Znaleziono 0 artykułów
25.12.2024

7 trendów, które chętnie pożegnamy wraz z rokiem 2024

25.12.2024
Fot. Spotlight.Launchmetrics

Okulary zerówki, ciężkie buty do jazdy na motocyklu, sznury breloków i stroje na siłownię noszone na wieczór zdefiniowały i zdominowały modę dwóch poprzednich sezonów. Czas na coś nowego. Te trendy pożegnamy bez żalu, najchętniej szybko.

1. Okulary zerówki

Fot. Edward Berthelot/Getty Images

Według słynnego już indeksu portalu Lyst zainteresowanie marką Miu Miu wzrosło w 2024 roku o 8 proc. Czyli z ogromnego na przeogromne. Brand awansował tym samym na pierwszą lokatę wśród najbardziej pożądanych na wysokiej półce. Każdy chciał uszczknąć ze świata marki, najlepiej w maksymalnie widoczny i najmniej kosztowny sposób. Stąd popularność okularów Miu Regard w owalnych, acetatowych oprawkach imitujących szylkret, o zupełnie spłaszczonych soczewkach. W bestsellerowej wersji – lekko błękitnych i mających chronić także przed światłem emitowanym przez ekrany. Dzięki lekkiej formie i małemu rozmiarowi okulary faktycznie wyglądają niewinnie. Tyle wystarczy, by osiągnąć look uprzejmej, składającej wyrazy uszanowania sekretarki (do czego być może również nawiązuje ich nazwa). Miu Regard to, z wyłączeniem prostych ozdób do włosów, najtańsza rzecz w kolekcji włoskiej marki. Za złote logo na zauszniku trzeba zapłacić około 1500 zł, tańsze alternatywy szybko po premierze wdrożyły do sprzedaży sieciówki i platformy typu Shein. Rynek, delikatnie mówiąc, już się nasycił.

2. Corpocore

Fot. Spotlight.Launchmetrics

Wspomniane wyżej okulary Miu Miu stały się częścią większego uniformu. Namiętnie (temu słowu można przypisać podwójne znaczenie) noszono je do taliowanych żakietów rozchylających się na biuście i ołówkowych spódnic, tak wąskich, że wymuszają określony sposób chodzenia, seksowny i przerysowany, jak na wybiegach z końcówki minionego wieku. To, co Miuccia Prada potraktowała z przymrużeniem oka, łącząc z wielkimi kurtkami odbijającymi światło i kolorowymi rajstopami, dziewczyny potraktowały bardzo dosłownie. Jedni widzą w tym nową falę feminizmu, inni pustą nostalgię nawiązującą do seriali romantyzujących korpoświat lat 2000. Różnica jest taka, że dziś nosimy się tak nie do pracy, ale na imprezy. Pod warunkiem że chcemy zmieścić się w kanonie, oczywiście.

3. Przezroczystości

Fot. Spotlight.Launchmetrics

Transparentne spódnice to jeden z najmocniejszych sprzedażowo nowych trendów ostatnich sezonów, z sukienkami jest podobnie. Inspiracją, jak je nosić, służyli Simone Rocha, Saint Laurent, Alaïa i marki takie, jak nowojorska Tibi, okrzyknięta ostatnio „go to” fashionistek, chcących wpisać się w główny nurt, ale bez kupowania powtarzalnych bestsellerów. Transparentne spódnice pozwalały nam budować mnogość warstw. Dawały się nosić raz na rajstopy, innym razem na spodnie czy gołe ciało. Te ołówkowe albo odwrotnie – przeskalowane, zmieniały formę założonych pod spód sukienek. I tak element idealny do eksperymentów i odświeżenia garderoby padł ofiarą własnej popularności. Widzieliśmy już wszystko, chwilowo wystarczy. 

4. Stylizacje kopiuj-wklej

Fot. Spotlight.Launchmetrics

Żeby ubrać się tak samo jak ktoś inny, nie trzeba mieć tych samych ubrań. Niestety dobrze to zrozumieliśmy. Rok 2024 był rokiem szukania alternatyw. Redaktorzy portali, a także użytkownicy i użytkowniczki platform społecznościowych takich jak TikTok, z uporem maniaka poszukiwali w sieci najwierniejszych i najlepszych jakościowo „zamienników”. Niestety ta łaskawsza i bardziej pozytywnie nacechowana nazwa (względem „podróbki”) przyjęła się dość szeroko, oswajając tym samym całe zjawisko. Czerpaliśmy z niego bez umiaru, kopiując całe sylwetki, powtórzone z wybiegów przez topowe influencerki i influencerów. Mimo szeroko głoszonego przez portale branżowe powrotu indywidualnego stylu chętnie korzystaliśmy z szablonów. Bojówki ze stanikiem i wielką kurtką, długi futrzany płaszcz do cienkich rajstop i mikroszortów, bomberka albo robocza kurtka z koszulą pod krawatem i parą mokasynów noszonych z białą skarpetką to świetne stylizacje. Problem w tym, że powtórzono je setki tysięcy razy. 

