Twarze prostestu #LGBTtoJa
Jeżeli kogoś zainspirowałem do rozkręcenia dalszej akcji, to utwierdzam się w przekonaniu, że warto było wstawać przez parę dni o szóstej rano i brać na siebie hejt „Gazety Polskiej” i jej środowiska. Nie wiem, jak to rozwinie się dalej, ale stało się coś pięknego – mówi Paweł Żukowski, organizator akcji #LGBTtoJa.
– Informacja o tym, że „Gazeta Polska” wypuści naklejkę „Strefa wolna od LGBT” pojawiła się 17 lipca. Tego dnia miałem 40. urodziny i poczułem, jakby ktoś mocno mnie uderzył. Wyobraziłem sobie, co będzie, jeśli taki znaczek zawiśnie w moim osiedlowym sklepie albo na klatce schodowej domu, w którym mieszkam. Byłem przerażony – mówi Paweł Żukowski.
Ma dyplom ASP i etat w korporacji. Potrafi łączyć te dwa światy, poza sztywnym grafikiem obowiązków jest wolnym artystą. Ostatnio maluje obrazy-transparenty, z którymi wychodzi w przestrzeń publiczną albo pokazuje je w galeriach. Tym razem jednak pomysł, żeby na kawałku tektury napisać osobiste hasło i stanąć z nim na ulicy był nie tylko performansem artystycznym, ale też, a może przede wszystkim – działaniem społecznym. – Pojedyncze osoby dają odwagę. – Pamiętam cały czas zdjęcie jednego człowieka na placu Tiananmen, który w 1989 roku zatrzymał całą kolumnę czołgów – mówi Paweł.
Działał intuicyjnie, bez szeroko zakrojonego planu, ale dopełniając formalności – mailowo poinformował policję o swojej manifestacji, a postem na Facebooku zaprosił do udziału w akcji znajomych. Następnego dnia między 8:00 a 9:00 stanął pod redakcją „Gazety Polskiej”, a wkrótce dołączyły do niego dwie osoby – heteroseksualna koleżanka, która chciała okazać wsparcie i zupełnie obca mu dziewczyna. Przez godzinę stali w milczeniu z napisami. Ich główną widownią byli przypadkowi przechodnie i czujne patrole policyjne.
Chodnik w tym miejscu jest wąski, żeby wejść do kamienicy, trzeba było przejść naprawdę blisko protestujących, prawie się o nich otrzeć. Trudno było nie spojrzeć im w twarz.
– Mieszkańcy witali się z nami, ale pracownicy gazety starali się nas nie zauważać. Tomasz Sakiewicz (redaktor naczelny „Gazety Polskiej” - przyp. red.) na początku przywitał się, stojącą ze mną dziewczynę protekcjonalnie pocałował w rękę. W pewnym momencie zszedł Adrian Stanowski (dziennikarz – przyp. red.) i zaprosił na górę na spotkanie, mówiąc z jednej strony: „Musimy się zrozumieć”, a już w kolejnym zdaniu: „My wam wszystko wytłumaczymy”. Zaczął opowiadać jakieś niestworzone historie, o tym, że SS-mani byli rekrutowani z homoseksualistów i że ideologia LGBT jest gorsza od totalitaryzmu. Ale jak ja mam rozmawiać z człowiekiem, który porównuje mnie do nazistów? W dodatku zaprosił mnie do redakcji, czyli „strefy wolnej od LGBT”, przecież nie mam tam wstępu – mówi Paweł i dodaje: – Stanąłem pod siedzibą „Gazety Polskiej”, żeby uświadomić pracującym w niej ludziom, że rozkręcają spiralę nienawiści. Wystarczy spojrzeć na komentarze na ich forum internetowym. Akcja z naklejką jest wymierzona w konkretnych ludzi, między innymi we mnie.
Następnego dnia o akcji #LGBTtoJa zaczęło się mówić w prasie i mediach społecznościowych. Na Filtrowej zebrała się grupa kilkunastu nowych osób.
