Glenn Martens zaprojektował dla Vitkaca kolekcję kapsułową. Ubrania z bawełny w kolorze khaki i czerni wyglądają, jakby odłaziła z nich farba. Każdy element oznaczono numerem seryjnym. Na premierze pojawił się Renzo Rosso, założyciel marki Diesel, a dziś prezydent grupy OTB, która w portfolio ma takie marki, jak Jil Sander, Marni czy Maison Margiela.
Twoje życie ma szalone tempo.
Wczoraj spędziłem dzień w Amsterdamie, dziś jestem w Warszawie, jutro w Berlinie. W naszych czasach marka musi być z jednej strony globalna, z drugiej lokalna – budować bliskie relacje ze społecznością z różnych rynków. Robisz kapsułową kolekcję dla Chin, Wielkiej Brytanii, Polski. Intensywność działań jest ogromna.
Kiedyś wystarczyło zaprojektować jedną kolekcję na sezon, dziś nie można się tak po prostu zatrzymać. Potrzeba ciągłego efektu świeżości, aktywności w każdym miesiącu czy tygodniu. Inaczej wypadasz. Jednych to męczy, wypala, powoduje, że tracą pasję. Ja wierzę, że dopóki widać perspektywę sukcesu, trudno zwolnić. Jest też konkurencja – ciągle chcesz zrobić coś lepszego od nich, dogonić ich, podkarmić ambicję.
Długo tak można?
Jeśli kochasz swoją firmę, to bez końca. Autentyczna miłość do pracy czyni cię wiarygodnym globalnie – język emocji wszyscy rozumiemy tak samo. Miłość napędza – chcesz ją utrzymać, rozwijać. Od zawsze myślałem, że praca w branży mody to coś bardzo specjalnego i coś trzeba za tę wyjątkowość oddać. Czasem to sen, czasem czas relaksu, czasem świeżość myślenia, bo w takiej gonitwie trudno znaleźć przestrzeń, by pogłówkować. Są tacy, których to wypala, męczy. Ale każdy ma swój napęd. To zależy od charakteru.
Co jest twoim?
Nigdy nie były nim pieniądze – nie przepracowałem dla nich ani jednego dnia w życiu. Gdy byłem młodym chłopakiem, myślałem, że mi ich brakuje. Pochodzę z biednej rodziny. Wychowałem się na farmie. Byłem wściekły, że są rzeczy, których nie mogę mieć. Gdy tylko zacząłem na siebie zarabiać, zrozumiałem, że zupełnie nie o to mi chodziło. Dzisiaj wciąż jestem wściekły, bo chcę coś zmienić – nie mam zgody na to, co się dzieje na świecie. Codziennie robię więc coś, żeby ten świat zmieniać. Dla mnie firma, która nie wspiera społeczności, jest nic niewarta. Głęboko wierzę w model pracy cyrkularnej. Dlatego sustainability to największa wartość mojej grupy OTB.
Czym dla OTB jest więc zrównoważony rozwój?
Od rodziców odebrałem porządne wychowanie. Nauczyli mnie prostych wartości – wrażliwości, empatii, szacunku, tego, że trzeba pomagać innym. Dlatego w OTB mamy swoją fundację. Dziś pomagamy 140 uchodźcom z Ukrainy. Dajemy im wsparcie i mieszkanie. Jestem z tego bardzo dumny. To dla mnie osobista sprawa, a nie chwyt marketingowy.
