Znaleziono 0 artykułów
10.12.2024

Agata Tuszyńska: Podziel-my się, czyli rzecz o prezentach

10.12.2024
(Fot. Hulton Archive/Getty Images)

Obdarowujemy się, odkąd istnieje ludzkość. Prezent to wyraz troski, myśli o kimś drugim. Jakie upominki najbardziej ucieszą bliskich w 2024 roku?

„Co masz dla mnie?” – witały mnie latami dzieci moich przyjaciół, a teraz ich wnuki. Rosły i rosną pokolenia, dla których grudzień jest ulubioną porą konsumpcyjnej manii. To one są adresatami poradników o prezentach „dla tych, którzy mają wszystko”. Przerażają mnie. Podobnie jak tłumy kłębiące się w galeriach handlowych w natrętnym tańcu wszechwładnego kupowania.

W grudniu omijam sklepy, co wymaga pewnej pomysłowości i nie w pełni się udaje. Ale odczuwam silny bunt wobec łakomego zaspokajania nieznanego mi instynktu wszechposiadania.

Pamiętam czasy, nie tak znowu odległe, kiedy w prezencie dostawało się paczkę dobrej kawy lub mydełko Fa z Pewexu. Butelka dobrej whisky lub perfumy Chanel N°5 były szczytem luksusu. Nie wspominam o jeansach, by nie popaść w dziecinno-kombatanckie mazgajstwo. W szarej Polsce lat 60. i 70. każdy rekwizyt z zachodniego świata miał specjalny, niemal zakazany smak i przyjmowany był ze szczególnym nabożeństwem. Wtedy też pod choinkę ofiarowywano rzeczy praktyczne. Potrzebne, jak nowe skarpetki lub zastawa stołowa z Włocławka. Jedwabna apaszka lub krawat należały do ekstrawagancji, podobnie jak buty na szpilkach lub płaszcz ortalionowy. Na każda okazję dobre były książki, szczególnie cenione w moim domu.

Kiedyś Mikołaj, którego zresztą nigdy nie widziałam, bo zawsze był bardzo zajęty i zostawiał prezenty na wycieraczce, przyniósł mi łyżwy, białe, figurowe. To było coś. Urozmaicenie stanowiły gra edukacyjna „Mózg elektronowy” albo planszowa „Grzybobranie”. Ale już piórnik, globus czy flamastry kupowało się w końcu lata, jako zapowiedź kolejnego roku szkolnego. Nie marzyłam o tym, co chciałabym mieć. Marzyłam o podróżach i przygodach. Z biżuterii interesował mnie długo niebieski koralik spełniający najdziwniejsze marzenia. O lataniu, przenikaniu pod skórę domów i czytaniu cudzych myśli.

Prezent to wyraz troski, myśli o kimś drugim. Odkąd istnieje ludzkość, obdarowywano się drobiazgami z kości słoniowej, kamienia, muszli, piór. Noszono je jako ozdoby, naszyjniki, bransoletki, talizmany. Egipcjanie dawali prezenty jako ofiary dla swoich bogów, Grecy – dary w zamian za boską ochronę. Ofiarowywano jedzenie, będące symbolem bogactwa, i kwiaty, stanowiące język miłości. Wiek XVIII przyniósł prezenty praktyczne, inne dla mężczyzn, inne dla kobiet. Kolejne stulecia rozpalały chęci, które marketing końca XX wieku i później rozpalił do białości. Lub absurdu.

Rozmawiamy z przyjaciółkami o prezentach. Jesteśmy zgodne, że w dzisiejszym świecie nie mają już takiego sensu i znaczenia. A może tylko w naszym życiu, które wydaje się zaspokojone w sferze rzeczy i nie tylko. Mamy marzenia, ale tych nie da się kupić. E., kochająca muzykę, ofiarowuje rodzinie bilety na „Dziadka do orzechów” lub inne muzyczne doznania. Świadoma, że uszczęśliwia bardziej siebie, własny gust i potrzebę rodzinnych więzi niż dzieci i wnuki. Wiele czasu i myśli poświęca tym dowodom miłości. Czy zostają odebrane tak, jak by chciała? Czy prezent ma zaspokoić obdarowanego czy ofiarodawcę? Jak ma trafić we wzajemne potrzeby i kogo ucieszyć? Dobrze, gdyby mógł towarzyszyć w codzienności i przypominać o wzajemnych więzach. B. podaruje w tym roku bliskim koperty, by wybrali to, co sprawi im przyjemność. Czy jesteśmy w stanie przewidzieć, co to będzie? Może „doświadczenia cyfrowe” – subskrypcja muzyki lub strumieniowe przesyłanie wideo, którego ofiarodawczyni już nie rozumie. Albo sesja fotograficzna lub weekendowy wypad w nieznane. Duch czasu podpowiada dzielenie się doświadczeniami lub przeżyciami zamiast przynoszenia rzeczy.

