Ograniczenie, a nawet eliminacja mięsa i produktów zwierzęcych z diety jest korzystna dla zdrowia, planety i – oczywiście – zwierząt. Ale nikogo nie dałoby się przekonać do przerzucenia się na roślinne specjały, gdyby nie pełnia smaków, o które dbają szefowie kuchni.
Lokal Vegan Bistro (Warszawa, wegańska)
Dwa słowa: kotlet schabowy. Jedyna stała pozycja w menu lokalu prowadzonego przez spółdzielnię socjalną Margines zyskała już status kultowej. Latem podawany z mizerią i pomidorami, zimą zaś z buraczkami i kiszeniakiem, urzeknie (i oszuka) nawet mięsożerców. Lokal ma w swojej ofercie inne smaczne oszustwa – raz będzie to seitanowa wątróbka, niekiedy bakłażanowa „ryba ze smażalni”, a czasem obłędna kanapka Philly Cheese Steak, w której zarówno stek, jak i ser są oczywiście całkiem roślinne. W lokalu panuje swobodna atmosfera przyjaźni i tolerancji, a przy stolikach squattersi spotykają się z biznesmenami z okolicznych biur.
Ósma Kolonia (Warszawa, wegetariańska)
Kameralna wegetariańska restauracja na zacisznym Żoliborzu to miejsce dla kulinarnych podróżników i eksperymentatorów, takich jak tutejszy szef kuchni Zbyszek Gawron, który mieszkał w Teksasie i specjalizuje się w kuchni tex-mex, ale bynajmniej do niej nie ogranicza. Koreańskie kiszonki banchan sąsiadują w karcie z meksykańskim guacamole i indyjskim curry tikka masala, wszystkie dania mają jednak autorski sznyt. Kimchi wędruje na podpłomyk z grzybami i sosem z nerkowców, do falafela podawany jest buraczany mus z tahini, a brukselce towarzyszy pikantny sos z wędzonej papryki chipotle. Eksperymentalne są też lunche, codziennie inne.
Youmiko Vegan Sushi (Warszawa, wegańska)
O ile jadłodajni, lunchowni i fast foodów w wersji wegańskiej jest w stolicy całe mnóstwo, o tyle eleganckich propozycji na romantyczny wieczór wciąż nieco brakuje. Jednym z takich miejsc jest wegańska suszarnia Youmiko. – Wegańskie sushi w naszym wydaniu jest ciekawe, pyszne, wartościowe, aromatyczne i bywa naprawdę zaskakujące zarówno w smaku, jak i w strukturze – mówi Magdalena, właścicielka lokalu. To prawda, zapomnijcie o smutnym ogórku i awokado, w Youmiko czeka was prawdziwa feeria kolorów, smaków i faktur. Hosomaki, futomaki, gunkan i nigiri przygotowane z surowych, marynowanych czy pieczonych sezonowych warzyw to prawdziwy popis roślinnych sushimasterów. Jak mówi Magdalena, ostatnio swoją strukturą i delikatnym smakiem szczególnie inspirował ich kalafior romanesco.
Leonardo Verde (Warszawa, wegańska)
Jeśli wydaje się wam, że kuchnia włoska nie obędzie się bez mozzarelli, parmezanu i pancetty, zielony Leonardo pomoże wam zmienić zdanie. Bolognese powstaje z soczewicy, w carbonarze wędzony tempeh zastępuje boczek, „łosoś” jest marchewkowy. Ale mamy tu też dania niczego nieudające, celebrujące świat roślin po włosku: grzybowe ravioli, placek z ciecierzycy socca czy żelazne klasyki jak makaron aglio olio. Szef kuchni Adam Siedlecki wychodzi nawet naprzeciw witarianom i zwolennikom ścisłej diety warzywno-owocowej, którzy zjedzą tu surową pizzę, „spaghetti” z dyni czy warzywne kotleciki.
House of Seitan (Gdańsk, wegańska)
House of Seitan to lokal otwarty niedawno w gdańskim Wrzeszczu, ale przede wszystkim dziewczyński gastrokolektyw i najbardziej chyba oryginalny fanpage w wegańskim (i nie tylko) światku kulinarnym. Magda i Zeta w kolorowych włosach, z tatuażami i niewyparzonymi językami stanowią genialną alternatywę dla uładzonych blogerek kulinarnych. Najbardziej na świecie kochają ziemniaki, z których lepią pyzy, smażą placki i pieką babkę (firmowym gadżetem HoS jest torba z napisem „Ziemniak, dziewczyna – normalna rodzina”). Większość pozycji w menu ich lokalu to autorskie wariacje na temat comfort food: pieczeń w sosie morelowym, szaszłyk BBQ, pierogi czy kluski śląskie. – Najwięcej inspiracji czerpiemy z domowych przepisów i lokalnych produktów – mówią. – Tak poważnie, czy Ottolenghi może starować do dań naszych mam czy prababć? – śmieją się.
