Najlżejsze, najsłodsze albo najciekawsze. Orzeźwiające, sezonowe, tradycyjne. Wybieramy ciasta, lody i drożdżówki, dla których warto zgrzeszyć. A cheat day może przecież trwać całe wakacje, prawda?
Lodowa kanapka z cukierni Frank
To aż dziwne, że nikt wcześniej nie wpadł na ten pomysł. Porcja doskonałej jakości lodów w słodkiej kanapce smakuje dużo lepiej niż w zwykłym wafelku. A do tego łatwo ją zapakować, by przewieźć do parku na piknik. Cukiernia Frank, znana z amerykańskich wypieków i deserów, sama piecze ciągnące się w środku ciastka w stylu amerykańskich cookies. Kręci też gęste lody, bawiąc się kompozycjami smaków. Na uwagę zasługują zwłaszcza kanapka z ciastek cynamonowych i lodów o smaku brązowego cukru, lody popcornowe zamknięte w ciastkach karmelowych oraz klasyczna kompozycja lodów waniliowych i chocolate chip cookies. W środy we Franku obowiązuje zniżka, a czasami można też upolować trzy ciastka w cenie dwóch.
Brioszka z kremem i owocami z piekarni Rano
Ulica Stalowa ze swoją przedwojenną zabudową, szpalerem drzew i malutkimi zakładami rzemieślniczymi, przycupniętymi w witrynach, to jedna z najpiękniejszych ulic Warszawy. Najlepszym pretekstem do spaceru po Pradze-Północ będzie wizyta w piekarni Rano, która codziennie otula ulicę zapachem świeżego chleba, a w soboty kusi słodkościami. Nie sposób oprzeć się jagodziankom i bostockom, ale największe wrażenie robi delikatna jak puch maślana brioszka z kremem, owocami i koroną z kruszonki. Do środka trafia to, co piekarkom uda się znaleźć na straganie – do niedawna truskawki, teraz porzeczki i maliny, a niebawem jeżyny. W każdym wydaniu brioszka zachwyca zarówno smakiem, jak i wyglądem, którego nie powstydziliby się nadworni cukiernicy Marii Antoniny.
Jagodzianka z cukierni Kukułka
O miano najlepszej jagodzianki Warszawy co roku walczy wiele kandydatek. W bułeczce musi być dużo jagód, ciasto ma być miękkie i maślane, a kruszonki powinno być jak najwięcej. Gdy na słodką arenę stolicy wkroczyła Kukułka, od razu namieszała w rankingach. Z witryn kuszą croissanty, brioszki i ciastka z kremem, ale póki trwa sezon, warto zdecydować się na jagodzianki. Są nieduże i jasne, ciężkie, bo solidnie wypełnione owocami i pokryte grubą kruszonką. Pachną lasem, brudzą zęby na niebiesko i szybko się kończą, najlepiej więc wpaść tutaj z rana.
Lody Pavlowej z Lukullusa St. Tropez
Otwarcie St. Tropez na warszawskim Rozbracie zelektryzowało smakoszy. Smaki lodów mają bowiem odpowiadać deserom znanym z witryn pozostałych cukierni marki. Do letniego menu lodziarni trafiło ostatnio kilka nowych smaków, w tym lody Pavlowej. To mleczne i kremowe lody, lekko kwaskowate dzięki dodatkowi jogurtu i infuzowane werbeną cytrynową, która pochodzi z gospodarstwa państwa Majlertów. Jej orzeźwiający aromat doskonale łączy się z malinowym coulis, którego rumieniec widać w każdej porcji. To najlżejszy deser Pavlowej, jaki można sobie wyobrazić. Dla tych, którym szkoda zachodu dla pojedynczej porcji lodów, mamy małą podpowiedź – warto pokusić się także o kulkę sorbetu jagodowego z nutą cynamonu i zadziornej Rabarbarelli.
Pączek z malinami i pistacjami z MOD Donuts
Mimo że pączki raczej nie kojarzą się z latem, te są tak lekkie i puszyste, że z powodzeniem mogą stać siędeserem nawet w upalny dzień. Jedną z letnich specjalności zakładu jest pączek z kremem pistacjowym i domową konfiturą malinową. Maliny i pistacje to boskie połączenie, bo lekko cierpkie owoce dobrze równoważą słodycz kremu, a kawałki grubo siekanych pistacji urozmaicają obłoczną strukturę ciastka. Gdy w witrynie akurat nie będzie tego kąska (co jest możliwe, bo nadziewane pączki z MOD Donuts zmieniają się codziennie), warto przyjrzeć się pączkowej jagodziance z kremem śmietankowym i korzenną kruszonką.
Karpatka z gastrobaru Talerzyki
Oldschoolowym wypiekom, które pamiętamy z imienin cioci czy wakacji u babci, trudno dorównać. Chociaż niemal nikomu nie udaje się odtworzyć domowej wuzetki, napoleonki czy karpatki, cukiernik w Talerzykach stworzył dzieło bliskie ideału. Letnie menu tej restauracji opiera się na sentymentalnych polskich smakach, do których karpatka pasuje idealnie. Parzone ciasto, delikatny krem diplomat, łączący w sobie domowy budyń na żółtkach i bitą śmietanę, cukier puder, a także kwaśne porzeczki do przełamania słodyczy. Jak u babci, tylko dokładkę można wziąć z własnej woli.
Pączek z lodami matcha i karmelem miso z Cool Cata
Znany z zabaw azjatycką konwencją Cool Cat to dobre miejsce na śniadanie czy lekki lunch, ale warto tu także wpaść na deser. I oprócz kawy po wietnamsku zamówić także bao pączka. Nieduża bułeczka bao z pszennej mąki zwykle mieści lepki kawałek boczku i dymkę lub kraba z mango i majonezem wasabi, ale w wersji deserowej nie jest parowana, tylko smażona w głębokim tłuszczu. Między połówkami ląduje porcja lodów matcha, a całość polewana jest karmelem z dodatkiem pasty miso, który aż świdruje w język zawartością umami.
Sernik z wiśniami z bistro Krem
Sernik kocha się lub go nienawidzi, szuka po całym mieście tego najlepszego albo świadomie ignoruje jego obecność w karcie. Ten w bistro Krem plasuje się wysoko na liście najsmaczniejszych warszawskich serników. Spód ma maślany i chrupiący, lekko korzenny, a masa serowa jest kremowa, tłusta i aksamitna, zawsze dobrze ścięta i idealnie chłodna. Wisienką na torcie są… wiśnie w postaci lśniącej konfitury w kokilce obok. Po francuskim śniadaniu – jak znalazł, chociaż porcję lepiej podzielić na pół, bo jest zaskakująco sycąca.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.