Wszystkich menedżerów wyższego i niższego szczebla wysłałem na tygodniowy kurs na uniwersytet, żeby nauczyli się zasad zrównoważonego rozwoju. Nabrali świadomości, jak i w jakich obszarach można wdrażać zmianę. Do tej pory udało się nam zredukować zużycie wody o 90 proc. Kiedyś wszystkie dżinsy po produkcji praliśmy, dziś większość wykończeń robimy laserem. Wciąż szukamy też lepszych źródeł energii. Aż 43 proc. wykorzystywanej przez nas dzisiaj to energia zielona. Troska o środowisko to jedno, jest też aspekt społeczny. Dlatego zrobiliśmy wielki audyt u wszystkich naszych producentów i dostawców. Sprawdziliśmy warunki pracy, jakie oferują. Odwiedziliśmy ich firmy, sprawdziliśmy regularność wypłat, infrastrukturę dla pracowników. Dla mnie to współczesny model pracy. Redukujemy też ilość odpadów. W masowej produkcji tniemy naraz 50 warstw denimu. Średnio 18 proc. materiału to ścinki. My cały ten odpad zbieramy, przetwarzamy na nowe włókno i wykorzystujemy. Zaczęliśmy też skupować używane produkty od klientów, weszliśmy do europejskiego konsorcjum, by wspólnie z innymi firmami rozwijać praktyki cyrkularne.
Ciągle musisz się uczyć.
Zatrudniamy tysiące osób. Codziennie chodzę do biura jak do szkoły – uczę się każdego dnia od każdego z moich pracowników i partnerów. Czasem to osoby, które mają zupełnie inny obszar kompetencji, pozornie nieinteresujący dla biznesmena. Jednym z moich wielkich nauczycieli jest John Galliano. Zanim zatrudniłem go na stanowisko dyrektora kreatywnego Maison Margiela, nie miałem do czynienia z couturierami. Teraz widzę w tym sposobie pracy i myślenia taką wartość, że trudno mi obniżyć poprzeczkę. Wszystko, co robi John, każdy element, który wprowadza do kolekcji, opowiada historię. Myśli o najdrobniejszych detalach i szerokich kontekstach – personach, muzyce, literaturze. To z powodu tego doświadczenia zdecydowałem się zatrudnić Glenna Martensa jako dyrektora kreatywnego Diesla. On też jest couturierem.
Popularna denimowa marka i haute couture pozornie stoją w sprzeczności.
Ale tylko pozornie. Glenn bierze skromny denim i przy użyciu technik haute couture przetwarza go w coś wyjątkowego, co wciąż można nosić na co dzień. Podziwiam to, ile sposobów znajduje na reinterpretację dżinsowych fasonów. To, że zawsze potrafi zaskoczyć kieszenią, przeszyciem, nieoczekiwaną konstrukcją. Od dawna jestem jego mentorem. Obserwowałem jego karierę od lat. Wiedziałem, że jeśli komuś oddam Diesla, to właśnie jemu. Glenn kocha denim. Wybrałem go, bo czuję, że może być moim substytutem. Decyzję podjąłem dawno, czekałem tylko, aż będzie gotowy na tę odpowiedzialność.
I to był strzał w dziesiątkę.
Jestem członkiem rad wielu konkursów modowych, takich jak ANDAM, British Council, IDA, Camera de la Moda. Jako członek jury mogę przyglądać się wielu nowym talentom. Ale talent wszystkiego nie załatwi. Tak samo jest w Dieslu. Glenn nadaje kierunek, klimat. Sukces Diesla to w sporej części jego zasługa, ale bez zespołu niewiele by zrobił. Diesel to Nappa Valley denimu. Mamy know how, technologię, najlepszych specjalistów, przepastne archiwa. Do takiego sukcesu, jakim był pokaz na jesień-zimę 2022, potrzeba pracy wielu osób. Każdy element wykonany został ręcznie – przygotowanie takiej kolekcji zajmuje więc mnóstwo czasu.
Podoba mi się twoje podejście do marek grupy OTB. Zawsze mówisz o tym, jak możesz pomóc im się rozwijać, a nie odwrotnie.
Nie myślę w kategoriach zysku, bo nie zawsze o to chodzi. Na Margieli traciliśmy pieniądze przez 17 lat. Ale założyciel domu mody stworzył nowy język mody, który wpłynął na rzesze projektantów, także tych pierwszoligowych. Czułem, że to firma, którą trzeba ocalić za wszelką cenę. Nigdy nie zapomnę, jak z Johnem oglądaliśmy archiwa zupełnie oczarowani. Pieniądze to nie wszystko – misją OTB jest też ochrona dziedzictwa. W końcu to właśnie po nas zostanie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.