Przyszłe panny młode, które planują powiedzieć „tak” w 2020 roku, już teraz zaczynają planować swój wielki dzień. Z pomocą przychodzą im projektanci, prezentując kolekcje na kolejny rok.
Minisukienki, czyli powrót lat 60.
Krytycy mody do znudzenia powtarzają, że trendy zataczają krąg. W niekończącej się cyrkulacji tendencji do łask powracają motywy z minionych epok. Do niedawna w każdym sezonie można było wyznaczyć jedną dekadę, której duch inspirował kolekcje współczesnych projektantów. Teraz na wybiegach mieszają się różne inspiracje – od lat 20. aż po pierwszą dekadę XXI wieku. Najbardziej popularne są jednak rzeczy nawiązujące do przełomu lat 60. i 70., przede wszystkim za sprawą zgrabnego zestawienia glamour z luzem. Tę tendencję, którą obserwujemy chociażby na dużym ekranie, oglądając kostiumy Margot Robbie w „Pewnego razu… w Hollywood”, podchwycili twórcy mody ślubnej. U Oscara de la Renty miniówka opiera się na pełnym przepychu drapowaniu, u Leli Rose bieliźniane elementy łączą się ze scenicznymi piórami, a Viktor & Rolf wyróżnia się konstrukcyjną prostotą. Krótka kreacja, nie mniej misternie wykonana niż jej odpowiednik do ziemi, sprawdzi się na ślubie w urzędzie albo, jeszcze lepiej, na łonie natury.
Pastele, czyli alternatywa dla bieli
Chociaż Eskimosi rozróżniają setki odcieni bieli, a w salonach ślubnych często przekonuje się nas, że dla każdej kobiety znajdzie się najdoskonalszy odcień tej najjaśniejszej z barw, projektanci postanowili poszerzyć pole możliwości. Coraz więcej kobiet decyduje się na spektakularne suknie, uszyte zgodnie z zasadami mody ślubnej (czyli zdobione haftami, falbanami i koronkami), ale w odcieniach pasteli. U Oscara de la Renty zachwyca błękit (przy okazji załatwiamy przesąd, że do ślubu trzeba mieć coś niebieskiego), a u Monique Lhuillier – pudrowy róż.
Spodnie, czyli romantyczna chłopczyca
Konsultanci ślubni przekonują swoje klientki, że najważniejszy dzień w ich życiu powinien być zaplanowany w zgodzie z ich charakterem, gustem i sposobem życia. Ta reguła ma też zastosowanie do kreacji. Jeśli na co dzień panna młoda chodzi wyłącznie w spodniach, a każdy kobiecy strój uwielbia przełamywać męskimi elementami, dlaczego miałaby rezygnować ze swojego stylu wtedy, gdy chce się czuć najpiękniej? Projektanci proponują więc kombinezony i spodnie o różnych fasonach – od cygaretek po kuloty. Taki strój pozwala na zabawę proporcjami – góra może być szeroka i rozkloszowana niczym minisukienka.
Podkreślone ramiona, czyli nowa sylwetka
Na wybiegach rządzą marynarki w klimacie lat 80. i 90. Wiele dziewczyn nosi te z męskich kolekcji, żeby wydawały się jeszcze obszerniejsze. Uwaga koncentruje się na mocnych ramionach. Nie inaczej jest w modzie ślubnej. Tyle że nie ma tu mowy o topornych rozwiązaniach. Kluczem jest subtelność. Opadające rękawy, kokardy z tiulu, pelerynki zawieszone na ramionach – takie detale wyglądają jak z bajki.
Komplet bluzki i spódnicy, czyli lekkość retro
Ten trend dopiero się rozkręca, ale już można znaleźć jego przykłady w kolekcjach amerykańskich projektantów, m.in. Leli Rose. Zestaw złożony z krótkiej bluzki z bufiastymi rękawami i rozkloszowanej spódnicy midi jest jednocześnie figlarny i skromny, nowoczesny i vintage, elegancki i na luzie. Taki strój wybrać mogą panny młode, które chcą zostać zapamiętane na długo. Najlepiej sprawdzi się oczywiście podczas wesela w plenerze. Dodatkowy atut? Taki zestaw na pewno można włożyć jeszcze wielokrotnie po ceremonialnym „tak”. A w dobie mody zrównoważonej kupno sukni tylko na jeden dzień w życiu wydaje się odrobinę zbytkowne.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.