Falla (Poznań, Warszawa, Gdańsk, Gdynia, wegetariańska)
A jednak to właśnie „ottolenghizacja kuchni”, upodobanie do wegetariańskich smaków Bliskiego Wschodu, gdzie królują sumak, tahina i granaty, stoi za sukcesem Falli. Jako pierwszy powstał lokal na poznańskich Jeżycach. Kilka wersji hummusu, wrapów z falafelem i szakszuki, a do tego specjalność lokalu: zestaw przekąsek „ręka Fatimy”, a także atrakcyjna karta drinków okazały się przepisem na sukces. Falla szybko zawitała także do Warszawy, Gdańska i Gdyni, powstał też drugi, bardziej fastfoodowy lokal w Poznaniu. Oprócz specjałów bliskowschodnich oferuje również kreatywne karty sezonowe. Czasem można tu zjeść wegański mac’n’cheese, trafiają się też „staropolskie zrazy” abo nawet… burger wegańskiego drwala.
Ka Udon (Kraków, wegetariańska)
Podczas gdy w Warszawie furorę robi wegański ramen od Vegan Ramen Shop, w Krakowie popularnością cieszy się gruby makaron udon z Japonii, który w barze Ka Udon podawany jest w roślinnych bulionach. – W udonie mamy jajko jako opcję, ale wszystko poza tym jest wegańskie, bo po prostu nic więcej nie trzeba, żeby rzeczy miały smak – mówi Bartek, kucharz i właściciel kilku krakowskich lokali. Oprócz udonu na zimno i gorąco zjemy tu tempurę z warzyw, grzybów czy tofu, kiszonki i miso. Menu jest japońskie, a więc proste. Kraj ten wciąż inspiruje Bartka, który planuje teraz otwarcie lokalu z wegańskim sushi.
Wypas (Poznań, wegańska)
Założony przez dwie koleżanki, Hanię i Kamilę, poznański Wypas niedawno obchodził swoje piąte urodziny. Dziewczyny opowiadają, że zakładając restaurację, chciały odczarować stereotyp smutnych roślinnych posiłków składających się z tofu i sałaty. – Nasze menu to tak naprawdę barwny miks kuchni świata (od Azji przez obie Ameryki) oraz tradycyjnych potraw w wersji roślinnej – deklarują. Rzeczywiście, menu Wypasu jest różnorodne i kolorowe. Znajdziemy tu meksykańskie chili sin carne z domowymi nachosami, indyjski daal z ciecierzycowym chlebkiem, arabski falafel i kilka wersji polskich pierogów. Wieczorem zamówić można talerz tapasów z różnych części świata: onion rings, sajgonki i hummus zostają podane na jednym talerzu, bo przecież roślinna kuchnia nie zna granic.
Tajfun (Wrocław, wegańska)
Wrocław to dla jaroszy miasto szczególne. Właśnie tutaj w 1987 roku powstał pierwszy w Polsce wegetariański bar Vega, który zresztą do dziś z powodzeniem karmi rzesze wygłodniałych wrocławian. Tajfun to nowe miejsce na roślinnej mapie Wrocławia, choć właścicieli – i część dań – można było poznać w zamkniętej kilka miesięcy temu Baszcie. Podstawa menu to azjatyckie makarony – ryżowy w sosie mango-chilli, pieprzowym lub tamaryndowym i pszenny w bulionie miso, grzybowym lub kimchi. Ponadto czwartek to w Tajfunie curry day (wszystkie pasty oczywiście robione są na miejscu, a o ostrości warto porozmawiać z obsługą), piątek zaś to bao day. Warto spróbować również tutejszych azjatyckich kiszonek i niezwykle interesujących marynowanych boczniaków.
Zjadliwości (Łódź, wegańska)
Dwa lata temu na Piotrkowskiej w samym centrum Łodzi przycupnęło bistro Zjadliwości. Kolorowe, niezwykle różnorodne i pomysłowe menu zmienia się tu co tydzień. W ostatnich tygodniach można było spróbować buraczanych ravioli z sosem lawendowym, ziemniaków i porów zapiekanych z tempehem pod beszamelem czy caponaty z selera z domową żytnią bułką. Na wielbicieli zdrowego jedzenia (i stylowych zdjęć w sam raz na Instagrama) czekają tu zawsze obłędnie kolorowe miski Buddy, a na łasuchów – bezserniki, banoffee pie i tarty z kokosową bitą śmietaną i owocami.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.
Wczytaj więcej