Już w piątek w Centrum Praskim Koneser odbędzie się wernisaż X edycji wystawy „Coming Out” prezentującej najzdolniejszych absolwentów wszystkich wydziałów warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Przedstawiamy sylwetki pięciu młodych artystów, których czeka wielka przyszłość.
Wystawę „Coming Out” w Centrum Praskim Koneser prezentującą 34 najlepsze dyplomy stołecznej Akademii Sztuk Pięknych będzie można oglądać do 21 grudnia. Inicjatywa otwierania się ASP na świat świętuje w tym roku jubileusz dziesięciolecia. „Dyplom to moment, gdy każdy z absolwentów prezentuje własną wizję sztuki, nowatorskie podejście do projektowania, współczesnych zagadnień konserwacji czy wybranych aspektów historii i teorii sztuki” – tłumaczy w katalogu wystawy istotę „Coming Out” jej pomysłodawca, prof. Paweł Nowak. My spośród 34 najzdolniejszych wybraliśmy piątkę, która zwróciła naszą szczególną uwagę. Młodych artystów zapytaliśmy o ambicje, doświadczenia i marzenia.
Weronika Draus: praca na ciele
Pozszywane, pozlepiane, zdekonstruowane. Ubrania z kolekcji dyplomowej Weroniki Draus przypominają patchwork. Nie tylko materiałów, wzorów i fasonów, ale także doświadczeń. – W mojej pracy dyplomowej patrzę na ciało jako na przestrzeń, którą zamieszkujemy. Chciałam pokazać, jak w ciele przechodzącym z rąk do rąk, pojawiają się ślady, znamiona i cechy odzwierciedlające osobowość kolejnego lokatora – tłumaczy Draus. „Zasadniczym zagadnieniem w kolekcji jest tożsamość cielesna” – dodaje jej promotor, Thorbjørn Uldam, Duńczyk pracujący w Hiszpanii.
Pracą „Spacious Head Available” Draus (rocznik 1993) zamyka swoje studia z projektowania ubioru na Wydziale Wzornictwa. Projektantka jeszcze jako studentka odbyła staż u Alexandra Wanga w Nowym Jorku, otrzymała też nagrodę „Vogue Polska” za najlepszą pracę dyplomową, a jej kolekcje można było zobaczyć na łamach „K Maga”, „Sezonu” i „Zwykłego Życia”.
Jako swoją niezmienną inspirację Draus uznaje „proces powstawania wspomnień”. – Gdy coś wspominamy, przypominamy sobie obraz ukształtowany, gdy ostatni raz o nim myśleliśmy, a nie rzeczywiste zdarzenie z przeszłości – opowiada Draus. W przyszłości planuje skupić się na „tworzeniu mody inkluzywnej i świadomej”. – Istotną kwestią są dla mnie materiały, z których powstają ubrania. Zarówno od strony projektowej, jak i ideologicznej. Jest wiele materiałów, których użycie wiąże się ze stratami dla środowiska, cierpieniem ludzi i zwierząt, a biorąc pod uwagę dostępne na rynku alternatywy i postęp technologiczny, posługiwanie się nimi nie jest konieczne – dopowiada Draus. Już w poniedziałek, zaraz po wernisażu, projektantka rozpocznie staż w Eckhaus Latta, jednej z najgorętszych marek ostatnich kilku sezonów. Czas pokaże, czy na dobre wyfrunie z Warszawy.
Piotr Dudek: podważanie popkultury
„Dudek News – ilustrowany serwis informacyjny” to „wizualna interpretacja współczesnego szumu informacyjnego”, tłumaczy absolwent Wydziału Grafiki (rocznik 1989). – Codziennie zjadamy informacyjny kebab, który sami sobie ukręcamy. Rośnie w nas potrzeba wypełniania pustki wiadomościami poszatkowanymi, wyrywkowymi, niepotrzebnymi. Nie zagłębiamy się w kontekst, a ślizgamy się po powierzchni – dodaje.
Dudek, który wcześniej studiował nauki polityczne w Birmingham, jest już twórcą utytułowanym. „Piotr Dudek ma swój świat i zaskakująco konsekwentnie go buduje. Dla mnie to samookreślenie artysty najwyższej próby. Zdarzają się takie talenty i tu mamy tego przykład” – chwali go promotor Lech Majewski. Obrazy i rysunki Dudka znajdują się w kolekcjach prywatnych w kraju i za granicą, można je było też oglądać na wystawach zbiorowych. Dudek za swoje dokonania otrzymał drugą nagrodę w konkursie na spot Legalnej Kultury (współreż. Ania Płonka) na Festiwalu Filmowym w Gdyni w 2015 roku oraz wyróżnienie na drugim Międzynarodowym Triennale Rysunku Studenckiego w Katowicach w 2017 roku.
