Mojej pierwszej lekturze „Pana Tadeusza” towarzyszyły szumy i trzaski radia, którego mama słuchała w półmroku w sąsiednim pokoju. Czasem odróżniałam osobne słowa: „Izrael”, „agresja” lub „piąta kolumna”. Nie wiedziałam, jaka to radiostacja, skąd te zakłócenia i dlaczego mama mówi szeptem lub płacze. Soplicowo tymczasem lśniło mi blaskiem słońca w wielu odmianach, brzozowego gaju i „pól malowanych zbożem rozmaitem”. Koiło gościnnością, bogactwem grzybów i nieuchronnością pór roku. Kołysało poczuciem bezpieczeństwa kraju lat dziecinnych.
Była wiosna 1968 roku. Marzec i kolejne miesiące, czas wielkiego domowego niepokoju, którego źródeł nie rozumiałam. Na kartkach trzynastozgłoskowca Adama Mickiewicza, który opublikował 28 czerwca 1834 roku w Paryżu, było mi łatwiej i jaśniej, tamte lasy dawały schronienie, a tęsknota barwiła wspomnienia ciepłym przekonaniem, że nic nam nie grozi. W szkole budowano instrumentarium narodowych symboli pod patronatem wieszcza Adama.
Z zachwytem uczyłam się na pamięć całych połaci tekstu, tak innego od czytanych niedawno wierszy Jana Brzechwy i Juliana Tuwima. Były dla mnie, jak chciał Mickiewicz, „centrum polszczyzny” – „tam się człowiek napije, nadyszy ojczyzny…”.
Dostałam do rąk polskie karty. Miałam dom. Byli w nim sędzia Soplica i Telimena, Wojski, Tadeusz i Zosia, byli ksiądz Robak, Podkomorzy i Jankiel, o którym nauczycielka powiedziała słowami autora: „Żyd poczciwy Ojczyznę jako Polak kochał!”. Nie zastanawiałam się nad znaczeniem tych słów.
Długo nie zdawałam sobie sprawy, że moje pierwsze czytanie „Pana Tadeusza” odbyło się bez świadomości Zagłady, czyli wiedzy kluczowej dla mojego życia i rozwoju.
Potomkowie Jankiela zaczęli wkrótce opuszczać Polskę. Nie wiedziałam, kim są i dlaczego wyjeżdżają, mimo że byli wśród nich także członkowie mojej rodziny. Znałam terminy „Dworzec Gdański” i „dokument podróży”, ale ciągle bez odpowiedniego kontekstu. Niedługo później przy moim łóżku pojawiły się inne książki, wybierane instynktownie, a czytane po wielekroć, obsesyjnie: „Medaliony” Zofii Nałkowskiej, „Pożegnanie z Marią” i „Kamienny świat” Tadeusza Borowskiego, „Wycieczka do muzeum” Różewicza i jego tomik „Niepokój”. Po tej lekturze świat nigdy nie wrócił do formy, do kształtu Mickiewiczowskiego zaścianka.
Na maturze analizowałam taniec chocholi z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego. Miałam niejasne poczucie, że Rachela, córka karczmarza z Bronowic, mogłaby być moją kuzynką. A wtedy mama powiedziała mi, że wojnę spędziła w warszawskim getcie, a potem w piwnicy po aryjskiej stronie. Większa część żydowskiej rodziny z Łęczycy, Łodzi i Warszawy poszła z dymem.
Nic już nie było takie samo. Ani dla mnie, ani dla mojego pisania.
Zmieniły się proporcje mojej genealogii, tożsamości i czytelniczych upodobań. Jankiel okazał się nie być postacią epizodyczną, ani w dawnej Rzeczypospolitej, ani przez kolejne wieki. Jego losy i losy jego potomków zapisane w prozie braci Singerów, Kazimierza Brandysa, Bogdana Wojdowskiego, Juliana Stryjkowskiego i innych pokazały mi podszewkę świata, do którego należałam. Ojczyznę dopełniła matczyzna, a w niej próżno szukać kontusza i karabeli. Zaludniają ją krawiec Izaak Gutkind z wiersza Broniewskiego, Meir Ezofowicz z powieści Orzeszkowej, Mendel Gdański z noweli Konopnickiej, ale i ofiary pogromów i wojny, dziesiątki, setki bezimiennych, których losom trzeba dawać świadectwo. Pamiętanie uważam za swój osobisty i pisarski obowiązek.
„Pan Tadeusz” – wielki fresk z 1834 roku, niedotknięty cieniem dymu z kominów Treblinki i Auschwitz – należy do przeszłości. Podobnie jak mickiewiczowska zgoda. Bezskutecznie szukam jej w sobie i w moim kraju, który wbrew tradycjom tolerancji inności nie toleruje.
Agata Tuszyńska – pisarka, poetka, reportażystka. Autorka biografii Isaaca Bashevisa Singera, Ireny Krzywickiej oraz Wiery Gran, a także osobistych „Rodzinnej historii lęku” i „Ćwiczeń z utraty”. W ostatnich latach wydała m.in.: „Oskarżona: Wiera Gran” (2010), „Narzeczona Schulza” (2015), „Jamnikarium” (2016), „Bagaż osobisty. Po Marcu” (2018), „Mama zawsze wraca” (2020), przeniesioną na scenę Muzeum POLIN, oraz „Ćwiczenia z utraty. Po 15 latach” (2021). W 2022 roku miały premierę jej „Żongler. Romain Gary” oraz tomik wierszy „Niesny”. W kwietniu 2023 roku, przy okazji 80. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim, nakładem wydawnictwa Osnova ukazała się „Czarna torebka”. – Bohaterką wszystkich moich książek jest PAMIĘĆ. Znikające światy i odchodzący ludzie. Zapisuję, żeby nie przestały istnieć. Wierzę w ocalającą moc słowa – mówi Agata Tuszyńska. Laureatka Nagrody Polskiego PEN Clubu im. Pruszyńskich za wybitne osiągnięcia w dziedzinie reportażu i literatury faktu. W 2015 roku została uhonorowana srebrnym medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” i francuskim Orderem Literatury i Sztuki. Jej książki przetłumaczono na kilkanaście języków. Od marca 2022 roku jest felietonistką Vogue.pl.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.