Czy władza ma płeć? Niewątpliwie, zważywszy że przez wieki kobietom jej odmawiano (poza chlubnymi wyjątkami kilku królowych!). Spychane do ról służebnych w ważnym i poważnym męskim świecie, nie mogły marzyć o rozwoju własnych zdolności. Brak dostępu do edukacji czynił je zależnymi od tych, którzy na nie zarabiali, a więc mogli decydować o ich losie. Pierwsze emancypantki traktowano jak siostry czarownic palonych na stosach. Echa takich przekonań pokutowały długo. Szerokie otwarcie artystycznych i naukowych karier dla kobiet to kwestia ostatniego stulecia.
Czy to ważne, że bohaterką filmu „Tár” o nadużyciach władzy nie jest biały heteroseksualny mężczyzna, a biała homoseksualna kobieta? Nie hollywoodzki producent lub reżyser, co zapewne bardziej odzwierciedlałoby skalę istniejącego problemu, ale dyrygentka orkiestry. Nie chodziło o kolejną dyskusję w tonie „me too” ani o powielenie stereotypu męskiego agresora. Nie o tym jest ten film.
Film Todda Fielda "Tár" opowiada historię światowej sławy dyrygentki, Lydii Tár, u szczytu jej kariery. Pierwsza scena przedstawia ją jako bohaterkę wywiadu „New Yorkera”, jakiego udziela przed pełną widownią publicyście Adamowi Gopnikowi (we własnej osobie) z okazji wydania swoich wspomnień „Tár on Tár”. Poznajemy zasługi wybitnie utalentowanej maestry, studentki nowojorskiej szkoły Juilliard, uczennicy Leona Bernsteina, szefowej berlińskiej orkiestry symfonicznej, która nagrała całą klasykę instrumentalną muzycznego repertuaru, dyrygowała w najważniejszych filharmoniach na świecie i cieszy się zasłużonym szacunkiem i podziwem.
Scena jest tak sugestywna i tak po mistrzowsku udokumentowana, że niektórzy sądzili, że film opowiada historię prawdziwą. Po wyjściu z kina szukali Lydii Tár w Wikipedii, gdzie zresztą przez chwilę funkcjonowała. Taki był na początku pomysł marketingowy.
Nie było Lydii Tár, ale istnieją jej wielorakie wcielenia. Kobiety sukcesu idące bezwzględnie swoją drogą i nieoglądające się na krzywdy wyrządzane dokoła.
Niejako w imieniu Tár odezwała się Marin Alsop, amerykańska dyrygentka i skrzypaczka, pierwsza kobieta, która stanęła na czele orkiestr w Stanach Zjednoczonych, główna dyrygentka Vienna Radio Symphony Orchestra, też namaszczona przez Bernsteina, nauczycielka młodych, lesbijka. Film nazwała niebezpiecznym i potępiła go za niszczenie obrazu kobiety wyemancypowanej. Poczuła się urażona w każdej ze swoich życiowych ról. Urażona jako kobieta, jako dyrygentka i lesbijka. Mam wrażenie, że nie chciała zrozumieć przesłania reżysera.
Kobiety dyrygentki ciągle jeszcze są rzadkimi kwiatami wśród maestrów z batutą. Potocznie uważa się ten zawód za jeden z bardziej męskich, jak pilot czy pogromca lwów. I nie chodzi chyba wyłącznie o siłę fizyczną i wytrzymałość, jakiej wymaga, bardziej może o moc zapanowania nad żywym organizmem muzyki. Tu i teraz. W konkretnym czasie i miejscu, przed publicznością.
Dyrygent to wódz orkiestry, przewodnik panujący nad partyturą, nad tempem i przestrzenią, umiejący wydobyć z kilkudziesięciu muzyków odpowiedni ton, właściwy, jedyny w ansamblu tego konkretnego artystycznego spotkania. Zarządza umiejętnościami zespołu, wydobywa to, co chce z każdego z nich. Czy jest wszechmocny? I jak daleko sięga jego władza? Jako dyrektor orkiestry, którą zarządza, jak Lydia Tár, może ukarać lub nagrodzić, wyróżnić, dać kolejną szansę lub odebrać złudzenia. Zdyskredytować, zwolnić, przesunąć jak pionka w układance.