Artysta deklaruje, że „granica między czasem trwania studiów a okresem po ich ukończeniu nie jest wcale taka wyraźna”. – Najbardziej odpowiedzialną drogą jest od początku szukać okazji do samorealizacji, a także promocji własnej pracy, poza obowiązującym programem Akademii. To, co mnie czeka będzie więc jedynie przedłużeniem tego, czego podejmowałem się do tej pory – mówi. Co nie zmienia faktu, że czuje radość, bo „ma skłonności do dłubania w projekcie w nieskończoność”. – Tutaj wreszcie zadecydowałem, że lepiej się nie da i obroniłem dyplom – mówi. Tak jak w przypadku pozostałych prac, inspiracją do powstania absurdalnych, komiksowych, krzykliwych „Dudek News”, które przypominają dziennik z postapokaliptycznej przyszłości, Metropolis zamieszkałego przez Batmana i Jokera albo faszystowskiego kraju z lat 30., jest „codzienny spektakl, jaki funduje nam rozgadana kultura masowa”. – Ostatnio lubię zapisywać niedokończone nagłówki z portali internetowych. Na przykład: „proboszcz stracił cierpliwość… kliknij, aby przeczytać całość”. Nie chce mi się tej całości czytać. Zamiast tego wolę sam wyobrazić sobie, co takiego mogło proboszcza doprowadzić do wściekłości – mówi Dudek. Oprócz rysunku twórca interesuję się też standupem, więc w przyszłości chciałby stworzyć „dziwaczne Dudek Show”. – Na miarę Monty Pythona! – pół żartem, pół serio zdradza swoje ambicje. A my czekamy na jego wersję filozoficznego „Żywotu Briana”.
Ola Gąsior: czary na scenie
Absolwentka dwóch wydziałów – Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki oraz Scenografii swoją pracą dyplomową uczyniła projekt kostiumów i scenografii do opery „Dziecko i czary” Maurice’a Ravela. Gąsior (rocznik 1990) współpracowała już m.in. z Operą Śląską w Bytomiu, Teatrem Dramatycznym m.st. Warszawy, czy Teatrem Współczesnym we Wrocławiu. Zdobyła też wyróżnienie w konkursie Instytutu Teatralnego im. Z. Raszewskiego za pracę magisterską z zakresu wiedzy o teatrze w 2017 roku. Gąsior wciąż próbuje nowych dziedzin sztuki, przeplata modę i teatr, miesza porządki. – Odczuwam stałą potrzebę poszukiwania, eksperymentowania i nieograniczania się do jednego stylu, czy formy – mówi.
„Dziecko i czary” to projekt, który czerpie jednocześnie z baśni, wspomnień z dzieciństwa i najstraszniejszych koszmarów. A może to jedno i to samo? – To opera-feeria ukazująca świat przedmiotów i zwierząt oczyma wyobraźni dziecka. W moim projekcie przedstawiam go nie tylko jako groteskowy, ale też tajemniczy i mroczny, niczym z sennego koszmaru – opowiada o Gąsior swojej pracy. Jej promotorka, dr hab. Dorota Kołodyńska interpretuje ją tak: „Ola Gąsior przedstawiła dzieło Ravela w poetyce surrealizmu. Jej specyficzne bestiarium stanowi integralną część cyklu zmieniających się stopniowo, surrealistycznych właśnie, obrazów scenicznych, kreujących specyficzną logikę spektaklu”. Inspiracje Gąsior tak tutaj, jak i zawsze, oscylują wokół tematów: moda, sztuka, natura. – Kostiumy zwierząt wynikają z analizy fizjonomii owadów w połączeniu z piętnastowiecznym niemieckim strojem militarnym. Z kolei kostiumy przedmiotów powstały na kanwie zjawiska surrealizmu i nawiązującej do niego mody Elsy Schiaparelli, Aleksandra McQueena czy Rei Kawakubo. W scenografii pokoju o dziewiętnastowiecznym charakterze grupy kostiumów tworzą gabinet osobliwości złożony z nieokreślonych faktur i zgeometryzowanych form – tłumaczy.
Swoje poszukiwania chce kontynuować po dyplomie, najchętniej doprowadzając do fuzji, synestezji i harmonii sztuk, wrażeń i zmysłów. – Moje marzenie? Stworzyć indywidualny język teatralny w gronie zaufanych współrealizatorów. Mam na myśli sytuację, gdy reżyser, choreograf, scenograf, reżyser światła i cała reszta mają podobny sposób myślenia i gust estetyczny – tłumaczy. Nie chce się spieszyć, ale życie samo ją dogania. – Po obronie pracy dyplomowej czułam ogromną radość i wzruszenie, ale jednocześnie obawę, czy będę pracować w wymarzonym zawodzie. Ta ostatnia nie trwała długo, bo wpadłam w wir pracy, który nie ma końca – planuje Gąsior.
