Ziąb. Nie założyłam puchowej kamizelki, ale zaraz ogrzeję się w domu. Co z tymi, którzy są od niego daleko albo go stracili? Tu świąteczne choinki, dzwoneczki, jubilerzy. Tam Kijów, Chersoń, Bucza. Zimno, schrony, wojna.
Szare dni, jeden po drugim. Dzień kończy się wczesnym popołudniem. Po takiej serii różowy świt w Łazienkach staje się prawdziwym świętem. Szadź na drzewach i liściach. Chwila nierzeczywistości. Próbuję czytać znaki z zamarzniętych kałuż. Szybko mija poczucie bezruchu. Wiewiórki uwijają się między drzewami, usiłując zlokalizować ukryte zapasy. A potem, próbując wynegocjować kolejne przysmaki, bez skrupułów łaszą się do nóg co mniej zdecydowanych przechodniów. Niewielu ich o tej porze. Jeszcze nie zaczęli się martwić. Dopiero przecierają oczy.
Podobnie reagują ptaki, w jednej chwili gromadzą się nad stawem, gdzie zatrzymuję się na chwilę. Rzucają się w moją stronę, przeczuwając obietnicę pokarmu. I tylko drzewa wydają się nieporuszone. Ostoja. Jak las. Albo morze, do którego stąd daleko. Uśmiecham się, licząc na fotografię wschodu słońca, który w tej samej chwili obserwuje moja towarzyszka spacerów nad zatoką. I już widzę tamten brzeg, słyszę uderzające fale, nawet smak wiatru sobie przypominam.
Zastanawiam się nad drogami myśli, ich rozbieganiem, jednoczesnością, fragmentarycznością. Próbuję je zebrać, skupić, zapisać. I nie wiem, jak sobie z tym radzą młodzi, niewytrenowani jeszcze w sztuce koncentracji. Jak nie ulegają bezustannym impulsom, atakującym ich bodźcom. Zewsząd, stale, bezwzględnie. Jakie to musi czynić spustoszenie w mózgach nienawykłych do utrzymania porządku. Przez moment wyobrażam sobie dziesiątki myśli wrzucane bezładnie do pokoju. Piętrzą się, zajmują wszystkie kąty, tworzą piramidy, rosną. Giniemy pod nimi zasypani, zakopani, uduszeni. Giniemy we własnych myślowych resztkach. Myśli nieplewione i niezatrzymywane zacisnęłyby się nam pętlą na szyi.
Zimno. Nie założyłam puchowej kamizelki, ale zaraz ogrzeję się w domu. Łapię tę myśl. Kolejna jest o tych, którzy są od domu daleko albo go stracili. Przemierzają lasy, pola, fronty, granice. Temperatura spada. Bez ojczyzny, bez punktu odniesienia jest jeszcze dotkliwiej. Ta myśl zostaje ze mną dłużej. Przemyka inna, obraz nocy z 12 na 13 grudnia, już ponad 40 lat temu. Rano tak jak inni dowiedziałam się o wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce. Wracałam z dworca po odebraniu jakiejś nagrody poetyckiej w dalekim mieście na północy kraju. Skrzypiał śnieg pod butami.
Przemówienie generała, milczący telefon, pomoc dla internowanych, koksowniki na ulicach, zima, zimno, godzina milicyjna, strajki, pacyfikacje. Złamane życiorysy. Pokonany zryw Solidarności. A potem zmartwychwstały. Dziś nie ma w nas takiej siły ani determinacji. Urządziliśmy się w lepszym świecie, ciągle złym, ale bardziej błyszczącym. Ułożyliśmy się z losem – i stale układamy, mimo przekonania o łamaniu naszych praw obywatelskich i kolejnych zamachach na naszą godność.
Nagłówki gazet wprowadzają panikę. Bo – wojna, inflacja, śnieżyce, partyjne afery, bombardowania, hakerzy, tajne służby, zimno, broń, dostawy rakiet, zagrożenie. I odmieniana przez przypadki gramatyka nienawiści podlewana pianą czarnych podniebień polityków. Nawet prognozy pogody podawane są językiem militarnym: przed nami kolejny atak zimy.