– Brałem pod uwagę, że będę stał sam, tymczasem przyszli ludzie – znajomi, na których liczyłem i nieznajomi, których się nie spodziewałem. Przyszedł np. Krzysiek, który cały czas odreagowuje to, co stało się w Białymstoku. Na zdjęciu w prasie zobaczyłem, jak na Marszu uniesioną ręką oddziela rozwścieczonych narodowców od grupy protestujących dzieciaków. Swoje zdjęcie z hashtagiem przysłał też Daniel, który kilka lat temu został pobity w Krakowie, za to, że w nocnym sklepie zapytał się chłopaka „Misiek, masz drobne?”. Ale było też mnóstwo zupełnie obcych osób, różnej płci, w różnym wieku i różnej orientacji. Ich obecność utwierdziła mnie w przekonaniu, że to, co robię ma jakiś sens – podkreśla Żukowski.
Choć w czwartek, 25 lipca Sąd Okręgowy w Warszawie nakazał wstrzymanie dystrybucji naklejek, akcja wciąż trwała. Po weekendowej przerwie „Gazeta Polska”, która ciągle nie nawiązała dialogu z protestującymi, wysłała do nich robota z tabliczką „LGBT-R TO JA”.
– To było obrzydliwe i dehumanizujące. Zero rozmowy, na którą zapraszał mnie Stanowski, tylko przysłanie statysty w kostiumie robota. Czekało na niego dwóch kamerzystów, fotoreporter i mężczyzna od streamingu w sieci. Całej tej sytuacji towarzyszył opublikowany w „Gazecie Polskiej” wywiad o potrzebach seksualnych robota. Jakbyśmy my, stojący na Filtrowej byli zredukowani do popędu seksualnego i pozbawieni człowieczeństwa – kwituje Żukowski. I choć jeszcze tego samego dnia coś drgnęło, do manifestantów zeszła dziewczyna pracująca w redakcji, która rozdała kawę i jabłka, Paweł nie ma wątpliwości: – Było widać, że oni nie wiedzą jak do nas podejść, to było niespójne i chaotyczne.
Po tygodniu zgodnie z planem akcja zakończyła się, ale #LGBTtoJA żyje już własnym życiem w mediach społecznościowych, a na Twiterze pojawiło się inne bliźniaczo podobne hasło #JestemLGBT. W ten sposób dziesiątki tysięcy Polaków dokonuje publicznego coming-outu, udowadniając, że LGBT to nie ideologia, ale bardzo indywidualne życiorysy. Do akcji przyłączają się uczniowie, studenci, ale też nauczyciele i politycy.
– Jeżeli kogoś zainspirowałem do rozkręcenia dalszej akcji, to utwierdzam się w przekonaniu, że warto było wstawać przez parę dni o szóstej rano i brać na siebie hejt „Gazety Polskiej” i jej środowiska. Nie wiem, jak to rozwinie się dalej, ale stało się coś pięknego – przyznaje Paweł.
Ale pierwotny cel Żukowskiego – konfrontacja z ludźmi, którzy stworzyli nienawistną naklejkę – cały czas nie został osiągnięty. – Chciałbym porozmawiać z naczelnym na neutralnym gruncie – mówi. – Wyczytałem w Wikipedii, że ma czwórkę dzieci. Czy to jest tak ciężko zrozumieć, że przez tę naklejkę moi rodzice boją się o mnie? A przez politykę lansowaną przez jego pismo ja w tym kraju żadnego ślubu wziąć nie mogę?
Filip Tułak, fotograf i reżyser, który przyłączył się do protestu, a jednocześnie portretował jego uczestników dodaje: – Dziś chce się wykluczyć osoby LGBTQ+, a przecież pamiętamy niedawną walkę o prawa kobiet i niepełnosprawnych. I jak tu nie zapytać, która grupa będzie następna?
Transparenty Pawła Żukowskiego użyte w akcji będzie można zobaczyć pośród innych jego prac na wystawie „Wiara”, która od 8 sierpnia otwiera się w warszawskiej galerii Biuro Wystaw.