Baletu wcale nie trzeba ćwiczyć od przedszkola. Oczywiście dorośli, którzy podejmują wyzwanie nauki tańca, nie trafią do obsady „Jeziora łabędziego”. Ale zajęcia body ballet czy barre pozwolą im poprawić kondycję, lepiej poznać swoje ciało, zaakceptować je. Pointy naprawdę stawiają do pionu.
Pierwszy raz stanęłam przy drążku po trzydziestce. Utrzymanie wszystkich mięśni w napięciu, niezbędne do zachowania postawy baletowej, wymagało ode mnie nie lada wysiłku. Okazało się, że drobna budowa nie wystarcza. Brakowało mi siły i odpowiedniego rozciągnięcia. W kolejnych miesiącach, przy kojących dźwiękach Mozarta i Beethovena, pracowałam nad rzeźbą, jakbym znalazła się na siłowni.
Lekcja baletu dla dorosłych nie przypomina powtórek układu z „Jeziora łabędziego”. W skupieniu ćwiczy się umysł, kontrolujący ruchy ciała z dokładnością co do centymetra. Uczy wydłużać sylwetkę od koniuszka najmniejszego palca u stopy po czubek głowy, w relaksujący sposób otwierać klatkę piersiową i trzymać głowę uniesioną tak, by pozbyć się drugiego podbródka.
Satysfakcję przynosi wyprostowana pozycja, której pilnuję, nawet gdy jadę tramwajem, subtelna gestykulacja, pierwsze założenie wyciętego body zamiast rozciągniętego T-shirtu. I poprawnie wykonywana sekwencja, która pozwala zrobić sceniczny ukłon w podziękowaniu za wytrwałość „widowni” – samej sobie w lustrze.
Body ballet: Odpoczynek dla umysłu
– Z baletem jest jak z górą lodową. To, co wystaje nad powierzchnię, to te 10 proc., które widzimy później na scenie. Mnie zachwyca pozostałe 90 proc. – praca na sali treningowej. Ciało, które wykonuje atletyczną pracę fizyczną z lekkością, wdziękiem, gracją i szacunkiem do samej siebie – opowiada 47-letnia copywriterka Weronika Majchrzak. Jako mała dziewczynka wcale nie marzyła o różowej spódniczce z tiulu. Na zajęcia do ogniska baletowego chodziła tylko przez rok w czasach podstawówki. – Wiedziałam, czym różni się plié od battement tendu, ale ciało niewiele z tego pamiętało – wspomina. Do baletu powróciła w dorosłym życiu, po 15 latach biegania. – Balet jest dla mnie najczystszą definicją kultury fizycznej, która daje ogromną świadomość ciała. Ta natomiast daje poczucie sprawczości i siły wewnętrznej, którą można wykorzystać w codziennym życiu. Gdy staramy się wykonać piekielnie trudne siłowe ćwiczenia z lekkością, bo o to chodzi w balecie, z podobną odpornością podchodzimy do trudności w życiu. Balet potrafi też wyczyścić głowę, jest jak medytacja. Wciąż trzeba sprawdzać, czy właściwy mięsień jest napięty, miednica podwinięta, a pośladki spięte. Po godzinie takiego skupienia umysł jest wypoczęty – tłumaczy.
Cały tekst znajdziecie w pierwszym wydaniu magazynu „Vogue Polska Sport & Wellness”. Do kupienia w salonach prasowych i online z wygodną dostawą do domu.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.