Rozczłonkowane myśli, fragmenty, nieskupienia. Ziąb, korki, kupowanie, natręctwa. Brak czasu, pęd, tempo, ku przepaści, ku rozpaczy. Tam Lwów, Drohobycz, Kijów, Chersoń, Bucza. Masakra, świąteczne choinki, schrony, dzwoneczki, jubilerzy. Zakupy, zakupy. Tu my w kontredansie gwiazdkowych bąbelków i piosenek, które kiedyś kołysały moje marzenia o domu.
Czy dzisiaj dzieci jeszcze piszą listy do Mikołaja? Czy może rejestrują się na widzenie z nim online, wybierając prezenty oznaczone odpowiednim kodem kreskowym? Może same zaspokajają w necie potrzebę cudów, posługując się kartą kredytową rodziców? A co z tymi, którzy nie mają pieniędzy? Albo stracili rodziców? Co z ich dziadkami, którym nie starcza na masło do chleba albo na wigilijnego karpia? Tymi z domów opieki i tymi zza wschodniej granicy. Wpłaty na „dobre paczki” ratują nasze sumienia.
Czy masz już prezenty? Nie mam. Nie chcę mieć. Chciałabym spokoju. Albo ucieczki, czyli książki lub podróży, w światy dalekie, wyobrażone lub rzeczywiste. Albo w nirwanę, u „czarownicy od olejków”. Tymczasem atak trwa. Codziennie nowy upominek, wspaniała promocja, dwa w cenie jednego, trzeci produkt za złotówkę. Ale ja nie chcę produktów, promocji, wyprzedaży. Nie chcę przedmiotów, sprzętów, świecidełek. Nie chcę mieć więcej. Wystarczą cisza i słowo uważne. I czyjeś ramiona, które ukoją ten niegasnący niepokój.
Zajęci. Zapędzeni. Więcej, bardziej, szybciej. Jeszcze, jeszcze. Za mało, zbyt wolno, tempo, tempo. Zagonieni. Telefony, maile, Messenger. WhatsApp, aplikacje do banku i InPostu, Instagram. Parkowanie auta, Blik, hasło. Nie ta karta, nie ten dzień, nie ta godzina. Brak postu, brak PIN-u, brak tchu. Pomylone spotkania, godziny, dni, osoby. Nie wtedy, nie tam, nie to badanie, nie ta dyskusja. Nie te narodziny, nie ten pogrzeb. Nawet masaż relaksacyjny w biegu, żeby jeszcze pokazać się na przedświątecznym śledziku, a może na innym, jeszcze na pół chwili.
Odmawiam.
Ostatnia pełnia księżyca w tym roku. Nazywają ją „dębową” albo prościej i bardziej zrozumiale „pełnią długich nocy”. Rzeczywiście ciemności trwają trzy czwarte doby. Jeszcze trochę przed nami, zanim zmienimy cyfrę w kalendarzu, otrzepiemy się z obietnic, narodzin i pożegnań. I zaczniemy odliczać dni do światła. Tymczasem palę świece.
Agata Tuszyńska – pisarka, poetka, reportażystka. Autorka biografii Isaaca Bashevisa Singera, Ireny Krzywickiej oraz Wiery Gran, a także osobistych „Rodzinnej historii lęku” i „Ćwiczeń z utraty”. W ostatnich latach wydała m.in.: „Oskarżona: Wiera Gran” (2010), „Narzeczona Schulza” (2015), „Jamnikarium” (2016), „Bagaż osobisty. Po Marcu” (2018), „Mama zawsze wraca” (2020) oraz „Ćwiczenia z utraty. Po 15 latach” (2021). W maju ukazała się jej najnowsza książka „Żongler. Romain Gary”. Laureatka Nagrody Polskiego PEN Clubu im. Pruszyńskich za wybitne osiągnięcia w dziedzinie reportażu i literatury faktu. W 2015 roku została uhonorowana srebrnym medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Jej książki przetłumaczono na kilkanaście języków.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.