Czy kobieta mówiąca otwarcie o przebytej aborcji może zostać ukarana? Co stanie się z organizacjami pomagającymi kobietom? Jaka jest przyszłość badań prenatalnych? W 30. rocznicę podpisania ustawy ograniczającej dostęp do aborcji, zebraliśmy wszystkie przydatne informacje na jej temat.
7 stycznia 1993 roku Sejm uchwalił Ustawę o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Tadeusz Mazowiecki w trakcie prac konsultował się z prymasem, ignorując sondaże i podpisy obywateli domagających się referendum. Ustawa została nazwana kompromisem "trudnym, ale najlepszym z możliwych" i funkcjonowała pod tym mianem przez kolejne 25 lat.
22 października 2020 roku Trybunał Konstytucyjny po raz kolejny zignorował wolę społeczeństwa, uznając aborcję w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu, czy choroby zagrażającej jego życiu, niezgodną z konstytucją. Wyrok wszedł w życie późnym wieczorem 27 stycznia 2021 roku po opublikowaniu wyroku TK w Dzienniku Ustaw. Polki i Polacy wyszli na ulice domagając się prawa głosu. Tego nigdy im nie udzielono. To był praktyczny koniec legalnej aborcji w Polsce. Jeszcze przed publikacją uzasadnienia wiele szpitali zdecydowało się odwołać planowane aborcje embriopatologiczne, obawiając się odpowiedzialności, które mogły spaść na wykonujące je lakrzy. Kobiety z dnia na dzień zostały pozostawione same sobie. W tym momencie mogą liczyć właściwie wyłącznie na pomoc organizacji pro-choice, np. Aborcji bez Granic.
Zakazana, ale nie powstrzymana
W 2019 r. w Polsce dokonano tylko 1100 legalnych aborcji, z czego aż 1074 (ponad 98 proc.) przypadków kwalifikowało się do kategorii wad rozwojowych płodu. 33 zabiegi dotyczyły ciąż zagrażających życiu kobiety, a trzy były rezultatem „czynu zabronionego”.
Nowe prawo oznacza więc praktyczny zakaz aborcji. Teoretycznie wciąż będzie można domagać się aborcji w przypadku ciąży, która stanowi bezpośrednie niebezpieczeństwo dla życia kobiety, ale takie kategorie mogą wydawać się płynne i niejednoznaczne. Lekarze pod naciskiem środowisk pro-life mogą więc zwlekać z decyzją, obawiając się konsekwencji prawnych. Podobnie problematyczne jest egzekwowanie aborcji, jeśli do zapłodnienia doszło w wyniku gwałtu lub stosunku kazirodczego. Przy nieprzychylnym nastawieniu władz można spodziewać się opieszałości w procedurach. Wreszcie lekarze mogą odmówić aborcji, powołując się na klauzulę sumienia.
W praktyce oznacza to jedno – zejście do podziemia. Jak wykazują badania, surowe prawo nie ogranicza wykonywanych aborcji. Kobiety, które z różnych powodów nie będą chciały zostać matkami, zdecydują się na nielegalny zabieg w kraju albo legalny za granicą. Będą musiały za to słono zapłacić, znieść upokorzenie, stres, a często też samotność. Bo prawo wzmacnia stygmatyzację aborcji i izoluje kobiety. – Państwo w ten sposób umyje ręce od wszelkiej odpowiedzialności. To, czy osoby potrzebujące aborcji dostaną wsparcie i będą mogły z godnością przejść przez to doświadczenie, będzie zależało wyłącznie od tego, czy zwrócą się do odpowiednich grup i organizacji, i o to wsparcie poproszą – mówi Natalia Broniarczyk z Aborcji bez Granic.
Regres medycyny
Lekarze obawiają się, że decyzja polityczna wpłynie na diagnostykę prenatalną w Polsce, cofając ją w rozwoju o kilka dekad. Specjaliści apelują, że choć badania nie będą już mogły stać się podstawą do ewentualnej aborcji embriopatologicznych w kraju, to wciąż są źródłem wielu cennych informacji o płodzie i nie wolno z nich rezygnować. Badania USG, czy morfologiczne wpisują się w standardy współczesnej medycyny, bo pomagają na wczesnym etapie zdiagnozować, a w konsekwencji, leczyć, m.in. wady serca czy układu moczowego, ocenić ryzyko przedwczesnego porodu, czy przygotować się rodzicom i lekarzom na ewentualną chorobę dziecka, z jaką zmagać się będą po porodzie.
Oczywiście ograniczenie pakietu tych świadczeń w koszyku NFZ spowodowałby tylko rozwinięcie usług w prywatnych szpitalach. W takim świetle zdrowie dziecka stałoby się przywilejem najbogatszych, a nie prawem wszystkich.
Co jest legalne?
– Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego prawo dalej zezwala na przerwanie ciąży w związku dwiema przesłankami. To, czy taką aborcję można faktycznie zrobić w polskim szpitalu, to już inna sprawa. Nie zmienia się również w karalność przerywania własnej ciąży – dalej będzie można przerwać ją legalnie we własnym zakresie – mówi Natalia. To oznacza drogi wyjazd za granicę albo niebezpieczny, samodzielny zabieg w domu.
Historia zna już przypadki kobiet, które brały sprawy w swoje ręce – umyślnie spadały z koni, sięgały po zioła albo ostre przedmioty, np. symboliczne wieszaki, okaleczając się psychicznie i fizycznie. Często skazując na śmierć z wykrwawienia, poważne powikłania, czy późniejszą bezpłodność, nie wspominając już o konsekwencjach dla zdrowia psychicznego.
W świetle nowego prawa wciąż mogą działać organizacje prokobiece, które dostarczają informacji o legalnym zabiegu. Jak deklaruje Broniarczyk, „Aborcja bez Granic jest gotowa wspierać osoby również w drugim trymestrze, gdy zostanie stwierdzona wada płodu. Pomagamy i będziemy dalej pomagać w przerywaniu ciąży tabletkami w domu i organizacji wyjazdu do Niemiec, Holandii i Anglii. Aborcja to nie jest debata, nawet jeśli toczy się w Trybunale Konstytucyjnym. Aborcja to nasze decyzje, nasze życia, nasze doświadczenia”.
Nielegalne jest natomiast przekonywanie czy wymuszanie aborcji – porada koleżanki, czy emocjonalna dyskusja z chłopakiem może być już rozpatrywana jako przestępstwo.
Niestety ostatni wyrok TK to nie koniec wojny wypowiedzianej kobietom. W tzw. „zamrażarce”, czyli w dalszych pracach, wciąż znajduje się ustawa, w myśl której edukacja seksualna będzie karana więzieniem. Działaczka pro-life Kaja Godek i prawicowe organizacje zapowiadają też, że będzie walczyć o zakaz aborcji w przypadku ciąży z gwałtu.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.