Wielokrotnie padałem ofiarą agresji, wyzywano mnie od „asfaltów”, zaczepiano. Rasizm w Polsce dotyczy wszystkich grup społecznych, a bierze się z wychowania, które zaszczepia niesłuszne poczucie wyższości białego człowieka – mówi Miłosz, który razem z Tonią i Kasią opowiada nam o codziennym życiu osób czarnoskórych w Polsce.
Tonia, 37 lat, właścicielka marki dziecięcej Yellow Yarny Yak
W Nowym Sączu mieszkam od urodzenia. Wszyscy się tu znamy, ale na każdym kroku czuję, że mam inny kolor skóry.
Jestem inaczej traktowana. Wciąż ktoś mnie pyta, skąd pochodzę i kim są moi rodzice. Dlaczego ktoś z góry zakłada, że jestem z zewnątrz? Dlaczego na ulicy wypytuje mnie o moją rodzinę? Zawsze odpowiadam spokojnie i grzecznie, bo nie chcę tworzyć barier.
Takie sytuacje są nieprzyjemne, ale zazwyczaj udaje mi się o nich szybko zapominać. Kilka razy kolor mojej skóry sprawił jednak, że znalazłam się w niebezpieczeństwie.
Kilka lat temu leżałam w szpitalu. Miałam zagrożoną, bliźniaczą ciążę. Nad ranem, kiedy jeszcze spałam, przyszła do mnie pielęgniarka, żeby podać leki. Zaczęła krzyczeć i mocno szarpać mnie za ramię. Podobno w ten sposób chciała mnie wybudzić. A ja nie wiedziałam, co się dzieje i byłam przerażona. W tym zaskoczeniu, stresie i bezsilności mogłam przecież poronić. Kiedy później próbowałam wyjaśnić tę sytuację, usłyszałam, że pielęgniarka myślała, że jestem Romką. Nie rozumiem, co to miało do rzeczy? Czy Romkę można szarpać i obrażać?
Jestem mulatką, na szczęście moje dzieci są jasne. Mają białą skórę, a syn jest blondynem. To przykre, ale oddycham z ulgą, bo są bezpieczni. I tak dostaje im się za czarną matkę.
Kiedy widzę dziewczynkę z plakatem: „Stop calling me murzyn”, wracają do mnie wspomnienia tych wszystkich strasznych sytuacji, kiedy ktoś krzyczał tak do mnie na ulicy. Po to słowo sięga się, żeby obrażać.
Myślę, że w Polsce inność – bycie gejem, ateistą, czarnoskórym lub niepełnosprawnym – jest problematyczna. Ciemną skórę widać na pierwszy rzut oka, więc może odczuwam moje wykluczenie jeszcze mocniej niż pozostałe grupy. Ale wiem jedno – ten kraj nie jest tolerancyjny.
Miłosz, 33 lata, reżyser
Dorastałem w Warszawie. W podstawówce dzieci reagowały na mnie różnie. Poza stałym zestawem obraźliwych określeń typu „asfalt”, często słyszałem że jestem adaptowany. Nauczyciele nie byli lepsi. Polonistka nie potrafiła przeczytać poprawnie mojego nazwiska, choć jest krótkie i wymawia się je dokładnie tak, jak pisze... To były takie „drobne” rzeczy, które u dziecka podkopują integrację z grupą i poczucie wartości. Zmieniałem szkołę. Później poszedłem do sprawdzonej szkoły, w której wcześniej uczył się mój brat. Ale sąsiedzi, ludzie na ulicy czy w komunikacji miejskiej pozostali tacy sami – w najlepszym wypadku ciekawscy, w najgorszym – agresywni.
Czarnoskórzy chłopcy i dziewczyny są seksualizowani. Określenia typu „czekoladka” albo zaczepki o dużych penisach powtarzają się bez przerwy. Nawet wśród znajomych, którzy myślą, że to żart…
Wielokrotnie doświadczyłem agresji. Nieznajomy zaczepiał moją partnerkę, obrażając mnie, bo uważał, że nie mówię po polsku i będę bezbronny. Zdarzały się fizyczne zaczepki i bójki.