Michał Majdak: interakcja z przedmiotem
Tafla szkła i olej. Czerń i odbicie światła. Ruch i trwałość. „Kompozycja kinetyczna z olejem” Michała Majdaka to „przemianą formalna, która podobnie jak muzyka, dzieje się w czasie”. – Koncept pracy kinetycznej narodził się podczas studiów nad kompozycją muzyczną – mówi absolwent Wydziału Wzornictwa i Wydziału Rzeźby (rocznik 1991), który studiował także wzornictwo na Leeds Metropolitan University. Przy pracy dyplomowej wziął na warsztat „Samotność dźwięków” Tomasza Sikorskiego, przedstawiając utwór muzyczny jako rozległe czarne jezioro. – Wraz z narastaniem ilości bodźców dźwiękowych staje się monumentalnym, dominującym dźwiękowym obeliskiem – mówi Majdak. „Instalacja artysty jest zarówno dadaistycznie niegrzeczna, jak i pedantycznie precyzyjna, jest także otwarta na kolejne wcielenia ekspozycyjne. Jej repetywność, oszczędność formy i założony element przypadku sprawiają, że finalnie stała się także (ale tylko także) interpretacją minimalistycznych kompozycji Sikorskiego, unikając powierzchownej ilustracyjności” – pisze o dyplomie promotor Romuald Woźniak. Majdaka, także na przyszłość, najbardziej interesuje rozwój cywilizacji, a także jej związki z naturą, oraz środowiskiem które sama kreuje. – Konstrukcja ludzkiego umysłu jest niezmienna, za to otoczenie ewoluuje, nawarstwiają się nowe sytuacje. Eksploruję tematy pozamaterialnych interakcji z przedmiotami i idące za tym konstrukty umysłowe – mówi artysta.
Tę pracę traktuje jako otwarcie swojej twórczości. – Czuję że studia pozwoliły mi poznać siebie. Jestem gotowy do własnej działalności i dorosłego życia – mówi. Co dalej? – Chciałbym pracować z robotami. Pasjonuje mnie warstwa ruchu mechaniki i formy, ale także warstwa interakcji psychologiczno-emocjonalnej, relacja z obiektem który nie symuluje życia, a powstał jako naczynie na emocje – tłumaczy.
Weronika Wysocka: sztuka społecznie zaangażowana
Absolwentka Wydział Sztuki Mediów (rocznik 1994) oraz Wydziału Filozofii UW zrealizowała projekt „Heavy Grief vs. Sweet Charity” o „satysfakcji i jej braku”. Inspirację, a raczej „punkt zapalny” dla twórczyni performansów, instalacji i wideo stanowi „wynikające z obserwacji świata zdziwienie”. – Dostarcza zarówno rozrywki, jak i złości czy bezsilności – mówi Weronika Wysocka. „W procesie pracy nad dyplomem artystka dokonała ciekawego zwrotu, wychodząc od bardzo zaangażowanego społecznie projektu, który opierał się na analizie rynku i recyklingu przemysłowego odzieży używanej. Realizując dyplom, skierowała swoją uwagę na człowieka. Wybierając na miejsce projektu opuszczony mały zakład rzemieślniczy znajdujący się w trudnej okolicy, zwróciła uwagę na proces zanikania warsztatowej twórczości indywidualnej” – komentuje jej pracę promotor Mirosław Bałka.
Po dyplomie Wysocka zbiera fundusze na realizację drugiej części filmu „Gdzie kończą się wszystkie problemy”, który chce nagrać na największym targu odzieży używanej w Nairobi. – Choć staram się myśleć długoterminowo i dokładnie planować pracę nad nowymi projektami, to decyzja o dalszym rozwoju kariery artystycznej wiąże się z permanentnym poczuciem niestabilności (psychicznej, życiowej, czasowej, finansowej). Towarzysząca mi już na etapie studiów na Akademii niepewność, sprawiła, że teraz czuję się silniejsza w obliczu niezaplanowanych zmian czy braku standardowej ścieżki rozwoju kariery. Dziś wiem, co mnie w najbliższym czasie czeka, choć to się zawsze może szybko zmienić. Staram się skupić na procesie i czerpać z niego przyjemność, zamiast patrzeć w przyszłość na jego rezultaty – deklaruje artystka.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.