Mieczysław Kosz, niewidomy chłopak z prowincji, został najsłynniejszym pianistą jazzowym Warszawy przełomu lat 60. i 70. W filmie „Ikar. Legenda Mietka Kosza” Macieja Pieprzycy odtwórca tytułowej roli wspiął się na wyżyny.
Gdyby nie nagła śmierć, Mieczysław Kosz byłby dziś wymieniany jako najwybitniejszy pianista jazzowy wszech czasów obok Krzysztofa Komedy i Raya Charlesa. Z tym drugim łączy go to, że urodził się w biednej rodzinie, a jako dziecko na skutek choroby stracił wzrok. Jego kariera rozbłysła pod koniec lat 60. Był artystycznym objawieniem polskiej sceny muzycznej. Szybko zyskał status najbardziej obiecującego pianisty, co przypieczętowały zwycięstwa na krajowych i zagranicznych konkursach. Był bliski uzyskania stypendium w Stanach Zjednoczonych. Zdążył zaznać miłości i popularności, ale dobrą passę przerwał śmiertelny wypadek. Kosz wypadł z okna w 1973 roku. Niektórzy mówili, że to było samobójstwo. Miał wtedy 29 lat.
Filmy biograficzne stały się ważną częścią pejzażu polskiego kina. Opowieści o „Magiku”, wokaliście Paktofoniki, Zbigniewie Relidze, rodzinie Beksińskich i Michalinie Wisłockiej odbiły się szerokim echem i biły rekordy oglądalności. W tym roku na festiwalu w Gdyni obok „Ikara” zostaną zaprezentowane historie Naczelnika Państwa („Piłsudski”), Jana Nowaka-Jeziorańskiego („Kurier”), dziennikarza Garetha Jonesa („Obywatel Jones”) i rapera Tomasza Chady („Proceder”). We wszystkich tych filmach kartą przetargową jest opowieść z życia wzięta, ale wśród nich „Ikar” to projekt najbardziej ryzykowny. Bo ile osób wie dziś, kim był Mietek Kosz? A jednak warto było zaryzykować.
Po Mietku Koszu zostało niewiele: jedna płyta wydana za życia i jedna po śmierci, dwa wywiady, audycja w radiu, krótki materiał telewizyjny z jego występu, w dodatku bardzo złej jakości. Tylko tyle. Sam reżyser Maciej Pieprzyca dowiedział się o nim kilka lat temu od Piotra Adamczyka, który był zafascynowany tą postacią (wiek nie pozwolił mu jej zagrać, ale w filmie wciela się w zabawną rolę Bogdana Danowicza, rywala pianisty). Bohater wydał mu się interesujący, ale po „Chce się żyć” obawiał się kolejnego dramatu o osobie z niepełnosprawnością, w dodatku nieznanej szerszej publiczności. Z zawodowej ciekawości sporządził jednak dokumentację i spotkał się z ludźmi, którzy znali Kosza osobiście. Opowieści Tomasza Lacha, pasierba Krzysztofa Komedy, który zajmował się nim w ostatnim okresie jego życia, Marianny Wróblewskiej, Jacka Ostaszewskiego, Ewy Łukasik, Sergiusza Perkowskiego i Bogdana Halickiego przybliżyły mu fascynującą osobowość geniusza fortepianu.
Splot paradoksów
– Zafascynował mnie splot paradoksów w jego życiu. Zawsze lubiłem bohaterów, którzy są outsiderami, niepokornymi, walczącymi ze swoimi ograniczeniami, schematami, niedającymi się stłamsić – mówi Maciej Pieprzyca. Reżyser musiał się posiłkować fragmentarycznymi opowieściami, otwierającymi pole dla autorskiej wizji, stąd niechronologiczna struktura opowieści, przypominająca improwizację jazzową. Z odchodzeniem i powrotami do głównego tematu. Pieprzyca uznał, że to najlepsza metoda, aby opowiedzieć o kimś, dla kogo muzyczna improwizacja była sensem życia.
Dokumentacja zajęła Pieprzycy pół roku. W sumie pracował nad filmem o Koszu trzy lata. – Był fenomenem muzycznym, nikt nie grał tak jak on. Buntował się przeciwko swojej niepełnosprawności. Nie chciał, aby dawano mu taryfę ulgową, dlatego że nie widzi. Nie chciał być najlepszym niewidomym pianistą jazzowym. Po prostu chciał być najlepszy. Dopiero z czasem zrozumiał, że więcej zyskał, niż stracił przez to, że jest niewidomy. Gdyby był zdrowy, nie zostałby muzykiem, tylko małorolnym chłopem z zamojskiej wsi, gdzie się urodził, i najprawdopodobniej wątroba rozpuściłaby mu się w bimbrze – mówi reżyser.
Ogrodnik rozbija bank
Pomysł obsadzenia Dawida Ogrodnika w głównej roli pojawił się już na etapie pisania scenariusza. – Jest wielu utalentowanych aktorów, ale on ma w sobie coś wyjątkowego. Poza tym jest tytanem pracy. Wchodząc w rolę tak złożonego bohatera, pokazywanego w różnych okresach życia, musiał się nieźle napracować. Ponadto nauczył się grać na fortepianie bardzo skomplikowane utwory, nie musiałem korzystać z dublera-pianisty – komplementuje aktora reżyser.
Te pochwały są zasłużone. Ogrodnik jako Mietek Kosz wzbija się na wyżyny talentu. Przed kamerą sam zagrał na fortepianie skomplikowane utwory. Jest absolwentem liceum muzycznego, ale to było zdecydowanie za mało, by zagrać je bez żmudnych ćwiczeń. Musiał się ich nauczyć. W tym zadaniu pomógł mu Leszek Możdżer.
W rekonstrukcji świata niewidomego pianisty aktor posiłkował się wieloma inspiracjami. Obejrzał film dokumentalny Wernera Herzoga „Kraina ciszy i ciemności”, spotykał się z osobami niewidomymi i niedowidzącymi. Jeździł do Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi w Laskach.
Do roli schudł 12 kilogramów. – Ważne było dla mnie fizyczne podobieństwo, bo różna jest motoryka człowieka w zależności od wagi. Organizm wtedy inaczej reaguje i się zachowuje, inaczej odbiera rzeczywistość. W zrozumieniu świata Kosza ważne było dla mnie uświadomienie sobie, jak brak wzroku jest rekompensowany przez dotyk, słuch, smak, wyobraźnię – tłumaczy Ogrodnik.
Aktora zbliżyły do bohatera biograficzne podobieństwa: – W jakimś procencie moje życie wyglądało podobnie. Też jestem chłopakiem z prowincji, który wcześnie trafił do internatu. W tamtym okresie muzyka była dla mnie najważniejsza. To oczywiście się zmieniło, gdy w moim życiu pojawiły się teatr i film – mówi aktor.
Ogrodnik jest obecnie na fali wznoszącej. W ubiegłym roku przyznano mu tytuł europejskiej wschodzącej gwiazdy Shooting Star. Rok temu został też ojcem. Dzieci zawsze przemeblowują życie, ale aktor zastrzega, że nie zamierza w żaden sposób rezygnować z życia zawodowego. – Nadal chcę robić to, co robię. Chciałbym, żeby moje dziecko miało wzór tego, jak spełniać się w życiu – mówi. Film o Mieczysławie Koszu to najlepsze potwierdzenie, że Ogrodnikowi takim wzorem udało się zostać.
„Ikar. Legenda Mietka Kosza” bierze udział w konkursie 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Do kin wejdzie 11 października.
Partnerami Głównymi 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni są marki Dr Irena Eris i Nespresso.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.