5 najlepszych seriali na święta

Nareszcie znajdziemy czas, żeby nadrobić zaległości, powrócić do klasyków i śledzić nowości. Polecamy najbardziej interesujące produkcje, które, oglądane na najwyższej jakości telewizorze LG z linii Signature – OLED W9, dostarczą niezapomnianych wrażeń całej rodzinie.

Dla wielopokoleniowej rodziny: „Mroczne materie”

Już 22 grudnia HBO GO udostępni ostatni odcinek pierwszego sezonu telewizyjnej adaptacji trylogii Philipa Pullmana („Zorza północna”, „Magiczny nóż”, „Bursztynowa luneta”). Finał, który zapowiada się spektakularnie, to świetny pretekst, żeby przypomnieć sobie całą serię albo na świeżo wejść do magicznego świata wykreowanego na ekranie. Gwarantujemy, że cała rodzina, niezależnie od wieku, upodobań i płci, nie będzie mogła się oderwać od losów dzielnej dziewczynki imieniem Lyra Belacqua, która wraz ze swoim dajmonem, Pantalaimonem (w świecie Pullmana każdy człowiek ma swoje bratnie zwierzątko, związane z nim wyjątkową więzią), musi uratować świat. Na przeszkodzie staną jej złowieszcza Marisa Coulter, bezwzględne Magisterium, organizacja na wzór Kościoła, trzymająca społeczeństwo w ryzach wstydu, poczucia winy i pokory, a także jej własne wątpliwości. Na szczęście ma pomocników – niedźwiedzia Ioreka Byrnisona, Johna Faa i Ojca Corama, przywódców zgromadzenia cygańskiego, aeronautę Lee Scoresby’ego oraz wiedźmę Serafinę Pekkalę. W kolejnych sezonach, które mają być adaptacją następnych tomów sagi, Lyra będzie wędrować przez alternatywne światy ze swoim nowym towarzyszem, Willem Parrym. Realizacyjny rozmach, sugestywne aktorstwo (odtwórczyni głównej roli, 14-letnia Dafne Keen, nie ustępuje poziomem takim nazwiskom jak Ruth Wilson, James McAvoy i Lin-Manuel Miranda) i ta niezbędna w święta odrobina magii czynią „Mroczne materie” pozycją obowiązkową.

Dla nastolatków: „Szukając Alaski”

Pozbawiony fajerwerków, kameralny, czuły – inny serial, który oglądamy na HBO GO, rozmachem nie próbuje konkurować z „Mrocznymi materiami”. Wbrew pozorom, wcale nie jest jednak od superprodukcji tak odległy. Też opowiada o dojrzewaniu, testowaniu swoich granic i bólu pierwszych rozczarowań. Tytułowa Alaska (wschodząca gwiazda Hollywood Kristine Frøseth, znana też z serialu „The Society”), którą w swojej debiutanckiej powieści powołał do życia John Green, to nieprzeciętna nastolatka – oczytana, bezkompromisowa, tajemnicza. Nic dziwnego, że zakochuje się w niej Miles Halter (Charlie Plummer), ten nowy w szkole z internatem, do której uczęszcza Alaska. Razem przekonają się o sile młodzieńczej miłości, przyjaźni i buntu. Chociaż serial szykuje przejmujący finał, kipi humorem, wzrusza autentycznością opowieści o trudach dorastania i przywołuje u widzów wspomnienia o ich własnych doświadczeniach.

Dla fanów historii z dreszczykiem: „Ty”

Joe Goldberg (Penn Badgley z „Plotkary”) powróci do Netfliksa już 26 grudnia. Warto więc nadrobić zaległości, oglądając pierwszy sezon serialu o skromnym księgarzu, który okazuje się  niebezpiecznym stalkerem. Nie chcąc zdradzać za dużo fabuły z odcinków, które oglądaliśmy w 2018 roku, powiemy tylko, że Joe zmienia otoczenie i… imię. Po przeprowadzce z Nowego Jorku do Los Angeles zaczyna się przedstawiać jako Will. A Guinevere Beck, jego wielką miłość sprzed roku, zastępuje nowa dziewczyna. Czy to zauroczenie też przerodzi się w obsesję? Dla widzów o mocnych nerwach.

