publikowane nigdy zdjęcia z kampanii reklamowych.
Zanim część z tego zobaczymy w Łodzi, śledźcie Vogue.pl – pokażemy wam wszystko, co najciekawsze i opowiemy historie zza kulis. #wkontakcie
Przeczytaj więcej o historii Mody Polskiej: "Sukienka od podszewki".
5 października w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi rozpocznie się wystawa poświęcona twórczości Jerzego Antkowiaka i Modzie Polskiej, której kuratorem jest Tomasz Ossoliński. Projektant pracuje też na filmem o Antkowiaku. „Vogue Polska” objął nad przedsięwzięciami patronat.
Aleksandra Boćkowska - dziennikarka, autorka książek "To nie są moje wielbłądy. O modzie w PRL” i „Księżyc z peweksu. O luksusie w PRL”. Współpracuje m.in. z „Gazetą Wyborczą” i „Wysokimi Obcasami Extra”. Wcześniej redaktorka w magazynach „Elle” i „Viva! Moda”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.