Z mojego doświadczenia wynika, że rasizm w Polsce dotyczy wszystkich grup społecznych i bierze się z wychowania, które zaszczepia niesłuszne poczucie wyższości białego człowieka. Wystarczy przywołać bajkę „Murzynek Bambo”. Przez takie obrazy sprzed prawie stu lat powszechnie uważa się, że w państwach afrykańskich żyją plemiona, a nie narody, a czarnoskórzy są dzicy, niezdolni do pracy ani nauki.
W ostatnich latach w Polsce nastąpił regres. Sąsiadka, która kiedyś uśmiechała się do mnie i odpowiadała na powitanie, zaczęła omijać mnie szerokim łukiem. Mogę się tylko domyślać, że obejrzała jakiś materiał w „Wiadomościach”. Nie wiem, czy niedawne wydarzenia w Stanach coś zmienią w Polsce. Tu ludzie wypierają swój rasizm. Twierdzą, że wyolbrzymiam problem, bo oni go nie widzą. A jeśli próbujesz ich przekonać, krzyczą, że „skoro się nie podoba, możesz stąd wyjechać”.
Kasia, 29 lat, zajmuje się marketingiem
Jestem Polką, dorastałam w średniej wielkości polskim mieście. Kiedy miałam dziewięć lat, pani z zespołu ludowego, w którym tańczyłam, powiedziała, że nie mogę dłużej chodzić na zajęcia, bo nie pasuję do grupy i do lokalnego folkloru. Dzieciaki brały udział w konkursach, wyjeżdżały za granicę, a dla mnie nie było miejsca. W szkole nie dawano mi specjalnie odczuć, że jestem inna. Skłamałabym jednak, gdybym powiedziała, że nie było wyzwisk, rzucania kamieniami, karteczek z wyzwiskami, na tle rasistowskim oczywiście. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że ktoś może się tym zająć, więc nie zgłaszałam problemu nauczycielom. Obawiałam się też konsekwencji i chęci odwetu. W pewnym momencie, kiedy te „drobne sytuacje” mnie przerosły, poprosiłam o zmianę szkoły.
Ciekawość dzieci jest naturalna, ale nie potrafię zrozumieć dorosłych ludzi. Kiedyś usłyszałam, że koleżanka mojej opiekunki zadała jej pytanie: „Nie jest ci wstyd zajmować się czarnym dzieckiem?”. Do dziś mnie to smuci.
Według mnie rasizm w Polsce wynika z ignorancji i niewiedzy, rzadziej z nienawiści.
Kiedy zaczęłam dojrzewać, komentarze zaczęły być seksualne, np. „Patrz jaka czekoladka, schrupałbym ją, ciekawe, jak smakuje?”. Dla dorastającej dziewczyny to jest trudne doświadczenie. Jakąś zmianę poczułam dopiero, kiedy przeprowadziłam się do Warszawy. Wreszcie byłam anonimowa, zaczęłam spotykać więcej podobnych do mnie osób. Częściej też ludzie reagowali na nieprzyjemne sytuacje na ulicy. Kiedyś w tramwaju wstawiła się za mną starsza, może 80-letnia pani. Kiedy powiedziała do chłopaka, który mnie zaatakował, że się za niego wstydzi i kazała mu wysiadać, poczułam się dzięki niej bezpieczniej.
Najwięcej hejtu uderza we mnie w internecie. Zupełnie obcy ludzie potrafią wysłać obelgi, pogróżki, wyzwiska. Czasami pochodzą z fejkowych kont, czasami od osób prywatnych, które w sieci czują się zupełnie bezkarne. Wszystkie zgłaszam. Choć policja najczęściej sugeruje, żeby nie zaogniać sytuacji. Na całe szczęście wokół mnie jest mnóstwo ludzi, którzy coraz częściej nie godzą się na takie zachowanie. To daje nadzieję, że jednak coś się kiedyś zmieni.
Na prośbę bohaterki zmieniliśmy jej imię.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.
Wczytaj więcej