Dla stęsknionych za „Grą o tron”: „Wiedźmin”

Fani kultowej sagi Andrzeja Sapkowskiego, a jest ich w Polsce bez liku, nie mogą się już doczekać amerykańskiej adaptacji historii Geralta z Rivii. Zwłaszcza że sam pisarz pochwalił twórczynię serialu Netfliksa, Lauren Schmidt Hissrich, wcześniej odpowiedzialną m.in. za „Umbrella Academy”. Chociaż showrunnerka postanowiła połączyć w swojej produkcji różne wątki z uniwersum Sapkowskiego, nie stosując się do jego chronologii, niezmienione pozostaną postaci. Wiedźmin (w tej roli Superman Henry Cavill) będzie musiał się zmierzyć z zaludniającymi świat potworami, zakocha się w czarodziejce Yennefer (Anya Chalotra) i weźmie pod swoje skrzydła Ciri (Freya Allan), księżniczkę upadłego królestwa. Możemy się spodziewać  spektakularnych efektów specjalnych, zaskakujących zwrotów akcji i wartkich dialogów. Czy serial stanie się kultowy jak „Gra o tron” na podstawie powieści George’a R.R. Martina? Netflix, przewidując, że tak się stanie, zamówił już kolejne sezony.

Dla sentymentalnych: „Przyjaciele”

W Sylwestra użytkownicy Netfliksa będą musieli się pożegnać z „Przyjaciółmi”. Jeden z najpopularniejszych seriali wszech czasów powróci potem na tworzonej właśnie platformie HBO Max. Fani nowojorskiej szóstki nie potrzebują dodatkowej zachęty, żeby jeszcze raz pośmiać się z Rachel, Moniką, Phoebe, Joeyem, Chandlerem i Rossem. Maraton dziesięciu sezonów warto zacząć już teraz, żeby do sylwestra zdążyć zobaczyć wzruszający finał. Sitcom, który uczynił z aktorów wcielających się w główne role największe gwiazdy Hollywood, wciąż ujmuje bezpretensjonalnością, ciepłem i lekkością.

Seriale, które umilą świąteczny czas, warto oglądać wyłącznie na sprzęcie najwyższej jakości. Jeszcze zdążymy zaopatrzyć się w innowacyjne telewizory albo sprawić komuś prezent, inwestując w najlepszy projektor na rynku. Znajdziemy je w pierwszym w Europie Brand Store marki LG w warszawskiej Galerii Klif. W kameralnej atmosferze możemy odkryć nowości z najwyższej półki. Wraz z otwarciem Brand Store LG zaprezentowało premierową odsłonę linii LG Signature, która stała się synonimem domowego luksusu. W jej skład wchodzi telewizor OLED W9.

OLED W9, scalający się ze ścianą, wyposażono w procesor drugiej generacji α9 z algorytmem AI pogłębionego uczenia się. Dzięki algorytmowi sztucznej inteligencji AI Picture podnosi jakość obrazu, optymalizuje jasność i ostrość, a AI Sound gwarantuje najlepszy dźwięk przestrzenny. Dodatkowo za pośrednictwem pilota możemy wydawać telewizorowi polecenia.

Na premierze Brand Store’u zaprezentowano także projektor LG Cinebeam 4K, pierwszy projektor LG o ultrakrótkiej ogniskowej. Dzięki temu umożliwia on wyświetlanie obrazu o przekątnej 90 cali z odległości zaledwie 5,6 cm (w celu uzyskania 120-calowego obrazu musi być oddalony od ekranu o jedyne 18 cm).

Pozostaje tylko zaszyć się w domu, wyłączyć telefon i dać się ponieść wyobraźni!