– W lutym 2022 roku pracowałam w Libanie nad częścią materiału do projektu „Dom”, który realizowałam z Polską Akcją Humanitarną. Długo nie zapomnę momentu, kiedy podszedł do mnie młody chłopak, Abu Adam, i patrząc mi prosto w oczy, powiedział: „I co, teraz wy, Polacy, otwieracie granice dla uchodźców z Ukrainy? A przed nami, Arabami, nigdy tego nie zrobiliście”. Czułam wstyd. Abu Adam próbował przekroczyć granicę polsko-białoruską i jak wiele tysięcy innych osób został przymusowo zawrócony na teren Białorusi bez udzielenia pomocy międzynarodowej, humanitarnej i medycznej – mówi fotografka Agata Grzybowska, która 12 lat swojej pracy na terenach objętych wojną podsumowuje w osobistym projekcie „Dom”.
Dzieci wojny: Uchodźcy w Syrii i Libanie
Najstarsze zdjęcia pochodzą z Syrii. W obozie dla osób z doświadczeniem uchodźstwa w Atimah między namiotami bawią się dzieci. – One zawsze adaptują się najszybciej. Mogą się wydawać beztroskie, bo jeszcze nie zdają sobie sprawy, że reżim Asada zabrał im przyszłość. Ale pamiętam też dziecięce rysunki, w tym jeden 14-letniej Aya Hamy. Z syryjskich demonstrantów tryskała krew, a na transparentach było napisane: „Zabijają nas, a świat patrzy” – opowiada Agata. – Z tego roku i z tego wyjazdu zostało we mnie pełne rozpaczy oskarżenie pewnej matki spotkanej w obozie: „Dlaczego o nas zapomnieliście? Krzyczymy, usłyszcie nas!”.
Grzybowska dodaje, że życie w obozie to ciągła walka – o wodę, o jedzenie, o lekarstwa. – Nie masz nic. Wszystko, czego tak bardzo w danym momencie potrzebujesz, możesz tylko od kogoś dostać. A taka sytuacja może trwać latami – mówi.
Jedno ze zdjęć Agaty z 2022 r. to portret nastoletniego Omara z dotkliwie poparzoną twarzą, został ranny podczas ucieczki z rodzinnego domu. – Wielokrotnie pytałam go, czy zgadza się na fotografię, rozmawiałam też z jego rodzicami. Nikt nie miał nic przeciwko. Wiesz dlaczego? Mieli nadzieję, że mocne zdjęcie wstrząśnie kimś w Europie Zachodniej i przyniesie pomoc – mówi.
W Libanie była również w lutym 2022 r. Choć wojnę w Ukrainie fotografowała już w 2014 i 2015 r., to w tym roku pojechała tam dopiero w marcu. – Nie mogłam tak po prostu opuścić Libanu, miałam pootwierane tematy, byłam zaangażowana w pracę. Poza tym podczas całego swojego wyjazdu nie spotkałam ani jednego dziennikarza – przyznaje. Podkreśla, że to utwierdziło ją w osobistej misji. – Po latach wciąż trzeba tam wracać – do Syrii albo do Libanu, Iraku – właśnie po to, by przypominać ludziom, że sytuacja uchodźców się tam nie zmieniła – wyjaśnia i opowiada o dziecku, które urodzone w obozie dla uchodźców zbudowanym z prowizorycznych namiotów skończyło 10 lat, a nigdy nie widziało zwykłego budynku. – Czy wyobrażasz sobie, że kiedy wreszcie zobaczyło schody, było przerażone, bo nie wiedziało, co to jest i jak je pokonać? – mówi Grzybowska.
Wojna tuż obok: Ukraina
W Kijowie Grzybowska odwiedziła dawnego znajomego, fotografa Igora Gilbę. – Poznaliśmy się podczas Majdanu. Podbiegł do mnie na ulicy i pokazał w aparacie zdjęcia, które zrobił mi kilka dni wcześniej, kiedy pracowałam. Szybko dodaliśmy się do znajomych na Facebooku, a gdy po latach zobaczył, że znów jestem na miejscu, od razu napisał, że zaprasza do siebie – mówi Agata. W ten sposób zyskała nie tylko nocleg, ale przede wszystkim wspaniałego rozmówcę, przybliżającego jej aktualne realia, i bohatera zdjęć.
W skromnym mieszkaniu w bloku obserwowała Igora, który razem z żoną Tanją całymi dniami w napięciu wyczekiwał, co się wydarzy, śledząc doniesienia w telewizji i internecie. – Miałam przed sobą parę pięknych starszych osób, które postanowiły, że zostają we własnym domu, nawet jeśli ceną miałaby być śmierć. Nie wyobrażali sobie życia gdzie indziej, to była ich świadoma decyzja – mówi Agata. – Igor z pochodzenia jest Rosjaninem i jak wiele osób w Kijowie mówił po rosyjsku. Dopiero wojna sprawiła, że systematycznie zaczął się uczyć ukraińskiego. To był z jego strony akt sprzeciwu, oporu. Pierwszą lekturą, jaką przeczytał w języku ukraińskim, była książka Serhija Żadana – dodaje. W ten sposób opowiedział się po stronie swojej ukraińskiej tożsamości.