5. Baleriny, Tabi, bikery, czyli wszyscy w takich samych butach

Fot. Raimonda Kulikauskiene/Getty Images

Marki zwęszyły biznes w naszym zmęczeniu dyktaturą sneakersów. Choć popularność wciąż zyskiwały nieco nostalgiczne modele Pumy, nawiązujące do halówek czy korków, a popularność współpracy marki adidas z Wales Bonner osiągnęła apogeum, masowo przerzuciliśmy się na bardziej eleganckie modele. Baleriny, najchętniej ze sprzączkami i wstążką, jak te od Diora czy Miu Miu, nosiliśmy na zmianę z ciężkimi bikerami na kowbojskim kopycie z rzędami dzwoniących sprzączek. Na fali popularności mody archiwalnej i Johna Galliano ze zdwojoną siłą wróciły też Tabi Margieli. Kiedyś atrybut awangardy, z czasem zaczęły stanowić część kapsułowej szafy, będącej podstawą influencerskiego uniformu. Nie trzeba było pytać nikogo, skąd ma buty, wszyscy nauczyliśmy się nazw bestsellerowych modeli i dobrze je sobie utrwaliliśmy, widząc je co krok. Niech to będzie wyzwaniem na nadchodzący sezon: znaleźć parę, której nikt nie rozpozna, i nosić ją z dumą. 

6. Legginsy zamiast spodni

Fot. Edward Berthelot/Getty Images

Tegoroczne igrzyska olimpijskie – co nie bez znaczenia, zorganizowane w Paryżu – podgrzały i tak już wysokie emocje wobec sportu. Popularność padla, pilatesu i nieformalnych klubów biegowych zaowocowała wielkim powrotem stylu nowojorskiego, czy to w wydaniu codziennym: legginsy do marynarki i płaskich butów, czy bardziej chic: nawiązującego do dziedzictwa Ralpha Laurena, który nie tylko zmienił w tym sezonie dyrektora kreatywnego, lecz także zaliczył niespodziewany skok w rankingach popularności. Torebki zaczęły przypominać torby na trening, szorty – spodenki do pływania, a okulary zbliżyły się do tych kolarskich. Trend z codziennego szybko rozlał się na bardziej formalną modę wyjściową. Cenny jest taki powiew świeżości i mieszanie światów, ale skoro emocje po igrzyskach opadły, opaść powinien też entuzjazm do kolekcji rodem z Decathlonu. 

7. Case na telefon Rhode i inne obiekty pożądania

Fot. Jeremy Moeller/Getty Images

Etui na telefon z wmontowanym uchwytem na błyszczyk stało się bohaterem setek tysięcy zdjęć zrobionych w lustrze i marketingową rewelacją. Bestsellerowy produkt Rhode to istne perpetuum mobile – każdy sprzedany egzemplarz stawał się naturalną reklamą kolejnego. Użyteczne przedmioty rozpropagowane przez influencerki z milionową publicznością stawały się wiralami. Stąd wariactwo na temat kubków Stanley, na które wzięcia nie zmniejszyły nawet doniesienia o szkodliwej zawartości ołowiu. Do osiągnięcia modnego looku potrzebne były też sznury kompozycji kolorowych breloków, czapki z daszkiem z chwytliwymi hasłami oraz torebki w kształcie zwierzaków, które nierzadko zastępowaliśmy pluszakami. Wszystkie razem stanowiły niezawodny sposób, by przypodobać się algorytmom. Jest w tym pewien kłopot. Media społecznościowe, które miały służyć do szukania inspiracji, stały się przewidywalne i zaczęły zabijać naszą kreatywność. Nadchodzący rok staje temu na przekór. Na wybiegach dominować będą wpływy z historii mody. Wpisanie się w ten trend wymagać więc będzie więcej fantazji i researchu.

Kamila Wagner
  1. Moda
  2. Historia
  3. 7 trendów, które chętnie pożegnamy wraz z rokiem 2024
Proszę czekać..
Zamknij