Bliskim, mojej wielkiej rodzinie przyjaciół, chciałabym dać to, co wypełnia mój świat – czyli słowa, książki, które pozwolą im wejść w rzeczywistość zwielokrotnioną, śledzić moje myśli i razem frunąć. Bilet do teatru, do którego pójdziemy razem. Albo na koncert, wspólny znowu, bo to, co razem, jest najważniejsze. Podróż dla najbardziej wtajemniczonych, także podróż niespodzianka. Dla pasjonatów przeszłości i badaczy codzienności dawnej szukam rekwizytów w antykwariatach i na internetowych forach. Lubię polowania na pchlich targach na artdecowskie lampy, kałamarze czy naczynia. Uzupełniam kolekcje szklanych kul, przycisków do papieru, figurek jamników z porcelany i pojemników na perfumy. Zbieram je z myślą o innych i z rozpaczą, że kiedyś zostaną potraktowane jako rzeczy zbędne. Miotam się między fascynacją rzemiosłem lat 30. a bezsensem gromadzenia kolejnych przedmiotów.

Pamiętam, jaką wartość miały prezenty zrobione przez nas samych, dzieci – korale z kaszy, broszki z papier mâché, jakieś naczynia z gliny i laurki. Na Dzień Mamy lub Dzień Babci, na inne okazje. Liczyły się czas i myśli poświęcone ważnej osobie, tej, którą chcieliśmy obdarować. Dzisiaj przypominam to sobie na moich warsztatach z ceramiki, wierząc, że nie mam nic cenniejszego do ofiarowania niż wytwory moich rąk i myśli. Misy, miseczki, talerze, domy z gliny szkliwione z uwagą i miłością…

Rozpakowywanie dziesiątków kolorowych prezentów pod ustrojoną po pachy choinką onieśmiela mnie i powoduje coś w rodzaju zawstydzenia. Czy naprawdę potrzebujemy kolejnego modelu, gadżetu, zabawki… Po chwili ekscytacji zostają rzucone w kąt, natychmiast wywołując poczucie niedosytu. Mam wrażenie, że przepych powoduje niegasnące nienasycenie. Bo można by jeszcze i jeszcze. I znowu.

Wieki temu dary były znakiem dobroczynności, a obdarowywanie praktyką duchową. Pogański zwyczaj dawania prezentów ugruntowało chrześcijaństwo, dary Trzech Króli składane Jezusowi. Ważny był biskup Mikołaj z Miry, patron „daru człowieka dla człowieka”, który w IV wieku bezinteresownie dzielił się dobrem z potrzebującymi. Święty Mikołaj z mitrą i pastorałem trzymający w rękach trzy złote kule. Przywoływany przez Dantego jako przykład „miłego Bogu korzystania z bogactw”.

Nieprzyzwoite wydają mi się galopujące po sklepach tłumy. Nieprzyzwoite wobec nieszczęść, jakie dzieją się tuż obok, na tym samym świecie. Po raz kolejny mam ochotę unieważnić święta. Zamiast głośnej celebry zachęcić do pomagania. Do dzielenia się, do dawania. Nie wiem, czy to pomoże, czy uspokoi sumienie. Jak je uciszyć, jak nie przywoływać obrazów z ukraińskiego frontu, z polsko-białoruskiej granicy, z lasów, gdzie coraz chłodniej, z piwnic, gdzie chowają się dzieci. Wiem, to „magiczny czas świąt” i należy pozwolić sobie na wspólność przy stole. Ale co z samotnością? Co z tymi, którzy nie mają do kogo otworzyć ust? Co z osieroconymi, z pozbawionymi domów, z tymi, którzy nie mają nadziei?

Wolę choinki w naturze. Wolę niewidzialne prezenty. Czas, jaki możemy sobie poświęcić. Bliskość. Wspólny spacer. Wspólna przygoda. Przeżycie. One ocaleją na śmietniku rzeczy. Pomogą w budowaniu więzi. Ochronią, choćby przez chwilę, przed samotnością.

Agata Tuszyńska – pisarka, poetka, reportażystka. Autorka biografii Isaaca Bashevisa Singera, Ireny Krzywickiej oraz Wiery Gran, a także osobistych „Rodzinnej historii lęku” i „Ćwiczeń z utraty”. W ostatnich latach wydała m.in.: „Oskarżona: Wiera Gran” (2010), „Narzeczona Schulza” (2015), „Jamnikarium” (2016), „Bagaż osobisty. Po Marcu” (2018), „Mama zawsze wraca” (2020) – przeniesioną na scenę Muzeum POLIN, oraz „Ćwiczenia z utraty. Po 15 latach” (2021). W 2022 roku miały premierę jej „Żongler. Romain Gary” oraz tomik wierszy „Niesny”. W kwietniu 2023 roku, przy okazji 80. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim, nakładem wydawnictwa Osnova ukazała się „Czarna torebka”. – Bohaterką wszystkich moich książek jest PAMIĘĆ. Znikające światy i odchodzący ludzie. Zapisuję, żeby to wszystko nie przestało istnieć. Wierzę w ocalającą moc słowa – mówi Agata Tuszyńska, laureatka Nagrody Polskiego PEN Clubu im. Pruszyńskich za wybitne osiągnięcia w dziedzinie reportażu i literatury faktu. W 2015 roku została uhonorowana srebrnym medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis i francuskim Orderem Literatury i Sztuki. Jej książki przetłumaczono na kilkanaście języków. Od marca 2022 roku jest felietonistką Vogue.pl.

Agata Tuszyńska
  1. Ludzie
  2. Opinie
  3. Agata Tuszyńska: Podziel-my się, czyli rzecz o prezentach
Proszę czekać..
Zamknij