Nasza bohaterka korzysta z tych możliwości. Na różne sposoby używa swojej władzy. Eliminuje lub dopuszcza do gry, w zamian za posłuszeństwo. Obdarza uwagą wedle uznania, dla korzyści, kaprysu, chwili zapomnienia. Słabsi muszą odejść, podobnie jak nudni i mniej doskonali. Lojalni są wyróżniani. Ale nawet całkowite oddanie nie zapewnia stałych benefitów.
To opowieść o poczuciu bezkarności i nienasyceniu. O przeczuciu kresu, którego horyzont już się zbliża. Niesamowite tempo, w jakim żyje Tár, odzwierciedla także jej pogoń za młodością, której ocalić się nie da. Szuka jej w swoich uczennicach, w ich świeżej krwi, barwie dźwięku, innym spojrzeniu. Żyje w kieracie artystycznych zobowiązań, ciągle głodna nowych wyzwań i ekscytacji. Niepogodzona z tym, że nie ma powrotu do wolności i pierwszych uniesień.
Co najbardziej poruszyło mnie w filmie „Tár”? Czy to, o czym przecież wiem i na co z przykrością się godzę, że wybitny artysta nie musi być dobrym człowiekiem? Że talent nie daje przepustki do przyzwoitości. A władza, każda, choćby artystycznego szczebla, deprawuje, a przynajmniej niekiedy (często) pozwala sobie na więcej. Sama siebie obdarza przywilejami, jakich odmawia innym. Ustanawia reguły w swoim królestwie rządzonym jedną, twardą ręką. Wszyscy są uwikłani w ten splot, bo znajdują się w kręgu wzajemnych zależności.
To film o łasce talentu. O pasji, która nadaje życiu barwy i sens. O sławie, która daje władzę, a ta niszczy. Najpierw innych, potem obdarzonego nią wybrańca losu. To nie talent demoralizuje. Demoralizuje poczucie siły. I pycha. Niezależnie od płci.
Wyrafinowana mistrzyni batuty jest momentami niebezpieczną manipulantką, groźną dyktatorką, pogromczynią młodych talentów. Jest potężna, ale też żałosna, dumna i usiłująca zaprzeczyć samej sobie, ukrywająca własne lęki i szarpiąca się z bezsilności. Wpatrzona w siebie i we własne muzyczne ekstazy. A jeszcze łakoma życia i tęskniąca za dreszczem zachwytu, który wiek tępi. Cóż za wspaniała rola Cate Blanchett!
Agata Tuszyńska - Pisarka, poetka, reportażystka. Autorka biografii Isaaka Bashevisa Singera, Ireny Krzywickiej oraz Wiery Gran, a także osobistych książek Rodzinnej historii lęku i Ćwiczeń z utraty. W ostatnich latach wydała m.in. Oskarżona Wiera Gran (2010), Narzeczona Schulza (2015), Jamnikarium (2016), Bagaż osobisty. Po Marcu(2018), Mama zawsze wraca (2020), przeniesioną na scenę Muzeum POLIN oraz Ćwiczenia z utraty. Po 15 latach (2021). W 2022 roku miały premierę Żongler. Romain Gary oraz tomik wierszy Niesny. W kwietniu 2023 roku ukaże się nakładem wydawnictwa Osnova przy okazji 80. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim Czarna torebka. „Bohaterką wszystkich moich książek jest PAMIĘĆ. Znikające światy i odchodzący ludzie. Zapisuję, żeby nie przestały istnieć. Wierzę w ocalającą moc słowa” – mówi Tuszyńska. Laureatka Nagrody Polskiego PEN-Clubu im. Ksawerego Pruszyńskiego za wybitne osiągnięcia w dziedzinie reportażu i literatury faktu, odznaczona medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis i francuskim Orderem Literatury i Sztuki. Jej książki przetłumaczono na kilkanaście języków. Od marca 2022 roku jest felietonistką polskiej edycji "Vogue'a".
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.