Z tego samego wyjazdu Agata przywiozła też inne zdjęcia. Na jednym ludzie stłoczeni w schronach organizują dzieciom prowizoryczną szkołę. Na innym kobieta z czułością opiekuje się swoimi psami. Przejmującą bohaterką okazała się Swietłana. Kobieta po zbombardowaniu rodzinnego Żytomierza najpierw wyjechała z Ukrainy, żeby wywieźć nastoletniego syna w bezpieczne miejsce we Włoszech, a następnie wróciła pomagać wolontariacko i walczyć. – W Ukrainie pojęcie „dom” nabrało zupełnie nowego wymiaru, domem stawał się nagle cały kraj – mówi Grzybowska.
Przystanek Europa
Ci, którym udaje się wyjechać z miejsc ogarniętych konfliktem, katastrofą humanitarną lub klęską żywiołową, swoją przyszłość widzą w jednym miejscu: Europie. Życie na Zachodzie jest marzeniem o bezpieczeństwie, dostatku, zdrowiu i spokoju. Ale nawet jeśli wreszcie uda się je spełnić i do Europy dotrzeć (czasami nielegalnie, narażając zdrowie i życie), trudno mówić o happy endzie. – Wyobraź sobie osoby zmuszone do ucieczki z Afganistanu, które są przewożone legalnie do Polski wojskowymi samolotami, a potem pozostawione same sobie. Gdyby nie organizacje pozarządowe, większość z tych osób nie otrzymałaby tutaj, na miejscu, żadnego wsparcia – poza tym pierwszym „plastrem”, który jak wiadomo, ani nie rozwiązuje ich problemów, ani nie starcza na długo – opowiada Agata.
– Albo wyobraź sobie młodą Libankę w ciąży, której udaje się wyjechać do Szwecji, ale w pojedynkę, bez męża. Ona rodzi i wychowuje dziecko w obcej kulturze zupełnie sama – dodaje Grzybowska. Podczas pracy w Bejrucie Agata obserwowała, jak ojciec dziecka, Khalid, otwiera przesyłkę od żony. W kopercie znajdowały się pukiel włosów i śpioszki dziecka. – Wąchał je, bo zachowały zapach synka, i miał łzy w oczach. Był zdesperowany, bo powoli tracił nadzieję na wyjazd – opowiada. Jego wnioski o wizę odrzucono wielokrotnie, oficjele cynicznie argumentowali, że nie widzą powodu, by zezwolić na jego wyjazd z kraju: „Przecież jego małe dziecko zawsze może odwiedzić ojca w Libanie…”. Namiastką życia rodzinnego są rozmowy i filmy przesyłane na WhatsAppie. Na razie tylko w ten sposób Khalid może „uczestniczyć” w codzienności swojej rodziny i dorastaniu swojego syna.
Czym jest więc dom? „Przez 12 lat mojej pracy dokumentalnej zrozumiałam, że idea domu jest opowieścią o marzeniach, które wszyscy mamy bardzo podobne” – pisze Agata w tekście wprowadzającym do swojego cyklu i cytuje Serhija Żadana: „Dom to nie terytorium czy nieruchomość. To nieważkość powietrza i ciężar słowa, to ważność spojrzenia i decydująca rola krajobrazu. Jesteśmy związani z naszymi domami – związani goryczą zniewag i słodyczą radości, związani zdobytym doświadczeniem i straconymi możliwościami, nasze domy są bibliotekami, które nas ukształtowały. I nawet jeśli teraz, w tej chwili, pozbawieni jesteśmy możliwości ponownego przeczytania książek z tej biblioteki, to wcale nie znaczy, że rezygnujemy ze zdobytej wiedzy. Dom to właśnie niemożność rezygnacji z najważniejszego, z tego, co zapiera dech w piersi i daje siłę twojemu głosowi”.
Pierwszą odsłonę cyklu „Dom” Agaty Grzybowskiej można obejrzeć w internecie na stronie. Projekt został zrealizowany we współpracy z Polską Akcją Humanitarną.
Agata Grzybowska (ur. 1984) - fotografka, fotoreporterka, twórczyni video, mieszka i pracuje w Warszawie. Współzałożycielka i członkini RATS Agency, ambasadorka Leica Camera Poland. Nad swoimi reportażami pracuje w różnych rejonach świata, opowiadając o człowieku w sytuacjach trudnych i często granicznych. Fotografowała m.in. wojnę w Syrii, wiosnę arabską w Egipcie, Rewolucję Godności na Kijowskim Majdanie, wojnę w Ukrainie, kryzys osób uchodźczych w Libanie, Iraku. Jej zasadą jest być jak najbliżej człowieka i jego historii. Publikuje w magazynach w Polsce i na świecie, jej prace były pokazywane w galeriach m.in. w Tokio, Los Angeles, Teheranie, Bukareszcie i Sydney.
Więcej inspiracji znajdziecie w grudniowym wydaniu magazynu „Vogue Polska”. Do kupienia w salonach prasowych, online z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.